Chronią Nas Mechaniczne Anioły

Chronią Nas Mechaniczne Anioły
,Ave in perpetum, frater, ave atque vale." - ,,Bądź pozdrowiony na wieki, bracie, witaj i żegnaj."

wtorek, 22 grudnia 2015

Od Muetera cd Kiry

- Hej. Ładnie wyglądasz Kira - powiedziałem.
-Dziękuję, ty też. 
-Mogę prosić do tańca? - uśmiechnąłem się. 
Wziąłem Kirę za rękę i pociągnąłem lekko na środek. Muzyka była na razie skoczna. Zaczęliśmy tańczyć. 



- Jesteś niezły. Musiałes dużo tańczyć na balach - powiedziała Kira.
 -Nie chodziłem bale, nie miałem z kim. 
Zaczęła grać wolna muzyka. Objąłem Kirę i sunęliśmy po parkiecie. 



 -Pięknie tańczysz - powiedziała Kira.
 -Dziękuję - uśmiechnąłem się i zobaczyłem jak Susan z Billem patrzą na mnie i na Kirę. 
- Kira, zaraz wracam. 
Szybkim krokiem wyszedłem z sali. Słyszałem jak Bill mnie zobaczył i powiedział do Susan, że idzie zobaczyć co się ze mną dzieje. Głód był nie do wytrzymania. Wyszedłem z Instytutu. Wyczuliły mi się zmysły. Usłyszałem z daleka krzyk. Pobiegłem w głąb lasu. Na ziemi leżała zraniona Nefilim. Prosiła mnie o pomoc. Nie słyszałem jej, moje myśli skierowały się w jedno... krew. Czułem jak obnażają mi kły. Rzuciłem się na nią. Wyssałem z niej całą krew. Padła na ziemie martwa. 
- Boże, co ja zrobiłem. 
Uciekłem, nie wiem dlaczego przed dom Mefita.
- Jak synku, smakuje krew? - zapytał.
-Dlaczego ja jej pragnę? Dlaczego pragnę krwi? 
-Synku, synku... Jesteś demonem nieśmiertelnym, ty jej potrzebujesz, synu, żeby przeżyć. 
Nie wiedziałem co zrobić. Niezauważenie wbiegłem do pokoju. Spojrzałem w lustro, byłem cały we krwi. Podszedłem do okna. Widziałem Kirę i Billa jak rozmawiają. 
- Spokojnie Kira, znajdę go. 
[Kira, Bill, Susan?]

P.S
Zmarnowałam piętnaście minut życia na poprawianie błędów. Naprawdę powinnam Ci kupić na święta słownik ortograficzny. 
Zasady pisowni:
"Nie" z czasownikami piszemy osobno.
"Nie" z przymiotnikami piszemy łącznie.
Przycisku "spacja" używamy po znakach interpunkcyjnych, nie przed.
Gdy piszemy dialog, nie stawiamy kropki, jeśli później damy myślnik!
-Musimy porozmawiać - powiedziałem.
-Musimy porozmawiać! - wrzasnął.
-Musimy porozmawiać? - zapytał z pretensją w głosie.

Nie jest to kierowane tylko do Muetera, bo wielu ludzi robi takie błędy i chciałabym, żeby każdy kto widzi ten "dodatek" do opowiadania wziął go sobie do serca, bo jednak ktoś poświęca czas i siedzi poprawiając błędy.

Wesołych Świąt!

Nadchodzą święta, więc chciałabym wszystkim życzyć zdrowia, szczęścia, radości, fajnych prezentów i abyście spędzili ten czas z najbliższymi!


Susan

niedziela, 15 listopada 2015

Od Susan cd Billa

Zaczęłam się śmiać jak wariatka. Mój kochany Bill pięknie prezentował się w czerwonej sukni i jakże pięknej peruce. 
-Bill... to jest piękne! - zaśmiałam się. - Ale i tak wolę cię jako faceta. 
-Cieszę się, że ci się podoba - uśmiechnął się. - Wiesz, nie przypuszczałem, że też będę wolał siebie jako faceta!
Po sali rozeszła się muzyka. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam rękę w stronę Billa.
-Czy wasza wysokość zrobi mi ten zaszczyt i zgodzi się zatańczyć ze mną?
<Bill?>

Od Billa cd Susan

Westchnąłem. Chyba czas się pokazać. Zanim zebrałem się jednak na odwagę, Laura wyprzedziła mnie, śmiejąc się w głos. Sama była przebrana w podobnym stylu co Susan, jednak miała na twarzy makijaż czaszki. Nie mogła się na mnie napatrzeć. 
- Pokaż się jej - parsknęła śmiechem. - Muszę widzieć jej reakcję na nasz wspólny trud. 
Wziąłem głęboki wdech. Taak, to właśnie ona mi pomagała. Dyskrecja na maksymalnym poziomie. 
- Nie mamy całej nocy! - chwyciła mnie za ramię i pociągnęła za sobą. - Oto twój ukochany, Susan! 
Starała się hamować śmiech. Ja też. Sam nie wiedziałem, co mnie do tego zmusiło, ale zdecydowałem się przebrać za kobietę. I to za nie byle jaką kobietę! Za królową Elżbietę! 
(Susan?)

Od Susan cd Billa

Przebrałam się w własnoręcznie zrobiony strój i ruszyłam do sali balowej. Byłam ciekawa reakcji Billa, jak i tego, w co on się przebrał. Pewnie jak zwykle mnie zadziwi. 
-Hej - uśmiechnęłam się stając obok niego. 
Spojrzał na mnie i zmierzył mnie wzrokiem. Mój strój wyglądał tak:


<Bill?>

Od Billa cd Susan

Uśmiechnąłem się ciepło. Uwielbiałem halloween prawie tak bardzo jak uwielbiałem Susan. Dlaczego więc tego nie połączyć? 
-W porządku - przytuliłem ją. - Chętnie. 
- No to trzeba przygotować stroje - odparła. - Masz już jakiś pomysł? 
Zastanowiłem się chwilę. Właściwie nie miałem niczego, w co mógłbym się przebrać. Nie przebiorę się za Vin Diesela ani Daniela Craiga. Trzeba improwizować. Chyba już wpadłem na genialny pomysł. 
- Pomysł to może mam - westchnąłem. - Ale dowiesz się później. 
- Okay - uśmiechnęła się. - Ja też nic ci nie powiem. Zobaczymy się jutro o północy.
<Susan?>

Od Kiry cd Muetera

W podskokach ruszyłam w stronę Instytutu. Miałam na sobie mój kostium, który sama zrobiłam. 

Stanęłam obok Muetera i uśmiechnęłam się.
-Cześć.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

Przebrałem się w strój wampira i wziąłem przypinane kwiaty dla Kiry. Wyszedłem z pokoju i spotkałem Billa. Złapał mnie za ramie i spojrzał mi oczy.
- Znowu nie spałeś... - powiedział.
-No i co? - odburknąłem. - Martwię się o ciebie.
- Nie ma po co. Idę na salę.
Jestem zdenerwowany. Nie mogę spać, czuję ogromny głód. Kiedy spróbuję coś zjeść nie przechodzi mi przez gardło i jest obrzydliwe. Uspokoiłem się i wszedłem na salę. Wzrokiem szukałem Kiry. [Kira?]

Od Kiry cd Muetera

-Na ten Halloweenowy? Jasne! - uśmiechnęłam się. - Tylko pamiętaj, żeby się przebrać!
Odwróciłam się i skierowałam w stronę domu. Odwróciłam się jeszcze, by krzyknąć:
-Dziękuję za różę!
Po czym pobiegłam w ciemność.
<Mueter?>

poniedziałek, 2 listopada 2015

Od Sabiny - Powrót

Wstałam jak zawsze wcześnie rano,zjadłam śniadanie i poszłam się przewietrzyć. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczyma,gdy się obudziłam,to byłam w dziwnym miejscu,którego nie widziałam jeszcze na oczy. Wstałam,zobaczyłam moje ręce (były całe w krwi),czułam, że coś jest nie tak. Postanowiłam pójść wzdłuż ścieżki,doprowadziła mnie na drogę. Szłam dalej,w głębi serca czułam jakby ktoś odebrał mi moją siłę. Doszłam do dziwnego miasteczka,nagle zauważył mnie jeden z mieszkańców... C.D.N

sobota, 31 października 2015

Mamy Halloween!

Z okazji Halloween życzę Wam, drodzy członkowie i czytelnicy ciekawych pomysłów na stroje,
dużo cukierków i wspaniałej imprezy halloweenowej! 
Z tej okazji zmieniliśmy też wygląd bloga. Zostanie on taki przez dłuższy czas.
Miło by było, gdyby każdy z Was napisał opowiadanie o imprezie halloweenowej w Instytucie!
Zrobimy też konkurs, ale o tym więcej w zakładce "Zadania i konkursy".
Jeśli chcecie, możecie także zmienić zdjęcie swojej postaci na takie, jak wyglądałaby ona
w kostiumie na Halloween!
Zostałoby ono tak długo, jak okres halloweenowy na naszym blogu.
Życzę miłej zabawy!

