-Jeszcze wrócimy, ale z końcem tego świata-rzekł mój dziadek i zniknęli. Tak po prostu, zniknęli, rozpłynęli się, uciekli.
Wtedy do sali przepychając się przez Nefilim wpadł Mefit.
-Czarowniczku, jeśli nie chcesz aby córunia była wampirem to zabierz ją stąd i lecz. Ma w sobie krew mojego syna-powiedział szybko nawet się nie patrząc na Magnusa.
-Odejdź stąd!-wywrzeszczała Susan.
-Chce uratować swojego syna!
-To czemu wcześniej nie przyszedłeś?-powiedział zły Bill.
-Ciekawe jakbyś się czuł jakby własny ojciec skręcił ci kark i jeszcze wyssał z ciebie krew -odparł ironicznie Mefit. Wziął mnie na ręce i szybko stamtąd wybiegł.
Biegł lasem, aż do momentu natrafienia czarownice.
-Witaj, Milianio. Wiesz co robić.
Czarownica przeniosła nas do jaskini z mojego snu. Do rodzinnego kraju matki naszego rodu, czyli Belgii. Skały rozstąpiły się przed nami. Ojciec położył moje ciało na kamiennym stole, wokół trzech marmurowych posągów.
-Czego chcesz Demonie?-rozległ się po jaskini donośny głos.
-Oddajcie synowi mojego, z przepowiedni mego ojca zrodzony. Oddajcie mu życie.
-Co dajesz w zamian?
-Póki szczęścia mój syn nie zazna w formie syna lub córki pierworodnej, daj mi żyć abym go mógł wspierać. W dzień zaznania syna mego szczęścia ja oddaje swój żywot tobie.
-Przysięga została zawarta -jeden posąg ruszył się i na klatce piersiowej naprzeciwko serca Mefita narysowało znamię przysięgi wieczystej.
Posąg wrócił do okrągłego stoły i trzy krople krwi ojca padły na moje usta. Drugi posąg dał na moje wargi trzy źródlane krople wody, a ostatni posąg trzy krople złotej substancji. Rozbłysło się światło i posągi stały się tak jak przedtem nieruchome. Mefit dotknął mojego serca.
-Bije.
Wziął mnie na ręce, wrócił do tamtej czarownicy i pojawiliśmy się w domu. Położył mnie na łózko w moim pokoju.
-Nigdy nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić-powiedział Mefit.
[Kira?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz