Chronią Nas Mechaniczne Anioły

Chronią Nas Mechaniczne Anioły
,Ave in perpetum, frater, ave atque vale." - ,,Bądź pozdrowiony na wieki, bracie, witaj i żegnaj."

wtorek, 13 grudnia 2016

Od Susan cd Muetera

Wyszłam z Instytutu, aby ochłonąć. Inni chcieli mi potowarzyszyć, ale chciałam być sama. Powoli zeszłam po schodach, śnieg skrzypiał pod moimi nogami.
Usłyszałam, że ktoś krzyczy. Kilka metrów dalej stał Mueter. Z jego gardła wydobywał się okropny wrzask. Na jego ciele widniały runy, płonące runy.
Podbiegłam do niego i wyciągnęłam stelę, po czym przytknęłam ją do jego skóry i zaczęłam rysować. Płomienie zniknęły, a ja zaciągnęłam chłopaka do Instytutu.
-Wezwijcie Magnusa, szybko! - poleciłam, nie chciałam, aby płomienie znów się pojawiły.
-Nie ma go w domu - powiedział Jace. - Chcieliśmy coś od niego, ale nie dostaliśmy odpowiedzi.
Nagle czarownik pojawił się pośrodku pomieszczenia.
-Mefit był u mnie - oznajmił i niemal od razu podszedł do Muetera.
-Jest gdzieś tu? - zapytał Tom.
-Na zewnątrz.
-Pójdę po niego i zaprowadzę do Sanktuarium - odpowiedział mój parabatai i wyszedł.
Mefit nie mógł wejść do Instytutu, ponieważ to poświęcona ziemia, a on jest wampirem. Mueter jest nim tylko połowicznie, dlatego mógł tu być. Podobnie jak Bill - krew Nefilim zapanowała nad demoniczną, której została tylko cząstka.
Kolejna zastanawiająca rzecz. Dziecko Nefilim posiadające demoniczną krew powinno być czarownikiem, a Bill nim nie jest...
Wszystko staje się coraz dziwniejsze.
-Co z nim? - zapytał Bill.
-To ma coś wspólnego z Mueterem I i Kateriną - odpowiedział. - Najlepiej będzie, jeśli Mueter zostanie w Instytucie, dziadkowie nie mogą tu wejść. Tylko Nefilim może otworzyć drzwi Instytutu, a wampiry i demony nie mogą też kroczyć po poświęconej ziemi. Nie wejdą.
Po tych słowach zaprowadziliśmy Muetera do izby chorych.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry do Susan/Magnusa

-Mueter, ja zaraz przyjdę-powiedział ojciec, a tak naprawdę poszedł po Magnusa, żeby coś poradził. Dalej nie dawał mi spokoju ten fakt. Kira wygląda jak moja babka, a jeśli to jest prawda i jesteśmy rodziną? Przeszedł przeze mnie dreszcz. Ogarnęło potężne rozkojarzenie. 
-Co się dzieje?-spytałem bezradnie samego siebie. 
Dostałem kolejną wizję. Mój dziadek u Clave. Jak po kolei morduje ich, bez większego trudu. Pojawiła się przede mną Katerina, która była w mojej głowie. Zaczęła niewyobrażalnie krzyczeć. Nie mogłem wytrzymać. Wziąłem kurtkę i wybiegłem. Złapałem się za głowę i coraz szybciej biegłem. 
-Zostawcie mnie w spokoju-warczałem ze wściekłości. 
Na moim ciele zaczęły pojawiać się najróżniejsze runy. Ja ich nie rysowałem. Każda mnie bolała i pokrywała całe moje ciało. Byłem w lesie. Wtedy zobaczyłem go. 
-Dołącz do mnie, a skończę mordować Clave i skończy się twoje cierpienie. 
-Nigdy... 
Biegłem dalej nie patrząc na nic. Ból był taki potężny, że zdarłem z siebie kurkę i bluzkę. Tylko spodnie na mnie zostały. Widziałem jak każda runa na mnie się pali. Byłem przed instytutem, a ból stawał się coraz mocniejszy. Zacząłem krzyczeć aby chociaż na chwile przestać myśleć o tym bólu. [Susan? Magnus?]

niedziela, 11 grudnia 2016

Od Kiry cd Muetera

Całymi dniami chodziłam po domu, przenosząc się z piętra na piętro. Nie chciało mi się nic, życie ze mnie upływało na myśl, że Mueterowi coś się stało. Pewnie leżał w łóżku nieprzytomny.
Czarownik co jakiś czas zerkał w moją stronę, tak samo jak Alec. Miałam dziwne wrażenie, że coś przede mną ukrywają. Czyżby chodziło o Muetera?
-Alec, o co chodzi? - zapytałam, gdy stanął obok mnie w kuchni, by zaparzyć herbatę.
-Martwimy się o ciebie i o Muetera - odpowiedział.
-Ty? O Muetera? - zapytałam z niedowierzaniem.
Alec uśmiechnął się blado i obdarował mnie smutnym spojrzeniem swoich błękitnych oczu.
-Polubiłem go - odparł.
Nie zadawałam więcej pytań. Pomyślałam, że odwiedzę Instytut, żeby zobaczyć, jak się trzymają. Pani Branwell na pewno jest zdruzgotana, jak Bill i Susan.
-Wychodzę - oznajmiłam zdejmując płaszcz z wieszaka.
-Pójdę z tobą - rzekł Alec. - Wiesz, co się teraz dzieje, nie powinnaś chodzić sama.
Skinęłam głową, po czym wyszliśmy. Całą drogę przemilczeliśmy, a gdy weszliśmy do Instytutu zastaliśmy obraz smutku. Nawet Tom był markotny, chociaż niespecjalnie pałał miłością do Muetera.
Przywitali nas lekkimi uśmiechami.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

Ojciec przyniósł kroplówkę z krwią i koc. Przez rurkę dawał mi krew, abym zyskał siły. Leżałem, nie mogłem się ruszać. Przeszedłem wielki szok, bo jeśli Kira wygląda jak moja babka i jest jej sobowtórem, to znaczy, że muszą być spokrewnione. Czy sobą, którą tak bardzo kocham ponad życie, nie mogę kochać, bo jest rodziną. Nagle przez moje ciało przeszedł impuls elektryczny i obudziłem się. Czułem ból i ogromny gorąc. Mefit zaczął się martwić. Moje oczy powiła czerń, a ja zacząłem nieludzko krzyczeć. Miałem wizje, a raczej mój dziadek łączył się z moim umysłem. Obserwował panią Branwell, a potem poszedł do dalszego miasta i zaczął mordować, a jego żona ożywiała ich i tworzyła z nich swoich sługów. Kiedy to się skończyło nie mogłem oddychać, dopiero, jak mnie ojciec wyrzucił z transu. 
-Zawołam Magnusa-powiedział ojciec przerażony. 
-Nie-ledwo co wykrztusiłem, łapiąc go za rękę. Objął mnie i kazał się położyć. 
Teraz spałem długo, bardzo długo. Mimo, że ciągle leżałem czułem ogromne zmęczenie. Jednak pewnej nocy obudziły mnie szmery. Podniosłem się do pozycji siedzącej i zacząłem obserwować, co się dzieje. Wtedy zobaczyłem postać kobiety w drzwiach. Kira-pomyślałem, ale zaraz dowiedziałem się prawdy. To była Katerina. Z nadnaturalną prędkością podbiegła do mnie i złapała mnie za szyję. Zaczęła dusić. Nie zdołałem nic powiedzieć. 
-Jaki kochany syneczek, swoje dziecko uratował. Teraz cię nikt nie uratuje. Teraz Mueter I, jak ty tu giniesz gniotku porwał tą twoją wielką miłość. Ale tak naprawdę... 
Wtedy się wkurzyłem. Rzuciłem ją o ścianę i rzuciłem się na nią. 
-Gdzie jest Kira?!-wywrzeszczałem. Ona się tylko śmiała, bardzo głośno. 
Obudziłem się zlany zimnym potem. Nie wiem co się ze mną dzieje. Zacząłem płakać. 
Co się ze mną dzieje?-powiedziałem. 
Ojciec przyszedł i objął mnie, nie pytając co się stało. 
[Kira?]

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Od Kiry cd Muetera

Ojciec nie marnował czasu, otworzył bramę i przeszedł przez nią, a zaraz za nim wskoczył Alec tuż po tym, jak posłał Jace'owi, swojemu parabatai, krótkie lecz znaczące spojrzenie.
Czarownik położył mnie na łóżku i położył jedną dłoń na moim czole, drugą na sercu. Zaczął szeptać jakieś zaklęcie, którego nie znałam. Różnobarwne płomyki pojawiły się na jego rękach.
Odsunął się ode mnie i odetchnął, gdy otworzyłam oczy. Chciałam się podnieść, lecz Alec popchnął mnie delikatnie z powrotem na łóżko.
-Leż - powiedział łagodnie.
Posłuchałam go. Zastanawiałam się, co z resztą, co z Mueterrem. Czy ci ludzie odeszli? Czy ktoś z moich przyjaciół ucierpiał?
Miałam nadzieję, że nie.
Alec i ojciec wyszli zostawiając mnie samą. Odwróciłam się twarzą do okna i zasnęłam rozmyślając.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

-Mueter starczy mamy co chcieliśmy nie doprowadź do swojej klęski-mówiła Katerina. 
-Jeszcze wrócimy, ale z końcem tego świata-rzekł mój dziadek i zniknęli. Tak po prostu, zniknęli, rozpłynęli się, uciekli. 
Wtedy do sali przepychając się przez Nefilim wpadł Mefit. 
-Czarowniczku, jeśli nie chcesz aby córunia była wampirem to zabierz ją stąd i lecz. Ma w sobie krew mojego syna-powiedział szybko nawet się nie patrząc na Magnusa.
-Odejdź stąd!-wywrzeszczała Susan. 
-Chce uratować swojego syna! 
-To czemu wcześniej nie przyszedłeś?-powiedział zły Bill.
-Ciekawe jakbyś się czuł jakby własny ojciec skręcił ci kark i jeszcze wyssał z ciebie krew -odparł ironicznie Mefit. Wziął mnie na ręce i szybko stamtąd wybiegł. 
Biegł lasem, aż do momentu natrafienia czarownice. 
-Witaj, Milianio. Wiesz co robić. 
Czarownica przeniosła nas do jaskini z mojego snu. Do rodzinnego kraju matki naszego rodu, czyli Belgii. Skały rozstąpiły się przed nami. Ojciec położył moje ciało na kamiennym stole, wokół trzech marmurowych posągów. 
-Czego chcesz Demonie?-rozległ się po jaskini donośny głos. 
-Oddajcie synowi mojego, z przepowiedni mego ojca zrodzony. Oddajcie mu życie. 
-Co dajesz w zamian? 
-Póki szczęścia mój syn nie zazna w formie syna lub córki pierworodnej, daj mi żyć abym go mógł wspierać. W dzień zaznania syna mego szczęścia ja oddaje swój żywot tobie. 
-Przysięga została zawarta -jeden posąg ruszył się i na klatce piersiowej naprzeciwko serca Mefita narysowało znamię przysięgi wieczystej. 
Posąg wrócił do okrągłego stoły i trzy krople krwi ojca padły na moje usta. Drugi posąg dał na moje wargi trzy źródlane krople wody, a ostatni posąg trzy krople złotej substancji. Rozbłysło się światło i posągi stały się tak jak przedtem nieruchome. Mefit dotknął mojego serca. 
-Bije. 
Wziął mnie na ręce, wrócił do tamtej czarownicy i pojawiliśmy się w domu. Położył mnie na łózko w moim pokoju. 
-Nigdy nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić-powiedział Mefit. 
[Kira?]