Susan

piątek, 30 października 2015

Od Susan cd Billa

Uśmiechnęłam się do niego. 
-Jeszcze będziesz miał okazję - pogładziłam go po policzku. -Usiądź na ławce i poczekaj na mnie chwilę. Zaraz wrócę.
Zrobił co powiedziałam, a później zniknęłam na parę minut.
-Zgadnij, co mam - powiedziałam stając za nim. - Nie odwracaj się.
-Nóż?
-Nie!
-Sznurek?
-Nie.
-Żabę?
-Nie - zaśmiałam się. - Nie zgadłeś.
Usiadłam obok niego i podałam mu jego ulubione lody - truskawkowe. Ja zaś wcinałam czekoladowe. Mniam.
-Smakowe? - zapytałam z uśmiechem.
-Tak - uśmiechnął się.
-Jutro w Instytucie jest impreza z okazji Halloween. Wybierzemy się razem? - zapytałam.
<Bill?>

Od Billa cd Susan

Od Billa cd Susan 
Zaśmiałem się głośno. Wreszcie KONIEC TEGO BABSZTYLA… -MUAHAHAHAA! - zacząłem złowieszczo rechotać i gonić moją ukochaną. - WOLNOŚĆ! ANARCHIA! PRAWO DŻUNGLI! PUNK ROCK!!! 
Susan też się śmiała, uciekając przed moim narzędziem tortur (łaskoczącymi dłońmi). W końcu powaliłem ją na ziemię i pokonałem. 
- Poddaję się! - krzyknęła. 
- No nie… - westchnąłem teatralnie. - Tak szybko? 
(Susan?)

poniedziałek, 26 października 2015

Od Toma cd Laury

Szedłem korytarzem w stronę sali, w której aktualnie panoszyły się demony. Usłyszałem, że ktoś mnie woła. Odwróciłem się. Była to Laura. 
-Tom, proszę cię, nie idź tam - powiedziała. 
-Laura, muszę. Tam jest mój brat, Susan... muszę im pomóc. 
-Tom...
-Lauro, proszę - szepnąłem.
Po tych słowach wszedłem do sali i wyjąłem swój seraficki miecz. Drzwi za mną zamknęły się. 
<Laura?>

Od Susan do Billa

Następnego dnia czekałam na niego na korytarzu, przed jego pokojem. Zauważyłam przechodzącą niedaleko Laurę i pomachałam jej z uśmiechem. Odwzajemniła gest i szybko zniknęła za rogiem.
W końcu Bill wyszedł z pokoju. Uśmiechnął się do mnie miło. Zeszliśmy na dół. Tam czekał na nas powóz zaprzęgnięty w dwa szare koniki. Poklepałam jednego z nich po karku i uśmiechnęłam się. Zza powozu wyszła kobieta ubrana w różową suknię. 
-Witam - odezwała się. - Jestem madame De'lapore i będę waszą przyzwoitką.
-Przyzwoitką? - zapytaliśmy jednocześnie.
Usłyszeliśmy cichy śmiech. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy śmiejącą się Laurę. 
-Mała wiedźma... - szepnęłam.
De'lapore spiorunowała mnie wzrokiem.
-Co to za strój?! Spodnie!? Na damie!? Idź się przebierz, dziewczyno! Nie wracaj bez sukni! Raz, raz, raz!
Odwróciłam się i ruszyłam do swojego pokoju. W tej chwili pomyślałam, że poszczucie Laury i tej wielkiej De'srore moim tygryskiem byłoby wskazane. 
Wróciłam ubrana w niebieską sukienkę o krótkich rękawach. Kiedy w końcu nasza przyzwoitka uznała, że wszystko jest w porządku, pozwoliła nam wsiąść do wozu. 
Bill ujął moją dłoń, a dokładnie sekundę później oberwał w nią kijem od madame De'lasrol. 
-Au! - syknął.
-Trochę kultury, chłopcze! 
Popatrzył na nią morderczym wzrokiem. Żałowałam, że mojego tygryska z nami nie było. 
Gdy chciałam dać Billowi całusa, zdzieliła mnie swoją pałką w głowę tak mocno, że pokazały mi się wszystkie gwiazdki.
-Udamy się na chwilę na stronę, madame - powiedziałam i poszłam z Billem parę metrów dalej.
-Chcę was mieć na widoku! - usłyszeliśmy.
-Ta kobieta jest nienormalna - mruknęłam. - Ale mam pomysł...
Wróciliśmy chwilę później.
-Madame De'lasro... De'lapore - powiedział Bill z uśmiechem. - Chcieliśmy podziękować za to, że pani tak nas pilnuje i uczy dobrych manier... Postanowiliśmy się pani odwdzięczyć i zrobiliśmy małą niespodziankę.
-Tam czeka na panią wóz - wskazałam czerwoną karocę. - Proszę do niej wsiąść. 
Wykonała nasze polecenie. 
-Teraz proszę zamknąć oczy.
Zrobiła to.
-Miłej podróży - powiedziałam do niej, podczas gdy Bill mówił woźnicy, że ma ją odwieźć gdzieś daleko, najlepiej do miejsca w którym ludzie się gubią i nie odnajdują.
Później z uśmiechem patrzyliśmy, jak karoca znika, stając się małą, czerwoną plamką. 
<Bill?>

Od Billa cd Susan

Uśmiechnąłem się szeroko. Świadomość, że Susan akceptuje… i kocha… mnie całego… jest po prostu cudowna. 
- Kocham cię, Susie - szepnąłem i pocałowałem delikatnie jej czoło. 
W odpowiedzi wtuliła się we mnie z całych sił. Chciałem spędzać z nią każdą swoją sekundę, na zawsze trwać w uścisku. Tęskniłem za bliskością. 
- Masz może dla mnie trochę czasu? - spytałem radośnie. 
- Jasne, Bill - uśmiechnęła się. - A co chcesz robić? 
- Pójdziemy do parku? Jutro? 
Pocałowała mnie delikatnie. 
- Oczywiście.

Od Laury cd Toma

Od Laury cd Toma 
- Tom! - krzyknęłam za nim. - Proszę, nie idź! 
Nie zareagował, jego kroki coraz bardziej się oddalały. 
- Lauro? - spojrzałam na Alexa. Na jego twarzy malowała się konsternacja. - Co… 
- Przecież on nie może tam pójść, Alex! - chwyciłam jego ramiona i spojrzałam mu prosto w moje ukochane, błękitne oczy. 
- Wiem - odparł. - Problem w tym, że jest teraz w transie. Trochę go zraniło, że jesteśmy ze sobą tak blisko. 
Westchnęłam. 
- To prawda… ale przecież nawet nie zdążyłam mu powiedzieć… Pokręciłam głową. Nie czas na sentymenty. Liczyła się każda sekunda. 
- Idziemy po niego - zarządziłam. - Rozkaz. 
(Alex? Tom?)

czwartek, 15 października 2015

Od Muetera do Kiry, Billa, Susan

- Tak. Chętnie. Jutro możemy razem z Billem i Susan iść na miasto. - powiedziałem 
- Przyjdę - powiedziała Kira. - To do jutra Mueter. 
Uśmiechnąłem się do Kiry. Dziewczyna poszła. Złapałem ojca za koszulę.
 - Co ty tu robisz? - krzyknąłem. 
Mefit złapał mnie za rękę i odrzucił pięć metrów.
 - Mogę robić co chcę. A zresztą chcę zając się synem. Widzisz jaki ładny dom dla nas - zaśmiał się chamsko. - Ja będę spokojny. Ale mam jeden warunek, synu. Przeprowadzisz się tu. Nie ma żadnego sprzeciwu. Masz miesiąc. Spokojnie, będziesz mógł być w Instytucie. 
Z trudem przełknąłem się ślinę.
 - Dobrze. 
*** 
Szedłem korytarzem razem z Billem. 
- No nieźle się odwaliłeś Mueter. Nigdy na nasze wypady się tak nie ubierałeś - powiedział Bill. 
Zaśmiałem się. 
- Dzięki - powiedziałem.
- Coś czy ktoś to zmienił? 
-Może ktoś. Zaprosiłem ją na nasz wypad. I nawet już rozmawia z Susan. 
Bill pokiwał głową wiedząc o moim słuchu. 
-Jak się zwie? 
- Kira Bane 
-Uuuuuu, córka Magnusa Bane'a?
-Tak i dlatego się tak, jak to powiedziałeś, odwaliłem. Jej ojciec już wie kim jestem, byłem u nich, słyszałem rozmowę Magnusa i Alec'a. Ale Kira nie wie i chcę, żeby tak na razie zostało. 
- Czyli będziesz miał z kim pójść na bal - powiedział Bill. 
- Co? - spytałem.
- Za trzy dni odbywa się bal. Pierwszy raz zobaczę cię na balu. 
- Bill ja ją wczoraj poznałem - powiedziałem z lekka zdenerwowany. 
- A co to szkodzi? 
-Już dobra zastanowię się. Byliśmy już przy Susan i Kirze. Rozmawiały ze sobą. 
-To idziemy?-spytał Bill 
Wyciągnąłem jeszcze różę, którą niedawno kupiłem i poszedłem do Kiry.
-Kira, wiem, że ledwo się znamy, ale chciałabyś pójść ze mną jutro na bal do Instytutu?
[Kira?]

Od Mefita do Magnusa

Przechadzałem się lasem. Mój syn się przemienia pięknie. Poszedłem do miasta do baru. Uwiodłem dziewczynę i na zapleczu zabiłem. Świerza krew, pycha. Ktoś mnie śledzi. Wróciłem pod dom. 
-Osobo, która mnie śledzisz wyjdź!!
[Magnus?]

Do nowego członka

Mam dość gierek. Nie przyjmę nikogo, kto nie poda swojego loginu na howrse lub maila. Jeśli ktoś obawia się spamu, niech napisze w nawiasie obok loginu. Login jest głównie dla admina, żeby mógł mieć kontakt z członkiem. Login zostanie zapisany przez admina, a na stronie po prostu nie będzie podany.

Susan

Uwaga!

Czekam tydzień na opowiadania. Jeżeli do piątku nie dostanę opowiadania od przynajmniej jednej z Waszych postaci, zaczynam hurtowo wyrzucać członków i nie obchodzi mnie, kto nią kieruje. Nad blogiem pracują ludzie i swoim niepisaniem tylko pokazujecie jak bardzo macie tę pracę gdzieś. 


Susan

piątek, 25 września 2015

Od Kiry cd Muetera

-Miło mi pana poznać - uśmiechnęłam się. - Mueter, zapomniałeś czegoś u mnie - powiedziałam i podałam mu pierścień. 
-Och, dzięki - powiedział odbierając mi pierścień.
-Muszę już iść. Zobaczymy się jutro? - zapytałam z uśmiechem. 
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry



- Jest pan w swoim domu, więc może pan robić co chce.
Przez minutę siedzieliśmy w ciszy. Nagle poczułem obecność innego demona.
- Przepraszam, ale muszę już iść. 
Wziąłem swoją kurtkę, z której wypadł pojemnik z lekami nasennymi. Szybko podniosłem je i wyszedłem. Szybkim krokiem upuściłem posesję Bane'ów. Dalej czułem obecność innego demona. 
- Co jest? - powiedziałem sam do siebie. Postanowiłem pójść w stronę obecności demona. Byłem pod jakimś domem. 



 Tu czułem bardzo dużą obecność demona. Po chwili pojawił się demon - Mefit. 
- Co własnego ojca się przestraszyłeś? - zaśmiał się Mefit. 
- Ty, ty, ty zginąłeś... 
- Zapomniałeś synu, że pochodzimy z rodu Demonów Nieśmiertelnych. A teraz przedstawię się twojej koleżance. Za mną stała Kira, nie słyszała naszej rozmowy. Mefit podszedł do Kiry ukłonił się i pocałował jej dłoń. 
- Dzień Dobry, jestem Mefit Devalios. Jestem tatą Muetera. 
[Kira?]

P.S
Poprawiaj interpunkcję. Jeszcze raz będę musiała poprawiać Twoje błędy to Cię zatłukę ~ Susan.

niedziela, 13 września 2015

Od Kiry, Alec'a cd Muetera

-Ostrzegam cię, demonie. Jeśli skrzywdzisz Kirę, przysięgam, że cię zabiję. 
Wtedy do pokoju weszła Kira i postawiła przede mną kubek z herbatą. 
-O czym rozmawiacie? - zapytała i uśmiechnęła się, siadając obok mnie.
-Tak sobie gawędzimy - powiedziałem i upiłem łyk z kubka. 
Do pokoju wszedł Magnus i usiadł po drugiej stronie Kiry. Uśmiechnął się miło do Muetera.
-Tato, powinieneś założyć spodnie - powiedziała Kira.
Magnus zaśmiał się i pogładził ją po głowie.
-Po co?
-Przynajmniej gdy mamy gości - uśmiechnęła się.
-Myślę, że Mueter wybaczy mi ten jeden raz - spojrzał na demona i uśmiechnął się. 
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

Od kiedy Mefit zabił połowę mojego serca - część serca Nefilim, odkryłem nową umiejętność - bardzo dobry słuch. Mogę słyszeć rozmowy z ponad kilometra i dobrze rozróżniać rozmowy. Usłyszałem rozmowę Alec'a i Magnusa. Już wiedzą, że jestem demonem. Postanowiłem, że nie wyjdę, bo bym pokazał Kirze, że uciekam, a nie chcę tego.
- Mueter mam pytanie - powiedział Alec - Kim byli twoi rodzice? 
- Byli Nefilim. Nocnymi Łowcami, tak jak ja. 
Wiedziałem, że oni wiedzą kim jestem. Ale mam nadzieje, że Kira nie wie. Nie wiem czemu pragnę, żeby Kira nie wiedziała. 
- Kira, możesz pójść do kuchni po herbatę? - powiedział Alec.
- Tak, już idę. Kira wyszła i zostałem sam na sam z Alec'iem. [Alec,Kira,Magnus?]

Od Kiry cd Muetera

-Jasne - powiedział tata i wyszli z pokoju.
Widziałam, że Mueter czuje się trochę zagubiony. Zaśmiałam się.
-Zwykle nie okazują sobie takiej czułości, mogą sobie na to pozwolić tylko w domu - powiedziałam upijając łyk herbaty.
-Czemu wpuściłeś go do domu? - usłyszałam. -Przecież wiesz, że to demon.
-Pół demon - odpowiedział Alec'owi tata. - Nie jest groźny, jak sam widzisz.
-Jeśli coś się stanie...
-Nic się nie stanie. 
Mueter demonem? Nie, to nie może być prawda.
Alec wszedł z powrotem do pokoju i usiadł obok mnie, po czym uśmiechnął się do Muetera. 
-Gdzie tata? - zapytałam.
-Poszedł coś sprawdzić - odpowiedział Alec. 
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

Wstałem i podałem dłoń Alec'owi . 
- Dzień dobry, jestem Mueter Devalios
- Miło mi. Czy twoje imię pochodzi od hiszpańskiego słowa śmierć, muerte? - spytał Alec.
- Tak ... Tata mówił, że tak mnie nazwała mama. 
- Ładnie - Alec spojrzał na moją rękę. - Ładny sygnet. 
- Dziękuje. To ja może już pójdę... 
- Mueter zostań jeszcze - powiedziała Kira.
 Uśmiechnąłem się. 
- No dobrze, zostanę jeszcze. 
I ponownie siadłem na kanapę. 
- Magnus kochanie, mogę na słówko? - powiedział Alec.[Alec,Magnus,Kira?]

Od Kiry cd Muetera

-Wróciłem - powiedział Alec i wszedł do pokoju. 
-Cześć Alec - powiedziałam.
Tata uśmiechnął się na jego widok. Jak zwykle przywitał go całusem w policzek.
-O, widzę, że mamy gościa - powiedział. -Cześć, jestem Alec - przedstawił się i wyciągnął rękę w stronę Muetera.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

- Wiem, jesteś czarownicą. 
Kurde. Przecież nie mówili mi kim są. Magnus i Kira spojrzeli się na mnie. 
- Znaczy domyślałam się. Tak, poproszę herbaty. 
Kira podała mi kubek herbaty. 
- Dziękuję - powiedziałem. 
- Masz rodzinę, chłopcze? - spytał grzecznie Magnus. 
- Nie mam. Matka zginęła przy porodzie, a ojciec... nie żyje.
- Radzisz sobie jakoś? - spytała Kira.
- Tak, od 5 lat sobie radzę. 
W tym momencie ktoś wszedł do domu państwa Bane'ów. [Magnus,Kira?]

Od Kiry cd Muetera

-Nie bądź taki spięty, chłopcze - powiedział tata.
Spojrzałam na Muetera, który uśmiechnął się blado.
-Tata ma rację. Może chcesz herbaty? - zapytałam. - I nie, nie jestem w Instytucie. Nie jestem Nocnym Łowcą - uśmiechnęłam się wstając i poszłam po herbatę dla naszego gościa.
<Mueter?> 

Od Muetera cd Kiry

Wszedłem nie chętnie do domu Kiry ale nie dałem po sobie to poznać. Zachowałem się jak normalny Nefilim.
- Dziękuję za zaproszenie. Mają państwo ładny dom.
-Siadaj Mueter - powiedziała Kira.
Siadłem na kanapie. Magnus patrzył na mnie dziwnie.
- Należysz do Instytutu? - spytała Kira.
- Tak, od pięciu lat, a ty?
Jednak dałem poznać po sobie, że jestem trochę spięty.
[Magnus, Kira?]

Od Kiry cd Muetera

Usłyszałam chłopaka i podeszłam do drzwi. Spojrzałam na przedmiot, który chłopak trzymał w ręce. To był mój talizman.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się i odebrałam moją własność. - Może... wejdziesz? - zapytałam zerkając na tatę.
-Niech wejdzie - powiedział Magnus i uśmiechnął się delikatnie, robiąc Mueterowi przejście w drzwiach.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

Dziewczyna pobiegła do swojego taty. 
- Ładna... nawet
Chciałem ruszyć, ale zauważyłem talizman. Nie był to mój. 
- Musi należeć do tej dziewczyny. 
Uspokoiłem się i podszedłem do drwi domu, gdzie weszła dziewczyna. Drwi otworzył jakiś mężczyzna. Wyczułem, że to jest czarownik. 
- Dzień dobry. Jestem Mueter Devalios. Znalazłem talizman Kiry... [Magnus,Kira?]

Od Kiry cd Muetera

Zaskoczył mnie trochę. Mówi "cześć" do osoby, która go śledziła. Ciekawe.
-Cześć - powiedziałam. - Jestem Kira, a ty?
-Mueter - uśmiechnął się. 
Zobaczyłam wysoką postać wychodzącą z mojego domu. Był to mężczyzna. Rozejrzał się, po czym zawołał:
-Kira!
-Już idę tato! - krzyknęłam. - Do zobaczenia - zwróciłam się do Muetera i pobiegłam w stronę domu.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry



Kiedy udało mi się wymknąć od moich "opiekunek". Nie mogę spać i przez to jestem zdenerwowany. Wsadziłem rękę do kieszeni kurtki, w której trzymałem kupione leki nasenne. Jeszcze nie zdążyłem wziąć i tak cudem udało mi się wyjść na dwór. Chciałem krzyczeć, ale nie w mieście. Jakimś trafem przechodziłem koło domu Magnusa Bane'a. Miałem dziwne uczucie, że ktoś mnie śledzi, więc skręciłem do lasu. Kiedy doszedłem do jeziora, uczucie śledzenia nie przerwało. Poczułem ból przy połowie mego serca. Padłem na kolana. W lutrze jeziora zobaczyłem swoją twarz:








Wyczuliły mi się zmysły. Tak ktoś mnie śledził, po zapachu poznałem, że to nie był Bill, ani Susan. To była jakaś czarownica. Kiedy się uspokoiłem i znormalniała mi twarz. Zobaczyłem ją. Stała za drzewami.








Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Cześć.

[Kira]

niedziela, 6 września 2015

Od Kiry

Padał deszcz. Tata musiał wyjechać na parę dni, w "sprawach służbowych" jak to napisał. Kiedy jestem sama, nudzi mi się. Nakarmiłam już Prezesa Miau, który zasnął przy kominku. Zeskoczyłam z dachu, kiedy zobaczyłam kogoś. Wyglądał na zdenerwowanego. Schowałam się za jednym z murów i obserwowałam postać.
<Ktoś?>

wtorek, 1 września 2015

Od Olivera cd Toma

- Jasne - odpowiedziałem także się śmiejąc. -Widzę, że źle się czujesz. Mówiąc w porządku to ogólnie, gorzej z lewą ręką. Wiesz jak ruszyliśmy z walką na demony okazały się bardzo silne. Pokazałem mu lewą rękę w bandażach. - Demon rzucił raniąc rękę. Na szczęście nie wprowadził trucizny. - westchnąłem - Co tak sam siedzisz ze Scotty'm? 
[Tom?]

niedziela, 30 sierpnia 2015

Od Toma cd Olivera

Siedziałem pod drzewem i patrzyłem jak Scotty przeczesuje wszystkie szuwary w promieniu dwudziestu metrów, kiedy zobaczyłem Olivera. Wstałem i podszedłem do niego.
-Cześć Oliver. 
-Hej Tom. Jak się czujesz?
-Dobrze - wzruszyłem ramionami. 
Oliver spojrzał na mnie z powątpiewaniem. Wiem, nie wyglądam dobrze, ale co j poradzę, że jestem po ciężkiej walce z armią demonów nieznanej rasy?
-Naprawdę wszystko w porządku - powiedziałem. - A jak z tobą?
Potrząsnął głową i przeczesał włosy.
-W porządku. Jakoś żyję. 
Spojrzałem na psy Olivera i uśmiechnąłem się.
-Jak będą mieli szczeniaki, dasz mi jednego? - zapytałem śmiejąc się.
<Oliver?>

Od Olivera

Grałem na gitarze, tworząc nową piosenkę : 


" Tak właśnie zaczęło się, Ty i ja i ta bajka, która kręci się. wokół nas. Ale pamiętaj, że kocham cię, ale ty odchodzisz w siną dal, zapominasz co nas łączyło, zapomniałaś, że me serce zraniłaś. Ale ja dalej kocham cię, i miłuję. Ale ty... Dalej nie kochasz mnie, zapomniałaś, że ty połową serca jesteś." 
Przestałem grać i wyszedłem na korytarz kierując się na zewnątrz. Zobaczyłem panią Branwell zapłakaną. 
- Pani Charlotte, co pani jest? 
- Przez moją decyzję stracił połowę serca. Świat zatrzymał mi się w miejscu. 
- Kto?! - powiedziałem prawie krzykiem. 
- Mueter. Jego ojciec porwał go i Billa. Twojej siostrze udało się uciec. 
- Gdzie są teraz? 
- Mueter leży w izbie chorych, Bill przy nim siedzi, a Susan gdzieś chodzi po instytucie. 
- Niech się pani nie martwi, wszystko będzie dobrze. 
Biegłem do skrzydła szpitalnego. Tak jak pani Branwell mówiła, Mueter i Bill tu byli. 
- Cześć wam. I jak się czujesz Mueter? 
- Jakoś żyje - zaśmiał się lekko Mueter. 
- Jak widzisz miał wielką ranę na klatce piersiowej, jest osłabiony i stracił...
 Przerwałem Billowi zdanie.
 - Wiem, już się dowiedziałem. Pani Branwell szła zapłakana i mi powiedziała. 
- Przecież to nie jej wina - odezwał się Mueter. - Może zapomniała o mojej ochronie przez instytut. 
- Na czas twojego pobytu w szpitalu mogę karmić Domeni. - powiedziałem z czułością.
 - Dzięki. 
- Przyjdę jeszcze później, idę Rex'a i Lily wyprowadzić na spacer. 

***

 Już byłem przed instytutem z moimi kochanymi psami. Zobaczyłem pewną postać za sobą.
 [ktoś]

Wiadomość od admina: Proszę pisać z polskimi znakami, używać przecinków i kropek, a odstępy robić dopiero po znakach interpunkcyjnych, tak jak to się prawidłowo robi. 
Susan

wtorek, 25 sierpnia 2015

Od Muetera cd Susan, Billa

Wraz z ojcem umarło połowa mojego serca. Osunąłem się po ścianie jak Susan uwolniła nas. Traciłem przytomność. Susan i Bill podeszli do mnie. 
- Mueter słyszysz mnie? - spytał się Bill.
 Ruszałem ustami, ale nie mogłem nic powiedzieć, więc ścisnąłem mocniej rękę Susan. 
- Bill, słyszy cię, ale nie może mówić -powiedziała Susan.
 -Yyyee - nic nie mogłem powiedzieć.
 Weszli inny Nocni Łowcy i pani Branwell. 
- Mefit pokonany - powiedziała Susan. 
- Dobrze, co z nim? - spytała pani Branwell 
- Traci przytomność, ma głęboką ranę w klatce piersiowej i nie ma połowy serca. 
Pani Branwell wzięła ręce na twarz.
 - O Boże, trzeba go szybko przenieś do szpitala w Instytucie. On się wykrwawi! Szybko zabieramy go stąd! - Pani Branwell krzyczała jak opętana.
 Obudziłem się w szpitalnym łóżku. W miejsce rany była specjalna siatka i rurka. Przy moim siedział śpiący Bill. Ale też kroplówki i maszyny mierzące puls nie odstępowały mojego łóżka.
 - Bill, Bill śpisz? 
- Nie, zamknąłem na chwile oczy. 
- Co to za rurka, która jest w miejscu rany? 
[Susan,Bill]

Od Susan cd Muetera

Byliśmy już pod siedzibą demona. Plan był opracowany. Bałam się, ale zrobię wszystko, żeby ich uratować.
-Mefit, nie zrobisz demona z kogoś, kto już jest demonem - powiedziałam wchodząc do celi.
Bill spojrzał na mnie z zaskoczeniem i przerażeniem. Popatrzyłam na niego znacząco i przesłałąm swoją myśl.
- Proszę, nic nie mów.
Demon odwrócił się w moją stronę.
-Jak się tu dostałaś? - był wyraźnie zaskoczony moją obecnością.
-To nieistotne. Wiem, co chcesz zrobić Mueterowi.
-Aar..
-Milcz. Ma na imię Mueter.
-Nie będziesz mi mówić, co mam robić, głupia Nefilim!
Uniósł rękę by użyć zaklęcia, ale byłam szybsza. Wyjęłam sztylet i rzuciłam nim. Ostrze wbiło się w ramię Mefita. Demon krzyknął i uderzył mnie w twarz z taką siłą, że upadłam na ziemię. 
-Susan! - usłyszałam głos Billa. 
Mefit uśmiechnął się i złapał mnie za ramiona. Przygwoździł mnie do ściany i spojrzał na mnie.
-Więc to jest twoje imię, głupia Nefilim. Pozwól, iż zrobię z ciebie moje pożywienie...
Przekrzywił głowę i uśmiechnął się diabelsko. Mój sztylet wysunął się z jego ramienia i wpadł w jego dłoń. Koniec ostrza dotknął mojego brzucha.
-Zostaw ją! - krzyknął Bill. 
Szarpnął za łańcuchy, a ze ściany posypał się tynk. Mefit odwrócił się w stronę brązowookiego. Nucąc podszedł do niego i ciął ostrzem jego policzek, po czym uderzył go w twarz. Kiedy chciał to zrobić ponownie rzuciłam kolejnym sztyletem, a dłoń demona upadła na ziemię z głośnym plaśnięciem.
-Nie dotykaj go - wycedziłam. 
Demon spojrzał na swojego syna. Jednym skokiem znalazł się przy nim. Kiedy się odsunął z klatki piersiowej Muetera wyciekała krew.
-Mam już pół serca mego syna. Teraz mogę w końcu dokonać jego pełnej przemiany... potrzebyję jeszcze tylko krwi Nefilim. Nie bój się, nie tknę cię - zwrócił się do mnie, po czym podszedł do Billa. 
Wtedy wyjęłam seraficki miecz i rzuciłam się na demona. 
-Anael - szepnęłam, a ostrze mojego miecza zaświeciło.
Cięłam wzdłuż, z ciałą demona wyciekła zielona posoka. Był oszołomiony.
-Mówiłam, że masz go nie dotykać - powiedziałam i wbiłam miecz po rękojeść w klatkę piersiową wroga. 
Miałam czekać na resztę Nocnych Łowców, ale nie obchodziło mnie to teraz. Po raz kolejny cięłam, a demon rozsypał się. Umarł. 
Jednym ruchem miecza rozkułam Billa i Muetera.
<Mueter?>

Od Muetera cd Susan, Billa

- Przepraszam, że nie zdążyłem cię uratować. 
Wszedł Mefit. Podszedł do mnie i ruchem ręki mocniej przykuł mnie do ściany. Spojrzałem na Billa, żeby się nie odzywał. 
- Czarna krew...tak jesteś już demonem, tylko te ciało Nefilim.
- Nigdy nie będę demonem i nie będę taki jak ty! 
- Crucio! 
Ból był coraz silniejszy. Zacisnąłem zęby, próbując nie krzyczeć. 
- HEHE. Boli. I będzie boleć bardziej, jeśli czegoś nie zrozumiesz. - Nie będę Demonem, NIGDY!
- Crucio! 
- Aaaaaa... 
Z bólu straciłem przytomność.
 (Bill,Susan)