niedziela, 4 grudnia 2016

Od Kiry cd Muetera

W moich oczach zebrały się łzy, nie mogłam w to uwierzyć.
Zobaczyłam, że ta kobieta, Katerina, zbliżyła się do mnie. Wyciągnęła rękę w moją stronę.
Wtedy ściana znów wybuchła, do środka wsypali się Nocni Łowcy, Jace, Bill, Tom, Alec, Susan, a nawet pani Branwell. Później do środka wszedł mój ojciec i jego przyjaciele - Catarina Loss, Tessa Grey i Ragnor Fell.
-Jak?! - zakrzyknęła Katarina odwracając się w ich stronę.
Mój ojciec uśmiechnął się tajemniczo i przechylił lekko głowę.
-Mamy znajomości - powiedział.
Stali naprzeciwko siebie. Pani Branwell stanęła obok czarownika i spojrzała na Katarinę i Muetera.
-Powiadomiliśmy Radę. Niedługo inni Nocni Łowcy przyjdą z pomocą. Nie utrudniajcie.
Chyba nie mieli zamiaru jej słuchać, ponieważ Katarina odwróciła się i znów wyciągnęła rękę w moją stronę. Na jej nadgarstku zacisnęła się dłoń mężczyzny.
-Łapy precz od mojej córki - warknął.
Odepchnęła go, uderzył o ścianę. Podniósł się powoli i chwiejnie.
-Mueter... - usłyszałam cichy głos Billa.
Podbiegł do niego i chwycił go za ramiona. Dało się słyszeć jak raz po raz cicho wypowiada jego imię. Mueter I i Katerina nie zareagowali.
Susan zbliżyła się powoli do Billa i klęknęła obok niego. Chciała położyć mu dłoń na ramieniu, lecz on wyjął zza pasa serafickie ostrze. Dziewczyna w ostatniej chwili powstrzymała go przed rzutem.
-Jak mogliście?! - wrzasnął.
Mężczyzna uśmiechnął się tylko. Później staliśmy w ciszy, czekając na ruch jednej ze stron.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

Każda minuta się dłużyła. Byłem coraz słabszy. Wściekłość nie pomagała. Byłem bezsilny. Chciałem zobaczyć tylko Kirę, całą i zdrową.

 *** 

Mój dziadek wiedział, że ma mało czasu. Musiał działać szybko, aby skończyć to, co zaczął. Szli tam, gdzie mnie prowadziła Rebekah. Na miejscu posągu Muetera I stał posąg Kateriny. Kira przyjrzała się posągowi. Ale zanim Kira zdążyła się odwrócić, Mueter I zacisnął ręce na jej szyi i wsadził głowę w parzącą wodę w misie. Tak samo jak ja padła nieprzytomna, a posąg zamienił się w prawdziwą czarownicę, w moją babkę. 
-Witaj skarbie-powiedział uśmiechnięty Mueter I.
-Od zawsze wiedziałam, że nasz syn jest niedorajdą. Mogłeś wtedy dać mi go zabić. 
-Wtedy nie spełniłaby się przepowiednia. Tu leży twój sobowtór. Szykuj się do rytuału. 
-A gdzie nasz wnuczek?-zapytała Katerina. 
Mężczyzna się uśmiechnął i spojrzał na ścianę przed siebie. 
-Otwórz.
Katerina była potężną czarownicą i rozwalenie ściany to dla niej błahostka. Jedno jej spojrzenie i ściany już nie było. Byłem tak słaby, że nie miałem siły się ruszać. Jednak kątem oka widziałem leżącą Kirę. Boże, dlaczego ona.... 
-Nie ucieknie, potrzebuje krwi aby mieć siły, poza tym ma uczucia. Nie ucieknie bez swojej ukochanej-powiedział mój dziadek patrząc na mnie. - Katerina, załóż potężne pole siłowe, bo zaraz mogą się tu zjawić czarownicy i Nefilim. Tak też zrobiła, a Mueter I narysował pentagram, a na każdym ramieniu zapalił ogień. Wziął ciało Kiry i położył na środku pentagramu. Chciałem ją ratować, a nie miałem siły. Chciałem ją uchronić przed tym, ale mi się nie udało. Upadłem na ziemię i ledwo co ruszyłem głową. Mój dziadek się zaśmiał. 
-Najpierw ty Katerino, zdobądź pełni moce, żeby w razie czego mnie wskrzesić. 
Zaczął się rytuał. Ogień buchał. Starałem się jak mogłem, próbowałem wzbudzić w sobie wściekłość. Odnalazłem ostatki energii. Doczołgałem się i przerwałem pentagram. Moich dziadków odrzuciło. Położyłem dłoń na sercu Kiry. Biło słabo. Ugryzłem się w rękę i przyłożyłem ją do jej ust. 
-Masz żyć, Kira-powiedziałem i poczułem szarpniecie silne. 
-Ty skurwysynie- wywrzeszczał wściekle Mueter I i rzucił mną o ścianę.-Nie uda ci się to.
-Dawaj jego, mam wszystkie moce, ale nie mam nieśmiertelności. Tobie też się uda mnie ożywić. Ty potrzebujesz nieśmiertelności. 
-Dobrze-powiedział i odrzucił ciało Kiry, a mnie położył na środku. Zaczęło się. -Dejar que el flujo de sangre hacia fuera del segundo cuerpo- po tych słowach z moich rąk wypływała krew do ramion gwiazdy- y afectar el cuerpo de la primera- krew zaczęła płynąc do mojego dziadka.-Pierda, la segunda a la primera presentación en vivo para siempre(Niech zginie drugi, aby pierwszy żył wiecznie)- po tych słowach zacząłem się dusić i pluć ostatkiem krwi, kiedy oczy Muetera I zapaliły się żywym ogniem, moje serce zatrzymało się. 
-Przepraszam Kira- to były moje ostanie słowa.
[Kira?]