Od Susan cd Muetera

Wpadłam do Instytutu jak burza. Wbiegłam po schodach i bez pukania wtargnęłam do pokoju Charlotte. Popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Co tu robisz? Gdzie Bill i Mueter?
-Jego ojciec po niego przyszedł. Zabrał Muetera i Billa gdzieś do swojej kryjówki. Musimy im pomóc.
Charlotte wstała. Jej mąż, Henry, patrzył na mnie z przerażeniem. Zerkał co chwilę na swoją żonę i na mnie. Po chwili pani Branwell wyszła z pokoju na korytarz.
-Wszyscy Nocni Łowcy powyżej osiemnastu lat przygotować się do wyjścia! Wszyscy! 
Wbiegłam do zbrojowni i złapałam łuk oraz seraficki miecz i kilka sztyletów, po czym dołączyłam do grupy Łowców w głównym holu.
-Powiedziałam powyżej osiemnastu lat - zwróciła się do mnie Charlotte.
-Proszę, pozwól mi iść. 
-Susan...
-Błagam. Jeśli się nie zgodzisz i tak znajdę sposób, żeby iść z wami.
Popatrzyła na mnie i westchnęła. 
-Dobrze. Powozy czekają na zewnątrz - zwróciła się do wszystkich. - Wsiadajcie po czterech do każdego. Ruszamy.
<Mueter?>

Od Muetera cd Billa, Susan

Kiedy upewniłem się, że się schowali, spoglądałem na niebo. Było piękne, takie jak zawsze sobie wyobrażam. Poczułem, jak ktoś za mną stoi. Nie odwracałem się. 
- Witaj, Synu... - dwa demony złapały mnie i odwróciły w stronę Ojca. - Dawno cię nie widziałem Mueter, a raczej Aaron. Twoja głupia naiwna matka nazwała cię Mueter.
-Nie nazywaj jej tak! - krzyknąłem. 
Podszedł do mnie i dał mi w twarz .
- Myślała, że ją kocham! Haha, dobre. Głupia i naiwna. 
- To ty jesteś głupi i naiwny! - krzyknąłem, próbując się wyrwać z rąk demonów. 
Mefit , bo tak się nazywał mój ojciec wyciągnął rękę w moją stronę i powiedział:
 -Crucio! 
Padłem na kolana z bólu. Wiedziałem, że to zaklęcie torturujące. Krzyczałem. Demony przykuły mnie łańcuchami do ziemi i poszły gdzieś. 
- Zakazuję ci tak mówić! Crucio! 
Znów krzyczałem z bólu. Krew zaczęła lecieć mi z ust. Te dwa demony, wróciły... z Billem i Susan. 
- Nie! - próbowałem oswobodzić się z łańcuchó , ale na marne. 
- Zamknij się Aaron! Crucio! 
Ból zadawany mi przez Mefita był coraz silniejszy. 
- Mueter! - krzyknęła Susan. 
- Zamknij się, głupia Nefilim. 
Ojciec ponownie na mnie spojrzał. Podszedł do mnie. Wziął jedną ręką moją głowę i kopnął mnie z całej siły w brzuch. Padłem na ziemię, choć dalej byłem przykuty. 
- Teraz mi nie uciekniesz! Za długo cię szukałem Aaron. 
Resztek sił powiedziałem: 
- Wypuść ich...a wrócę z tobą... 
- Ty nie masz wyboru, a ich zabiję ,bo tylko sprawiają problemy. Kiedy się odwrócił, ostatnimi siłami wyrwałem jeden łańcuch i uderzyłem go. Padł na ziemię, a w tym czasie uderzyłem demona, który trzymał Susan. 
- Crucio! - krzyknął Mefit.
 Padłem, straciłem przytomność, ale widziałem jak Susan ucieka. Billa już nie zdążyłem uratować. Obudziłem się w celi, przykuty silnie do ściany. Moja czarna krew leciała mi z głowy. Na ścianie obok był przykuty Bill. 
- Czy udało mi się uratować Susan? - spytałem.
- Tak - powiedział Bill.
 - Nic ci nie jest Bill ? - spytałem się z ciężkim oddechem. [Bill,Susan]

Od Susan cd Muetera

-Nie, zostaniemy z Tobą. Musimy cię znów sprowadzić do Instytutu, taki jest plan Charlotte.
Mueter chciał wyrazić swój sprzeciw, kiedy usłyszeliśmy czyjeś głosy. Z pewnością nie byli to Nocni Łowcy. 
-Schowajcie się - powiedział Mueter.
-Ale... - zaczął Bill.
-Już!
Bill złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w krzaki. Siedzieliśmy cicho, Mueter rozglądał się nerwowo. Czułam tylko obejmujące mnie ramiona Billa. Chłopak również był zaniepokojony.
<Mueter?>

niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Muetera cd Billa, Susan

-Nic nie rozumiecie! W instytucie miałem ochronę. Poza instytutem jej nie mam. Ojciec już po mnie idzie! Patrzcie. Pokazałem swoje znamię, które świeciło ciemną aurą. - Uciekajcie. Żeby uratować instytut muszę z nim iść. Pani Branwell dobrze wiedziała o ochronie. Teraz jestem wyszukiwalny. Praw­dzi­wi przy­jaciele to ci, którzy są przy to­bie, gdy dob­rze ci się wie­dzie. Do­pin­gujący cię, cieszący się z twoich zwy­cięstw. Fałszy­wi przy­jaciele to ci, którzy po­jawiają się tyl­ko w trud­nych chwi­lach, ze smutną miną, ni­by so­lidar­ni pod­czas gdy tak nap­rawdę two­je cier­pienie jest po­ciechą w ich nędznym życiu. Ale dziś musicie odejść, żebym mógł was uratować. 
[Bill,Susan]

Od Susan cd Billa

Obudziłam się w izbie chorych. Pierwsze co zobaczyłam, to twarz Billa. Uśmiechnęłam się do niego. Pogładziłam jego policzek, a wtedy zobaczyłam, że moja ręka jest okryta bandażem. 
-Nic ci nie jest? - zapytałam.
Zaśmiał się. Pokręcił głową i spojrzał na mnie.
-Leżysz w szpitalu z ręką poparzoną demoniczną posoką i pytasz, czy mnie nic nie jest. 
-Martwię się o ciebie... Bill, ten demon nazwał cię bratem...
Westchnął i wyprostował się.
-Pewnie dlatego, że mam w sobie krew demona. 
Uścisnęłam jego dłoń i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nie przejmuj się. Dobrze wiesz, że nie jesteś taki jak one. 
-Skąd ta pewność? Przecież co noc chowam się, by nikt mnie nie zobaczył, by nikogo nie skrzywdzić. 
Podniosłam się. Przeczesałam jego włosy palcami i odwróciłam jego twarz w swoją stronę. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Bill, nikogo nie skrzywdziłeś i wiem, że tego nie zrobisz. Robisz wszystko, żeby nas chronić. Wyciągnąłeś mnie stamtąd. Wszyscy wiedzą, że jesteś dobrym człowiekiem...
-Nie jestem człowiekiem, nie w pełni.
-Jesteś, Bill. To nie twoja wina, że tak się stało. Dla mnie i tak jesteś najwspanialszą osobą na świecie, pamiętaj o tym.
Pocałowałam go delikatnie i przytuliłam, gładząc jego plecy rękoma. 
<Bill?>

Od Billa cd Susan

Kogo obchodzi atak demonów. Łowcy poradzą sobie beze mnie. Muszą sobie poradzić, bo nie wspieram dalej tej walki. Wybiegłem z sali trzymając Susan na rękach. Musiałem szybko dostać się do szpitala…
Szlag! Dlaczego nikogo tu nie ma? Sanitariusze też są wojownikami, czy co?!
Musiałem myśleć szybko. Położyłem Susan na łóżku, a sam zacząłem szukać naparów leczniczych. Parę z nich wylałem, ale co z tego. Drżącymi rękoma wyjąłem odpowiedni eliksir. Teraz liczyły się sekundy…

Minęły już trzy godziny. Jestem zmęczony, ale spokojny. Susan już po chwili zaczęła oddychać regularnie i jej stan się poprawił. Moim zadaniem było pilnowanie jej na wszelki wypadek.
(Susan?)

Od Alexa cd Laury

-Nie martw się - powiedziałem głaszcząc ją po policzku. 
Tom spuścił wzrok i odwrócił głowę. 
-Ja... powinienem iść. Zobaczę, jak sobie radzą. 
Wyszedł zatrzaskując drzwi. Wróciłem spojrzeniem do Laury i przytuliłem ją. 
-Cieszę się, że nic ci nie jest.
<Laura?>

Od Laury cd Toma, Alexa

Naprawdę. Naprawdę. Dlaczego nie mógł zabrać mnie ze sobą? Mogłabym pomóc. Co jeśli coś mu się stanie? Co jeśli coś stanie się Tomowi? Nie chcę nawet znieść myśli, że mogą tam umrzeć, podczas gdy ja siedzę spokojnie w zamkniętym pokoiku…
Chciałam użyć mocy, żeby wywarzyć drzwi – ale w tym samym momencie Alex i Tom wparowali do pokoju jak burza.
- Wszystko w porządku? – spytałam, przejęta.
- Tak… - mruknął Alex. – Udało się nam uciec. Teraz czekamy tylko, aż…
- Wiem, co masz na myśli – spojrzałam mu w oczy. – Ja też chciałabym choć trochę im pomóc, ale… najlepszą pomocą w obecnej chwili jest pozostanie przy życiu.
Pokiwał głową niepewnie. Wiedzieliśmy, że mam rację, ale w naszych sercach pozostało jeszcze trochę niepokoju.
Przez chwilę spędzoną w ciszy mogłam dokładnie przyjrzeć się swoim przyjaciołom. Niesamowite, jak  łatwo mogłam ich dzisiaj stracić.
- Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo się cieszę, że nic wam nie jest – uśmiechnęłam się przez  łzy. – Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyście ucierpieli.
(Tom? Alex?)