Od Kiry cd Muetera

Znów byłam na zewnątrz, było zimno. Szybkim krokiem przemierzałam ulicę, by odnaleźć Muetera. Martwiłam się o niego, wiedziałam, do czego jest zdolny, gdy się smuci.
-Hej - usłyszałam.
Odwróciłam się i zobaczyłam go, był cały i zdrowy.
-Co tutaj robisz? - zapytał. - Jest zimno, rozchorujesz się.
-Ty też masz na sobie tylko garnitur... - powiedziałam nieco zdziwiona. - Po co ci on?
-Miałem kilka spraw do załatwienia, urzędy i te sprawy.
Nocni Łowcy nie korzystali z urzędów, ubierali się w garnitury jedynie na specjalne okazje, lub kiedy udawali się na spotkanie z Clave lub zebranie Konklawe.
Mueter nie mógł pokazać się żadnym z nich, byli przeciwko niemu.
To nie on.
-Cieszę się, że nic ci nie jest - powiedziałam. - Chciałam się upewnić, lepiej pójdę.
Chciałam go ominąć, może był to demon, który przybrał jego postać? Było to całkiem możliwe zważywszy na to, że był wieczór, a demony unikały światła dziennego.
Złapał mnie za ramię.
-Nigdzie nie pójdziesz - uśmiechnął się, lecz nie był to uśmiech Muetera. Był to szyderczy uśmieszek.
Trzeba powiadomić Instytut i ojca.
-Dobrze, zostanę z tobą, ale puść mnie - uśmiechnęłam się słodko, jak miałam w zwyczaju robić to przy Mueterze.
Puścił mnie, a ja sięgnęłam do torby i wyciągnęłam z niej kartkę oraz pióro i napisałam krótką wiadomość, po czym za pomocą ognistej wiadomości wysłałam ją do ojca.
-Co tam wysyłasz?  - zapytał.
-Napisałam tacie, że będę później - skłamałam.
Skinął głową i podał mi ramię, przyjęłam je i ruszyliśmy razem.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

Śnieg skrzypiący mi pod nogami, wiatr i moje zagubione myśli. Ja w białym garniturze. Padają na mnie promienie słoneczne. Idę do jakiejś jaskini. Widzę monument z kamienną misą ozdobioną w szlachetne kryształy. Przy nich trzy marmurowe, wysokie posągi. Mówiły językiem belgijskim. Mówiły przepowiednie, które miało zwiastować moje narodziny. Uklęknąłem, a posągi mnie pobłogosławiły. Wyszedłem z pieczary, a skały się zamknęły, aby nikt tu nie trafił. Wróciłem na świetliste wzgórze, gdzie czekała na mnie Kira, jednak to nie była ona, ja i ja nie byłem sobą. To był mój dziadek i babka. 

***

 Obudziłem się gdzieś zamknięty. Żadnego światła, żadnego okna. Wokół mnie tylko kamienie i beton. Jaki ja byłem głupi wierząc tej wampirzycy. Chciałem tylko wiedzieć kim jestem, a wpakowałem się w kłopoty. Martwiła mnie jedna rzecz. Nikt nie wiedział, że tu jestem, a po ziemi stąpa mój dziadek, który wygląda tak samo jak ja. Każdą rzecz jaką zrobi pomyślą, ze to ja zrobiłem. Modliłem się, aby nic krytycznego nie zrobił, ani nie skrzywdził Kiry. Walczyłem ze ścianami, walczyłem z ciemnością, ale nie miałem wystarczająco sił, aby z nimi wygrać. Chłód i wilgoć ogarniała mnie z każdą minutą. Jeszcze ten fakt z Billem. Czy kiedyś moje życie się ustatkuje? Czy będę kiedyś wolny od ciężarów przeszłości? Chciałem poznać swoją matkę. Ona by mi doradziła co zrobić. Na ojca nigdy nie mogłem liczyć. 

*** 

Mój dziadek kierował się w stronę domu ojca. Jakby nigdy nic wyważył drzwi, na co ojciec się zdziwił. -Synek, mogłeś spokojnie wejść-powiedział popijając kolejną szklankę burbony. 
-Rozpiłeś się Mefit-powiedział Mueter I. 
-Znowu ci coś odbiło czy co? Z Kirą się pokłóciłeś? 
-Katerina nie byłaby zadowolona, że jej synek się rozpił. Ojciec zbladł. -Witaj Synku- uśmiechnął się chytrze mój dziadek. 
-Gdzie jest mój syn!?-krzyknął Mefit.
-Tam gdzie trzeba. Twój synalek wdał się we mnie. Dociekliwy jak ja, ale słaby bo ma w sobie uczucia. On wie Mefit, trzeba było zrobić tak jak kazałem, w dniu wstąpienia w dorosłość mu o wszystkim powiedzieć, jednak tego nie zrobiłeś, więc sam musiałem zdziałać. 
-Rebekah...-powiedział cicho wściekły Mefit. 
-Tak, twoja kuzynka zawsze była mi wierna. Dobrze nie będę marnować pogaduszki z marnym synalkiem. Idę się zabawić z dziewczyną swojego wnuka. 
-Jeśli zrobisz coś Kirze... -Mówi ten, co sam chciał krzywdzić i ją, i syna. 
Szybkim krokiem podszedł Mueter I do Mefita i skręcił mu kark. 
-Pośpisz sobie. Nie będziesz mi przeszkadzał. 
Ukąsił go kilka razy, aby regeneracja potrwała bardzo długo. Zamknął go w piwnicy i poszedł odszukać Kirę. 
[Kira?]

sobota, 3 grudnia 2016

Bill i Mueter nie są parabatai! D:




Od Kiry cd Muetera

Wracałam do domu, mróz szczypał w policzki. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Pierwszym co zobaczyłam była markotna mina ojca.
-Coś się stało? - zapytałam odwieszając kurtkę na wieszak.
Wstał z krzesła i podszedł do mnie. Pogładził mnie po ramieniu i westchnął cicho.
-Wygląda na to, że w świecie Nocnych Łowców nigdy nie będzie spokoju - powiedział.
Zaniepokoiłam się, spojrzałam niezrozumiale na ojca.
-O co chodzi?
Wahał się, nie wiedział czy mi powiedzieć.
-Przecież nie jestem już małą dziewczynką. Możesz mi powiedzieć.
-Skarbie, świat Nocnych Łowców jest pełen niebezpieczeństw i wolałbym, żebyś się w to nie mieszała.
To było zbyt podejrzane.
-Chodzi o Muetera, prawda?
Odwrócił wzrok. Czyli jednak.
Wbiłam w niego chłodne spojrzenie. Musiał mi powiedzieć, chodziło o Muetera. Musiałam wiedzieć.
-Powiedz jej - Alec wszedł do pokoju. Stanął przy ścianie i oparł się o nią. -To nie jest takie makabryczne.
-Wśród Cichych Braci znajduje się albo zdrajca, albo przebieraniec - powiedział czarownik. - Był przy ceremonii Billa i Muetera. Runy nie są prawdziwe. Oni nie są parabatai. Nigdy nie byli.
-Ale przecież nie zaprzepaścili szansy, skoro ceremonia jest nieważna.
-Kiedy robi się to drugi raz to nie jest to samo - powiedział Alec. - W zasadzie, nie robi się tego drugi raz, bo można mieć jednego parabatai na całe życie i więzi nie da się odwołać.
-Ale między nimi nie ma tej więzi - powiedziałam.
-Tak, ale mimo wszystko drugi raz nie będzie taki sam - kontynuował. - Przykro mi z ich powodu - westchnął.
-Przebierańca trzeba zdemaskować i ukarać, postawić przed Clave - powiedział czarownik. - Na razie wiemy tylko my, Bill i Susan. Możliwe, że Mueter usłyszał...
-Znajdę go - powiedziałam, - Muetera. Postaram się go jakoś pocieszyć.
Założyłam kurtkę i wyszłam w poszukiwaniu chłopaka.
<Mueter?>

Od Arszy - Jakim sposobem jestem tutaj?

Sama nie wiem jak i co się zdarzyło. Obudziłam się na...drzewie. Czy to przypadek? Nie. W sumie nic nie dzieje się przypadkiem. W ciągu całego mojego życia nauczyłam się paru rzeczy.
1. Nikomu nie ufaj.
2. Jeśli zaczniesz nie zajmuj się czymś innym.
3. Nie daj się zabić itp. 
Ale najważniejsza to u mnie NIGDY nie pokazuj tego co czujesz. Popatrzyłam w dół z sosny na której w jakiś sposób się znalazłam i musiałam z niej zleźć. Gdy już to zrobiłam poczułam głód. Zawołałam kruka. Podleciał do mnie i usiadł na mojej wyciągniętej ręce. 
,, Przynieś" - powiedziałam mu w innym języku. Kruk popatrzył na mnie i odleciał. Po pięciu minutach kruk wrócił z jednym chlebem. Chyba z jakiegoś straganu. Dałam mu pieniądze i zaleciłam, by zapłacił. Po chwili kruk odleciał. Szłam sobie dalej odrywając skrawki chleba. Gdy wtedy zauważyłam dziewczynę. Miała czarne włosy i błękitne oczy. czy to normalne by się tak ktoś zapuszczał? Dla mnie nie. Ostrożnie i przy okazji po cichu udałam się za dziewczyną. Szłam powoli gdy wtedy się odwróciła. Zatrzymałam się i nie ruszałam. Nie wiem czemu ale nie lubi znajomości.

Od Muetera cd Magnusa do Kiry

Posmutniałem i spojrzałem na tę runę. Magnus chyba nie wie o moim dobrym słuchu. Założyłem kaptur i poszedłem przed siebie. Moje życie komplikuje się z dnia na dzień. Nie mam parabratai, nie wiem kim jestem lub czym, co ojciec chciał ukryć, kim jest moja dziewczyna. Moje życie to wieczne pytania bez odpowiedzi. Szedłem przez park i usłyszałem znajomy głos. To była Kira... śmiała się z jakimś chłopakiem. Z nadnaturalną prędkością uciekłem w las. Oparłem się o drzewo i wyjąłem zdjęcie z kieszeni. Zdjęcie ojca z kimś, kto wygląda jak ja i z kimś kto wygląda jak Kira. Czemu życie się tak pierniczy? Wyczułem kogoś i natychmiast schowałem zdjęcie. To była jakaś blondynka. Podeszła do mnie.
-Cześć, młody Devalios -powiedziała z jakże przebiegłym uśmieszkiem.
-Skąd wiesz, jak mam na imię?
-Jestem starą przyjaciółka twojego ojca i znam prawdę o tobie. Jestem Rebekah.
-Mueter...
-Wiem, tak jak twój dziadek.
Coś mówiło mi, żeby jej nie ufać, ale chęć poznania siebie przeważała wszystko.
-Powiem wszystko co chciałbyś wiedzieć, tylko pójdź ze mną-mówiła.
-Dobrze-nic więcej nie udało mi się wydobyć z ust.
Szedłem za nią przerażony i zaciekawiony. Doszliśmy do starych ruin. Weszliśmy do piwnicy ruin, gdzie na środku stał monument z kamienną misą. Przed tą misą stał kamienny posąg mnie, a raczej mojego dziadka. Woda na dnie świeciła się.
-Zanurz głowę, a dowiesz się wszystkiego-powiedziała, a ja jak otumaniony zrobiłem to.
Woda parzyła. Szybko się cofnąłem i jedynie co pamiętam, swoją krew w tej misie i jak posąg przemienia się w człowieka.
[Kira?]