Od Susan cd Muetera

-Spokojnie. Pani Branwell uznała, że tak będzie lepiej. Wszystko ci wyjaśnimy.
Mueter zasnął. Obudził się w lesie, nadal byliśmy przy nim.
-Pani Branwell chce dla ciebie dobrze. Postanowiła cię... wyrzucić... żeby potem znowu cię przyjąć. Zaufaj jej.
<Mueter?>

Od Muetera cd Susan, Billa

- Ja myślałem, że umieram, ale to gorszego. Środek zadziałał. Zasnąłem. Obudziłem się w lesie . Przecież pani Branwell mówiła, że mnie zostawi w instytucie. Prawdziwe chamstwo. Wypuściłem skrzydła. - bo życie to klęska przez­nacze­nia, to podłość lo­su, to pech, nie­szczęście, łgar­stwo, oszus­two, za­wiść, podłość, niena­wiść, zaz­drość, przet­rwa­nie, mdłości, cham­stwo i piekiel­ne roz­cza­rowa­nie, a na sam ko­niec... mar­twe ciało, które zas­ty­ga . . . na wie­czność. A po­tem za­pada się w ni­cość jak piasek, za­pom­niane wspom­nienie, dow­cip, pogłos­ka, czy choćby łza. Czułem wściekłość, wściekłość tego chamstwa. Już się zmieniałem, ale powstrzymałem się. Wydarłem się i siadłem na kamieniu. - Do ojca nigdy nie wrócę. Gdzie mam się podziać? Gdzie?

[Bill,Susan]

Od Sabiny

Jak zawsze trenowałam w siłowni, chciałam bardziej się podszkolić. Dzisiaj była moja kolej w kuchni, zrobiłam tradycyjne danie z mojego kraju, nie przejmowałam się czy komuś smakuje, lub nie. Wróciłam do pokoju, przebrałam się w mój strój i wyszłam oknem, by nikt nie nabrał podejrzeń. Po drodze spotkałam ludzi "Safraniego", który ma zamiar mnie zabić, ale to długa historia. Podeszli do mnie i zaczęła się walka, nagle zjawiła się szefowa i zaczęła mi pomagać. Po zwycięskiej bitwie Szefowa zapytała się mnie.
-Dlaczego uciekłaś?
-Chciałam powalczyć i pójść potrzebować... - powiedziałam.
-Mogłaś mi powiedzieć.
-Tak wiem.
Wróciłyśmy,ja od razu wzięłam gorący prysznic i zaczęłam medytować. Gdy zasnęłam, śniła mi się dziwna postać.
C.D.N

Od Susan cd Muetera

-Nie, Mueter. Chodzi o to, że wszyscy już wiedzą, że jesteś demonem. Nie pozwolą ci tu zostać. Przykro nam.
Milczał. Zaciskał pięści. Patrzył na nas z bólem w oczach. Uścisnęłam jego nadgarstek, a Bill położył mu dłoń na ramieniu. Do gabinetu weszła pielęgniarka.
-Muszę mu to podać - powiedziała pokazując nam strzykawkę.
Kiwnęliśmy głowami, a pielęgniarka wsunęła igłę w szyję Muetera i wlała płyn w jego żyły. Środek usypiający.
<Mueter?>

Od Muetera cd Billa, Susan

- Nie, nie...
Rozpłakałem się. Przecież musi być jakieś rozwiązanie. 
- Musi być jakieś rozwiązanie . Musi! MUSI! - krzyczałem. Kiedy się uspokoiłem powiedziałem: 
- Je­dynym bólem ja­ki prze­raża mnie w śmier­ci, jest to, że można um­rzeć nie z miłości. Bo umrzec za miłość, to piękna śmierć... Chwila, moment demony w stanie wściekłości mają stan regeneracji. Musimy ktoś mnie rozwścieczyć, ale najpierw przykuć, żebym nikomu nic nie zrobił. Jest nadzieja, jest! [Bill,Susan?]

Od Susan cd Billa

Tym razem to Bill przyciągnął mnie do siebie i wturlał się ze mną pod stół. Jak widać stworzenia nie znalazły naszej kryjówki. 
- Boję się, Bill. Gdybym chociaż wiedziała, co to jest... 
Przerwał mi mój własny krzyk, kiedy czarna, szponiasta łapa złapała mnie za piekący nadgarstek. Demon wetknął łeb pod stół i pokazał swoje ostre zęby. Bill wyjął swój sztylet i wbił go po rękojeść w ramię stwora. Ten syknął i spojrzał na niego.
-Brat brata? - wycharczał okropnym, cienkim głosem.
-Nie jesteś moim bratem. Ani ty, ani żaden z was.
Bill zamachnął się i odciął stworowi łeb. Z przerażeniem patrzyłam na rozlewającą się po podłodze zieloną posokę. Wyszliśmy spod stołu. Patrzyliśmy jak Nocni Łowcy toczą walkę z demonami. Pomogliśmy im w miarę naszych możliwości. Podłoga była śliska od krwi potworów i Łowców. Poparzenie na mojej ręce coraz bardziej mi dokuczało. Spojrzałam na nie. Sięgnęłam po stelę, by narysować na skórze runę leczniczą. Z przerażeniem zauważyłam, że jej nie mam. Wszystko zaczęło się rozmazywać. Upadłam na podłogę. Usłyszałam głos Billa, wołający moje imię. Później nastąpiła ciemność.
<Bill?>

Od Toma, Alexa cd Laury

Odepchnąłem ją kilka metrów od siebie, kiedy skoczył na nas demon. Z trudem utrzymywałem go z dala od siebie. Stworzenie padło trafione sztyletem Alexa stojącego kilka metrów dalej.
-Laura, uciekaj! - krzyknąłem. - Alex, zabierz ją stąd! - poleciłem chłopakowi, gdy widziałem, że Laura nie ma zamiaru się ruszyć.
Chłopak wziął ją za ramiona i wyprowadził z sali.
***
-Musimy iść - powiedziałem, kiedy próbowała się wyszarpać.
-Ale...
-Wrócę po niego.
Z racji, że niedaleko znajdował się mój pokój, wepchnąłem ją do niego i zamknąłem drzwi na klucz, po czym udałem się na pomoc innym.
<Laura?>

Od Billa cd Susan

Byłem całkowicie przerażony. Przerażony chaosem, przerażony o życie zarówno moje jak i mojej ukochanej, przerażony bezradnością. Ale najbardziej przerażał mnie fakt, że… 
- Susan, ja… - szepnąłem. – Nie mam pojęcia. 
(Susan?)

Od Susan cd Billa

- Nie zostawię cię - powiedziałam. 
Otworzył usta, żeby wygłosić swój sprzeciw, ale wiedział, że to nic nie da. Jestem zbyt uparta. 
- Uważaj! - krzyknęłam i odepchnęłam go wyciągając seraficki miecz i tnąc demona na pół. 
Jęknęłam cicho, kiedy jego posoka zaczęła wypalać skórę na moim nadgarstku.
 - Co to jest? - zapytałam patrząc na martwego demona. 
<Bill?>

Od Laury cd Toma

Jego słowa jednocześnie rozlały we mnie ciepło i… ból. 
- Naprawdę?... – szepnęłam z niedowierzaniem. 
Pokiwał głową nieśmiało. Na moich oczach zniknęła jego zwyczajna odwaga. Tym razem martwił się, nie uzyskując odpowiedzi. Coraz bardziej tracił pewność siebie. 
- Tom… ja… (Tom?)

Od Billa cd Susan

O nie… Nie dziś… Nie teraz… Nie gdy ona tu jest… 
- Uciekaj, Susan – chwyciłem ją mocno za ramiona. – Ukryj się gdzieś, gdzie będziesz bezpieczna. Proszę. 
(Susan?)

Od Toma cd Laury

Chwilę później tańczyliśmy wraz z innymi na środku sali. 
- Laura, chciałbym ci coś powiedzieć. 
-Tak? O co chodzi? 
Wziąłem głęboki oddech. 
- Laura, odkąd się tu zjawiłaś nie mogę przestać o tobie myśleć. Niedawno zrozumiałem, że cię kocham. 
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Zaczerwieniłam się lekko. W jego oczach było tyle radości…
 - Oczywiście – uśmiechnęłam się szeroko i podałam mu dłoń. (Tom?)