niedziela, 16 października 2016

Od Magnusa cd Muetera

Spojrzałem na zdjęcie, które Mueter odrzucił od siebie, jakby sparzyło mu skórę. Dziewczyna znajdująca się na fotografii była łudząco podobna do Kiry, co lekko mnie zdziwiło.
-Cóż, będę musiał poszperać w księgach i aktach, być może udam się do Cichych Braci. Na razie proszę cię, abyś opuścił mój dom. Chcę jeszcze porozmawiać z Billem. Kiedy dowiem się czegoś więcej, dam ci znać.
-Ale...
-Proszę - powiedziałem.
Mueter wstał i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Po chwili jego miejsce zajął Bill.
-Mówiłeś, że coś niepokojącego dzieje się z twoją runą parabatai - powiedziałem. - Pokaż ją, dobrze?
Chłopak kiwnął głową, po czym rozpiął koszulę i pokazał mi widniejący na jego lewej piersi run. Nie podobało mi się to.
-To nie jest runa parabatai - rzekłem.
-Zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedział zapinając koszulę, wstał. - Co jakiś czas pulsuje i piecze. Nie mówiłem Mueterowi, bo nie chciałem go martwić. Odkąd mam na sobie tę runę coraz częściej tracę panowanie i muszę uciekać do lasu, by nikogo nie skrzywdzić.
Westchnąłem i odwróciłem się w stronę regału z księgami, wyjąłem jedną, tą z fioletową oprawą.
-Wszystko na mojej głowie - mruknąłem. - Czemu nie pójdziecie do Ragnora, albo do Catariny? Albo chociaż do Malcolma...
-Malcolm mieszka w Los Angeles - powiedział Bill śmiejąc się lekko. - Ragnora poznałem niedawno, a Catarina ma swoje sprawy, mam tu na myśli pracę w szpitalu i pilnowanie ciebie. Poza tym, ufamy ci.
-Wiem, wiem...
Przeglądałem księgę, po czym odłożyłem ją stwierdzając, że do niczego się nie przyda. Zamiast tego wziąłem do ręki Białą Księgę, księgę z runami. Dowiedziałem się, że to runa mająca za zadanie ujawnić demona w całej swojej okazałości.
-Bill, chyba ktoś cię nie lubi - powiedziałem.
-Magnus Bane, jak zwykle dowcipny. Kto miałby mnie nie lubić? - zaśmiał się. Uwielbiałem jego poczucie humoru.
-Wiesz, co to oznacza? - zapytałem.
Spochmurniał, doskonale to wiedział.
-Mueter i ja nie jesteśmy parabatai - powiedział.
Kiwnąłem głową.
-I nie będziecie, dopóki runa nie zniknie z twojego ciała. Zajmę się tym, jak wszystkim z resztą. Na razie lepiej nie mów nic Mueterowi.
Bill skinął głową, podziękował i wyszedł. Wyjrzałem przez okno, Mueter chciał czegoś od Billa, lecz ten powiedział mu, że musi coś załatwić i odszedł.
Obydwaj wiedzieliśmy na pewno, że wśród Cichych Braci jest ktoś, kto nie zależy do zgrupowania i nie życzy nam dobrze.
<Mueter?>

Witamy nową członkinię!



niedziela, 2 października 2016

środa, 21 września 2016

Od Muetera cd Magnusa + wiadomość od admina

Magnus z każdą kartką stawał się bardziej poważny. Nagle spojrzał na mnie i wrócił wzrokiem do księgi i tak jeszcze dwa razy.
-Co się dzieje?-spytałem zdenerwowany.
-Nic-powiedział krótko Magnus-Młodzieńcze wiesz coś o swojej rodzinie?
-Nie, znam tylko ojca i wiem, że była kobieta, która była moją matką.
-Bill możesz nas zostawić samych?
-Magnusie, Mueter jest...
Przerwał mu Magnus.
-Wiem, ale to jest bardzo ważne.
-Dobrze...-powiedział i wyszedł.
Ja patrzyłem na Magnusa ze strachu.
-Spokojnie chłopcze. Kira nas nie usłyszy. Ta Księga jest bardzo potężną księgą i w nie właściwych rękach może stanowić zagrożenie.
-Skąd u mego ojca taka księga?
-Nie wiem, ale... Ta księga pochodzi z twojej rodziny. Na końcu znalazłem obraz. Dlatego wyprosiłem Billa.
Magnus spojrzał na mnie jeszcze raz i w końcu podał mi starą kartkę zgiętą na pół. Na niej widniał ten wizerunek:

 