P.S 
Laura nie umie liczyć. Miało być pięć linijek opowiadania. Matematyka się kłania xD

Od Susan cd Billa

- Dobry wieczór, książę - uśmiechnęłam się patrząc na Billa. 
-Dobry wieczór, Susie - uśmiechnął się delikatnie. 
Poprowadził mnie korytarzem w stronę sali balowej. Chyba nie muszę mówić, że wyglądał niesamowicie. 
- Jeju... - jęknęłam. 
- Coś się stało? - zapytał. 
- Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, jak niska jestem. 
Zaśmiał się. 
- Nie. Jesteś wysoką dziewczyną. To ja wyglądam jak żyrafa. Zaśmialiśmy się. Kiedy weszliśmy na salę, była ona ozdobiona w zwisające z sufitu serduszka. 
- Matko, tyle różowego...
 - Dasz radę - uśmiechnął się. 
Kiedy rozbrzmiała muzyka poprosił mnie do tańca. Byłam naprawdę szczęśliwa, mogąc znajdować się w tym miejscu właśnie z nim. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Słyszałam ciche bicie jego serca. Nagle usłyszałam też odgłos pękającej szyby. Odwróciłam głowę w stronę okien, jak inni Łowcy. Kiedy szyby pękły Bill zasłonił mnie chroniąc przed odłamkami szkła. Gdy znów spojrzeliśmy w miejsce, gdzie przed chwilą znajdowały się piękne witraże, zobaczyliśmy grupę małych, czarnych istot. Demony. 
<Bill?>

Od Toma cd Laury

- Martwisz się czymś? - zapytałem. 
- Nie. Wszystko w porządku. 
Uśmiechnąłem się po raz kolejny. Kiedy na sali słychać już było muzykę, wyciągnąłem dłoń w stronę Laury.
 - Mogę prosić? 
<Laura?>

Od Billa do Susan

Tyle godzin, minut, sekund minęło od kiedy wyznaliśmy sobie miłość. Ciągle jednak boję się, że pewnego dnia się obudzę i okaże się, że nigdy jej  nie poznałem. Za każdym razem, gdy patrzę jej w oczy, niepewność znika – albo przynajmniej zostaje wyparta. Cieszę się jak wariat, że zgodziła się pójść ze mną na bal. Po raz kolejny uśmiecham się do niej radośnie. Widziałem, że trochę się denerwuje na myśl o tłumie, ale starałem się stopić jej smutek ciepłym uśmiechem.
Tego dnia zwyczajnie nie mogłem się nadziwić jej pięknu. Włosy spięte w kok, ta delikatna, czarna sukienka, a na koniec ta olśniewająca radość w jej oczach. W moim rankingu cudów świata zajęła wszystkie miejsca.
(Susan?)

Od Laury cd Toma

Widać było po nim, że był szczęśliwy. Ja też powinnam, prawda? Problem w tym, że cała ta skomplikowana sprawa nie dawała mi spokoju. Chciałam porozmawiać o tym z Alexem, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Jakby rozpłynął się w powietrzu… Cóż, pozostało mi odrzucenie zmartwień, prawda? W końcu to będzie miły wieczór. Ciepły uśmiech Toma nie pozostawiał co do tego żadnych złudzeń. Odwzajemniłam gest. Na powrót byłam beztroska. No, może prawie. Przysięgłabym, że ktoś cały czas mnie obserwuje. I nawet wiem kto…
(ktoś?)

Od Toma cd Laury

Szliśmy korytarzem w stronę sali balowej. Uśmiechnałem się do przyjaciółki z oczami wypełnionymi radosnym iskierkami.
Nadal nie mogłem uwierzyć, że się zgodziła. Pięknie wyglądała w niebieskiej sukience sięgającej ziemi. Patrzyłem na nią z podziwem i zachwytem.
<Laura?>

Od Billa cd Susan

Wpatrywałem się w jej oczy niczym w obraz. Może faktycznie nim były…
- Ja ciebie też, moja królewno.
Przytuliła mnie z najbardziej promiennym uśmiechem jaki świat widział. Wtuliła twarz w moje rozczochrane włosy i zaciągnęła się ich zapachem.
- Nie pachną lawendą – oświadczyła z radością.
Zaśmiałem się.
- W rzeczy samej. Gdy cię poznałem, wyrzuciłem z mojego pokoju nawet przedmioty o lawendowym kolorze.

Od Laury cd Toma

Unika odpowiedzi. Oj, już widzę jak bardzo jej unika. To chyba zły znak… Zamrugałam parę razy. Chyba nie powinnam go denerwować tym pytaniem… zresztą boję się odpowiedzi. Jednak… muszę znać prawdziwą wersję wydarzeń. 
- Tom… - wydusiłam z siebie. 
Odwrócił się ze źle skrywanym przerażeniem w oczach. Wiedział, o co zapytam… a ja wiedziałam, że nie będzie mnie okłamywał. Nie mogłam… nie mogłam o to zapytać. 
- Mam nadzieję że wszystko się ułoży – uśmiechnęłam się lekko. 
- Dzięki – odparł z wyraźną ulgą. 
Gdy wyszedł, zdałam sobie sprawę z tego, w co się wpakowałam. (Ktoś?)

Od Susan cd Billa

Wsunęłam palce w jego włosy. Poddałam się całkowicie jego pieszczotom. Czułam jego dłonie na swoich plecach, jego usta muskające czule moje wargi. Pieścił mój język swoim, gdy mierzwiłam jego włosy. Oderwałam się od niego, by spojrzeć mu w oczy.
- Kocham cię, Bill...
<Bill?>

Od Toma cd Laury

Spuściłem wzrok. Tak, posunąłem się odrobinę za daleko. Postanowiłem ukryć zażenowanie i uśmiechnąłem się.
 - Muszę już iść, Lauro. Mueter sam się nie przeprosi - zaśmiałem się. 
<Laura?>

Od Billa cd Susan

Czułem, że to co robię sprawia jej przyjemność… i to wielką. Już po chwili mój język tańczył delikatnie w jej ustach, moje dłonie pieściły jej ciało. Słyszałem jej cichy oddech. Przejęła inicjatywę, delikatnie muskając moje wargi swoimi i przygryzając je delikatnie. Wtulaliśmy się w siebie, a ja gładziłem dłońmi jej policzek i plecy. 
(Susan?)

Od Susan cd Billa

Uśmiechnął się miło i oparł czoło o moją głowę. Tak się cieszę, że go mam... Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Pogładził mnie delikatnie po policzku. Objęłam jego szyję rękoma i uśmiechnęłam się delikatnie. Nasze twarze znajdowały się coraz bliżej siebie. Po chwili poczułam jak jego miękkie i ciepłe usta dotykają moich warg. 
<Bill?>

Od Laury cd Toma

Serce przez chwilę przestało mi bić. Musiałam chwilę odczekać, żeby przetworzyć fakty.
 - Tom?... – zaczęłam. 
- Słucham? – szepnął. 
- Czy ty… - nie zdołałam wydusić z siebie więcej. Wyglądało na to, że wie, o czym mówię. 
(Tom?)

Od Toma cd Laury

Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją do siebie.
 -Dziękuję - powiedziałem cicho. -Nawet nie wiesz, jak wiele to dla mnie znaczy. 
Ucałowałem czubek jej głowy, po czym zastanowiłem się, czy nie poszedłem o jeden krok za daleko. 
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Tom przecież wcale mnie nie traktuje jako coś więcej niż przyjaciółkę, prawda? Zapewne będziemy się dobrze bawić. Tylko… co z Alexem? Jako ostatnie słowa powiedział, że jeszcze się zobaczymy. Ale kiedy to będzie… tego nie wiem. Chyba nikt nie ucierpi, jeżeli pójdę na bal z moim przyjacielem, prawda? Uśmiechnęłam się ciepło. 
- Jasne, że tak. 
(Tom?)

Od Billa cd Susan

- Me serce wykonuje w tej chwili podniebne skoki – zaśmiałem się i pocałowałem ukochaną. – To będzie niezapomniany wieczór. Sprawię, że poczujesz się jak prawdziwa księżniczka.
- Nie wątpię w to – uśmiechnęła się ciepło. – Ale twoja miłość mi wystarczy, kochanie…
(Susan?)

Od Toma cd Laury

- Wszystko w porządku? - zapytałem patrząc na nią.
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się.
- Tak, jest dobrze.
- Więc... chciałabyś pójść ze mną na bal? - zapytałem i uśmiechnąłem się delikatnie.
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Zaczerwieniłam się. Nie będę mówić, że nie pamiętam. Tom podszedł do mnie z szarmanckim uśmiechem i kazał zamknąć oczy. Gdy pozwolił mi je otworzyć, moim tęczówkom ukazało się jego rozanielone oblicze. W rękach trzymał karteczkę z napisem – czy będziesz ze mną tego wyjątkowego dnia?
Zapytał mnie wtedy, czy pójdę z nim na bal. Ucieszyłam się, ale i speszyłam. Odebrało mi mowę na parę minut…
A potem wydarzył się incydent z Mueterem, Tom usłyszał pierwsze krzyki i hałasy. Nie chciał mnie zostawiać, ale nie mógł zostawić brata ani parabatai…
Wtedy byłam… nawet bardziej niż chętna. Ale wtedy… nie wiedziałam również, co myśleć. Czy pozostawić wspomnienia za sobą?...
Teraz nadszedł moment, w którym kontynuujemy temat. A ja wiem więcej, niż… wcześniej…
(Tom?)

Od Susan cd Billa

Zaśmiałam się i popatrzyłam na Billa z uśmiechem. 
- Ależ oczywiście, paniczu Kaulitz. Będę zaszczycona mogąc znaleźć się tego dnia, jak i każdego innego, u twego boku.
 <Bill?>

Od Billa cd Susan

Uśmiechnąłem się lekko. 
- Niektórzy nie zawsze mogą być pewni – podniosłem się z łóżka. Gestem kazałem usiąść mojej rozanielonej ukochanej. Posłuchała, ale zamiast obok – usiadła na mnie. 
- Mam do ciebie pytanie, jeśli już jesteśmy przy tym temacie. Zachichotała cicho. 
- Słucham uważnie. 
- Droga niewiasto, wybierzesz się wraz ze mną na Wielki Bal Walentynkowy, a w skrócie WBW? Radość wypełniłaby moje młodzieńcze serce, a pragnę okazać ci względy najlepiej jak umiem. Zapytuję więc… czy zechciałabyś uczynić ze mnie swego rycerza na tę jedną noc? 
(Susan?)

Od Toma cd Laury

Zaśmiałem się. 
- Żartuję. Bardzo cię lubię, ale Susan to moja jedyna kandydatka na parabatai. Też pomaga mi w wielu rzeczach. Swoją drogą, nie odpowiedziałaś jeszcze na moje pytanie, które zadałem ci wczoraj wpadając jak idiota do twojego pokoju. 
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Nieco mnie to zdziwiło. Zmienić? Lubi mnie na tyle, żeby chociaż pomyśleć o zmianie parabatai? Lubi…. A raczej… 
- O co chodzi? – zmartwił się. 
- Ja… po prostu nie spodziewałam się, że aż tak mnie… 
(Tom?)

Od Toma cd Laury

- Nie wiem... Może trzeba ci w czymś pomóc? - zapytałem i uśmiechnąłem się. 
Objąłem ją ramieniem i przytuliłem. Nie robiłem nic, na co by się nie zgadzała. Uwielbiałem spędzać z nią czas. 
- Szkoda, że nie można zmieniać parabatai... - powiedziałem, a Laura spojrzała na mnie z przerażeniem. 
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Uśmiechnęłam się szerzej. 
- Też się cieszę, że cię mam, Tom – odgarnęłam sobie włosy z oczu. – Bez ciebie nie miałabym komu doradzać. Wtedy nie miałabym kariery mędrca. 
Zaśmiałam się zanim zdążył zareagować. 
- Tylko dlatego ci na mnie zależy? – udawał smutek, ale i tak widziałam w jego oczach nietypowe refleksy szczerości.. 
- Przestań – szturchnęłam go delikatnie w ramię. – Przecież jesteś świetny i ciężko cię nie lubić. Poza tym ty też często mi pomagasz, prawda?
 (Tom?)

Od Susan cd Billa

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i zaczęłam się chaotycznie śmiać. Bill dołączył do mnie chwilę później. Nagle usłyszeliśmy trzask zza drzwi. Podeszłam do nich i powoli je otworzyłam. 
- Tom! Gdzie tak biegniesz? 
- Jak to gdzie? Do Laury! 
Pokręciłam głową i zaśmiałam się cicho. Mój wzrok napotkał kartkę na ścianie naprzeciw moich drzwi. Razem z Billem wyszłam z pokoju i przeczytaliśmy informację. 

"We wtorek odbędzie się bał z okazji walentynek. Miło by było, gdybyście przyszli w parach. 
Charlotte." 

To już za trzy dni... 
- Teraz wiem, czemu tak się spieszył do Laury - uśmiechnęłam się. <Bill?>

Od Billa cd Susan

Jakaś część mnie wciąż czuła się, jakbym śnił. Jakby to wszystko nie działo się naprawdę, a ja lunatykowałbym tylko po własnym pokoju i szeptał czułe słowa do jednego z foteli. Dziwnym jednak było, że fotel miał bijące serce. Uśmiechnąłem się. Wolę Susie od krzesła. 
- Ja też cię kocham, Susan. Najbardziej na świecie – szepnąłem wtulając się w nią mocniej. Pomyślałem chwilę i uniosłem brew. – I nigdy nie bądź zazdrosna o fotele, które obściskuję nocą.
(Susan?)

Od Billa cd Muetera

Spojrzałem przyjacielowi w oczy. Z trudem hamowałem łzy. Nie wiem, jak mu to powiedzieć…
- Co się stało? – powtórzył pa minucie ciszy.
Opuściłem wzrok. Oboje przecież wiedzieliśmy, jak to wszystko się skończy…
- Mueter… - szepnąłem. – To koniec…
(Mueter?)

Od Toma cd Laury

-Wiem, przeproszę go przy najbliższej okazji - uśmiechnąłem się do niej. 
Odwzajemniła uśmiech, dzięki czemu zrobiło mi się cieplej na sercu. 
- Cieszę się, że mam taką przyjaciółkę. Nie wiem, czemu Susan jest moją parabatai - zaśmiałem się. 
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Spojrzałam na Toma z lekkim niedowierzaniem. Nie znałam Muetera zbyt dobrze, ale nigdy nie wydawał mi się zły. Był dobrym kumplem mojego przyjaciela, a to wystarczy żeby nie uznać go za czarny charakter. Poza tym… w jego oczach nigdy nie widziałam nienawiści. Co najwyżej strach… Mój przyjaciel wpatrywał się w moje tęczówki z pewnego rodzaju ulgą i… nadzieją. Wyglądało na to, że byłam jedyną której może się zwierzyć. 
- Tom, rozumiem o co ci chodzi - zaczęłam. – Wiem, że mu nie ufasz, że patrzysz na niego pod pryzmatem jego ciemniejszej strony. 
Położyłam mu dłoń na ramieniu. Już wiedział, że się z nim nie zgodzę. Spojrzał w ziemię i westchnął cicho. 
- Mueter nie składa się tylko ze zła – starałam się uważnie dobierać słowa. – Jego pochodzenie nie zależy od niego. Z tego, co mówisz, nigdy nie chciał być demonem. Nigdy nie chciał skrzywdzić Billa ani Susan. Ciebie też nie. 
- Skąd ta pewność? – z powrotem podniósł wzrok. Powoli tracił pewność siebie. 
- Zamykał się w pokoju, pamiętasz? Gdy tylko czuł, że coś się dzieje, izolował się. Nie chciał narażać nikogo prócz siebie. Muszę przyznać, że twoje podejście do niego było dość metodyczne. Nie zwróciłeś uwagi na to, jaki jest w środku… 
Tom z każdym moim słowem coraz bardziej chciał zapaść się pod ziemię. Wyglądało na to, że tylko ja mogę na niego wpłynąć. Nie chciałam jednak sprawiać mu tyle bólu… Przytuliłam go mocno. Odwzajemnił gest. 
- Tom, wiem że ciężko ci zmienić o nim zdanie, ale przynajmniej spróbuj być bardziej tolerancyjny. I… naprawdę powinieneś go przeprosić. 
(Tom?)

sobota, 8 sierpnia 2015

Od Muetera cd Susan, Billa

- Głodny nie jestem, na razie - zaśmiałem się. - Na razie dzięki. Kiedy spadałem, myślałem że umrę. Nagle poczułem, że zacznie się atak. 
- Susan trzymaj mnie. Szybko! 
Znowu dostałem drgawek i straciłem przytomność. Śniła mi się matka, mówiła mi : Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu.Są ta­cy, którzy uciekają od cier­pienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu po­magać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia. Za­myka się w sobie. Żad­na wiel­ka miłość nie umiera do końca. Możemy strze­lać do niej z pis­to­letu lub za­mykać w naj­ciem­niej­szych za­kamar­kach naszych serc, ale ona jest spryt­niej­sza – wie, jak przeżyć. Byłem już pół przytomny. Pobierali mi krew do badań . 
- Panie doktorze on ma czarną krew. 
Tyle pamiętam obudziłem się na następny dzień. 
- Bill, Susan, co się stało ? - spytałem. 
[Susan,Bill]

Od Susan cd Muetera

-Nie martw się, zawsze będziemy z tobą. A Tomem się nie przejmuj. Przejdzie mu - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-To co? Co możemy dla ciebie zrobić? - zapytał Bill. - Nakarmić, przeczytać coś? Wiem, przeczytam mu tą poezję, którą tak kocha.
-Nie! -Mueter miał na twarzy wyraz przerażenia.
Bill i ja zaczęliśmy się śmiać.
<Mueter?>

Od Muetera cd Billa, Susan

- Dziękuje przyjacielu. Uścisnąłbym Cię, jestem w gipsie i jeszcze przywiązany do łóżka. - zaśmiałem się lekko. - Chciałem inaczej o tym wam powiedzieć. Ale teraz przyszła pora powiedzieć prawdę o rodzinie . Moja matka była nocnym łowcą, a ojciec demonem. Matka była zakochana w ojcu, ale on chciał ją tylko wykorzystać. Jak matka ujawniła się, że kocha demona, on ją porwał i zapłodnił. Po 9 miesiącach urodziłem się ja. Wtedy ją zabił a mnie wychowywał. Nigdy nie czułem tego zła co on. Przez to, że to on mnie wychowywał jestem w pełni demonem. Kiedy skończyłem 12 lat uciekłem od niego i przyjąłem postać Nocnego Łowcy, i przyszedłem do Instytutu. - widać było po mnie, że trudno było mi to opowiadać - Każdego dnia boje się, że może mnie znaleźć. Myślicie, że po tylu latach by mnie nie poznał. Nie prawda, pozna mnie szybko . Mam na ręce znamię, nawet kiedy jestem pod postacią nocnego łowcy to dalej widać znamię. 


-Naprawdę nie chciałem was skrzywdzić. To wszystko przez wściekłość . Kiedy Tom powiedział mi, że mam się do was nie zbliżać, wtedy się wściekłem. Bo oprócz was nie mam nikogo. Bo mój ojciec, nie jest dla mnie ojcem. Ale też jest mi głupio, bo narażam Instytut na atak demonów, które mają zadanie mnie odszukać. Te hałasy co ode mnie słychać z pokoju, wtedy się przemieniam. Nie powiedziałem wam wcześniej, bo myślałem, że trącicie do lochów i zabijecie. Są w życiu chwi­le, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wte­dy właśnie oka­zuje się... że jed­nak może. 
[Bill,Susan]

Witamy nową członkinię!


Sabina

Od Toma cd Laury

Westchnąłem cicho i uspokoiłem się.
-Jasne, wejdź,
Otworzyła drzwi i wetknęła głowę do mojego pokoju. Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Wejdź, nie zjem cię - zaśmiałem się niepewnie. 
Weszła do pokoju i usiadła obok mnie. 
-Co byś chciała? - zapytałem z uśmiechem na twarzy. 
Laura wzięła głęboki oddech i spojrzała na mnie.
-Czym się tak zdenerwowałeś? Tylko mi nie mów, że wszystko w porządku - powiedziała.
Westchnąłem i opowiedziałem jej o całej historii z Mueterem.
<Laura?>