Spojrzałem na to z przerażeniem, jednak przeszedł prze ze mnie dreszcz kiedy odczytałem przypis do zdjęcia. „Rok 1635, Mueter I Devalios w wieku 26 lat”. Padłem plecami na oparcie kanapy i nie wiedziałem co zrobić. Raptownie wstałem.
-Ale jak?-powiedziałem-Jak to możliwe. Kto to jest? Dlaczego wyglądam jak on? Kim ja jestem?
Magnus dał mi w ręce księgę.
-Nie jestem wstanie tego przeczytać. A ty?
Spojrzałem na stronicę tego co trzymałem w rękach. Litery układały się w słowa, słowa w zdania.
-” Jam jest Apokalipsa. Jam jest potężny. Traktat z wampirami i czarownica zawarty. Mój ojciec z krwi demona poczęty, matma zaś wampirem. Ma żona z rodu potężnych czarownic. Miałem być wielki. Potężny. Wielka Senta przysłoń powiedziała. Że syn moce obejmie i on apokalipsą zostanie. Jak syn z ojca zdjęty. Ze moje krwi i moje żony zrodził się syn. To nie ten. Miał przejąc pierworodny. Znów udałem się do rdzennego domu. Syn syna pierworodnego. Złość wielką zastałem w sobie i wróciłem do domu. Chowałem syna, aby był najlepszym. Mimo, że krwi jednolitej po nas nie dostał, tylko dziada krew ma. Wiem co mnie czeka. Będę musiał się poświecić aby mój wnuk przejął zadanie. w nim będzie część ma. On będzie apokalipsą. On zrówna ziemie. Tylko część moje krwi, mojej duszy. Mój sobowtór będzie wstanie to przeczytać i władać tą księgą”
Siadłem, bo nie dawałem rady z tym co przeczytałem. Pośpiesznie wyjąłem zdjęcia i był mój ojciec, który obejmował, z tego co wyszło mojego dziadka. Jednak jak zobaczyłem ostatnie zdjęcie rzuciłem je i złapałem się za głowę. Zrobiło mi się słabo. Całe moje życie legło w gruzach.
-Magnus-jęknąłem, kiedy on wziął zdjęcie i zobaczył:


[Magnus]

~~~~~~

W Twoim opowiadaniu znalazło się mnóstwo błędów interpunkcyjnych i literówek.

wtorek, 20 września 2016

Uwaga!

Wiem, że ostatnio posty są rzadko dodawane, też mam dużo rzeczy do roboty i nie mogę zajmować się wszystkim naraz. Blog nie zostanie zamknięty, chyba, że straci wielu członków.
Postacie Rebekah i Mefit zostaną usunięte z bloga w ciągu czterech dni, jeśli nie pojawi się opowiadanie od nich.
W najbliższym czasie może też zajść kilka zmian w regulaminie - o wszystkich zmianach poinformuję w poście lub wiadomościach na howrse.

Susan

Od Magnusa cd Muetera

Siedziałem u siebie, przeglądałem księgę, kiedy usłyszałem trzaśnięcie drzwiami.
-Kira?
-Tak, to ja - powiedziała. -Gdzie Alec?
-Poszedł coś załatwić w Instytucie, niedługo wróci - powiedziałem przewracając kartkę.
Weszła po schodach, co poznałem po niegłośnych tąpaniach. Wstałem i przeciągnąłem się, wyjrzałem przez okno, zauważyłem świeżo upieczonych parabatai przechodzących niedaleko. Już miałem się odwrócić, kiedy uważniej przyjrzałem się księdze, którą trzymał Mueter. Otworzyłem okno i wychyliłem się przez nie.
-Hej! - zawołałem.
Przystanęli i spojrzeli na mnie zaskoczeni.
-Drzwi ci się zacięły? - zapytał Bill.
-Bardzo śmieszne. Skąd macie tę księgę?
-Mój ojciec to wyrzucił z kilkoma zdjęciami.
-Nie obchodzą mnie zdjęcia - machnąłem ręką. - Co z księgą? Chodźcie no tu, chcę się jej przyjrzeć.
Chłopcy podeszli do drzwi, otworzyłem im i zaprosiłem do środka. Usiedliśmy u mnie w małym biurze, Mueter położył księgę na biurku. Wziąłem ją do ręki i zacząłem przeglądać kartka po kartce.
-Wiesz, skąd twój ojciec to ma? - zapytałem.
<Mueter?>

Od Kiry cd Gabriela

Spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się miło.
-Nic nie szkodzi. Gapa ze mnie, powinnam bardziej uważać - powiedziałam.
-Nic ci się nie stało?
-Nie, wszystko w porządku, jestem pewna - powiedziałam. - Też powinnam uważać, to już chyba trzeci raz, kiedy na kogoś wpadam.
Twarz chłopaka rozjaśnił wesoły uśmiech, w jego brązowych oczach zatańczyły iskierki. Długie, nieco kręcące się włosy opadały na ramiona.
-Jestem Kira - wyciągnęłam rękę w jego stronę.
-Gabriel - uścisnął moją dłoń.
Przyjrzałam mu się, miał na sobie dresowe spodnie, luźną koszulkę. Do tego wygodne buty.
-Widzę, że biegasz - powiedziałam.
-Tak, lubię zadbać o siebie - rzekł wzruszając ramionami.
-W takim razie nie przeszkadzam, może się jeszcze kiedyś spotkamy?
<Gabriel?>

piątek, 9 września 2016

Od Muetera do Magnusa

-I to bardzo dobrze-zaśmiałem się i uśmiechnąłem. Bill spojrzał na mnie, ja tylko poruszyłem brwiami. Westchnąłem. Bill poklepał mnie po ramieniu. -Bez Susan jesteś?-zmieniłem temat. -Została z Tomem. -Zaraz wracam. Bill złapał mnie za ramię. -Głodny jestem. Bill parzył tym swoim wzrokiem. -Zwierzęcą, mimo, że mnie osłabia. -Idę z tobą. -Jak chcesz. Pobiegliśmy do lasy i ja złapałem szybko łanię. Napiłem się i rękawem wytarłem twarz. -Mueter patrz! Twój ojciec.-Zauważył Bill. -Coś zrzuca z klifu. Odczekaliśmy jak poszedł i poszliśmy do tych rzeczy. -Różne książki, zdjęcia-nie patrzył na nie Bill dokładnie. -Przejrzę je, może się czegoś dowiem- zaśmiałem się i spakowałem je do swojej torby.
<Magnus?>

Od Gabriela do Ktosia

Ciężkie powietrze, nagrzane od porannego ranka i tych grubych zasłon, wybudziło mnie o wiele szybciej niż sam chciałem. Na zegarku widniała godzina 12, czyli spałem tylko.. 5 godzin.
Cóż. Przeciągnąłem się leniwie aż poczułem lekki ból w mięśniach. Tak to jest jak pracuje się do późna.
Jednak nie mogłem zwlec się z tego łóżka, leniwość dopadła mnie nawet, pomimo tego pięknego widoku za oknem.
Pogoda była wręcz idealna ale nie miałem w ogóle nastawienia, żadnego, aby ruszyć się i spotkać z ludźmi. Przetarłem oczy i przeczesałem wiecznie skudlone włosy. One również jakby powoli przesiąknęły temperaturą tego dusznego pokoju. Widocznie mam powód już aby wstać. Przewietrzyć te mieszkano i samego siebie.

Moja urocza kawalerka była na tyle mała ale wygodna, że spokojnie z łazienki starczyły dwa kroki do kuchni, od progu cztery do lodówki, obrót i talerz lądował na blat. Okna wszystkie były uchylone, czyli... 4? Ale wątpiłem aby jakkolwiek by pomogły. Na dworze było równie gorąco jak w domu.
Związałem mokre kłaki, zarzuciłem bezrękawnik, dresy i wygodne buty do biegania,nawet jeżeli powoli dobijała 14, to ja zawsze uprawiam sport po obudzeniu się.
Zamknąłem drzwi na klucz i z leniwością zbiegłem po schodach. Na początku szybka rozgrzewka, skłony, przysiady, rozciąganie nóg i heja!
Uczucie biegu, nawet lekkiego było najbardziej przyjemną rzeczą. Nawet jako bestia uwielbiam po prostu bieganie. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka a na twarzy przyjemny uśmieszek. Przymrużyłem oczy mijając piekarnię, czując zapach chleba i mijając ludzi, i powoli wbiegałem w centrum miasta, jak zawsze, kierując się na park.

Bieganie, wtedy czuje się wolny. Nie myślę o niczym, czuję jak moje ciało pracuje, pot mnie oblewa, ale jest to najlepszy z potów- pracy.
Gdy powietrze w moich płucach powoli zaczynało mnie kłóć, wiedziałem że dochodzę do granicy wytrzymałości. Ale byłem już w parku, to dobrze. Wczoraj dobiegłem do pierwszych ławek i padłem. Postęp jest, a najważniejsze aby nigdy nie stać w miejscu.

Zatrzymałem się przy fontannie na samym środku.
Ile to ja przebiegłem? Nie wiem, ale dopiero teraz odczuwałem wibracje w mięśniach i problem z oddychaniem.
Ale nawet nie chciałem liczyć, gdy uświadamiam sobie liczby tracę nagle zabawę. Teraz jednak traciłem oddech.
Jednak, z uśmiechem zadowolenia usiadłem na pierwszej lepszej, pustej ławce. Musiałem uspokoić oddech a z zaspania zapomniałem o kupienie sobie wody. Otarłem pot z czoła, wytarłem twarz o koszulkę i wstałem. Nie było mi jednak dane zrobić żadnego kroku bo wpadłem na drobną osóbkę.
-Przepraszam!-Od razu wyrzuciłem i złapałem ją przed przewróceniem się. Puściłem po chwili bo jednak, takie łapanie nie zbyt przystoi dwóm obcym sobie osobom.
Zmieszany i zakłopotany spojrzałem na nią, uśmiechnąłem się miło.

<Ktokolwiek ^^?>

niedziela, 4 września 2016

Od Kiry cd Muetera

Otuliłam się ciaśniej kołdrą, na wypadek, gdyby Mefit wrócił.
-Nie szkodzi, byle nie widział za wiele.
Mueter zaśmiał się i przytulił mnie. Później chciał odprowadzić mnie do domu, ale przeszkodził nam Mefit.
-Wychodzicie bez śniadania?
I dał nam talerz grzanek.
-Bawi się w normalnego ojca - wyjaśnił Mueter. -Wie, że nie jem normalnych rzeczy, to pewnie dla ciebie. Ale lepiej tego nie jedz.
Wysłuchałam jego rady, szliśmy pustą ulicą. Później tata chciał wciągnąć Muetera do domu, ale ten powiedział, że ma pewne rzeczy do zrobienia.
Siedząc u siebie w pokoju patrzyłam na odchodzącego Muetera. W jego stronę biegł jego parabatai.
-Czułem, że jest ci bardzo dobrze - mówił patrząc na Muetera, unosił brwi. -Coś ty robił? Byłeś w palarni opium? - oskarżycielski ton, Bill dźgnął go palcem w pierś.
Zaśmiałam się cicho i zajęłam się domowymi obowiązkami.
<Mueter? Bill?>

Od Muetera cd Kiry


Po skończonej czynności naturalnej siedziałem na łóżku i przytulałem ubraną w moją koszulę Kirę. Gładziłam ją po włosach i pocałowałem w głowie. Porozmawialiśmy troszeczkę, aż do ściemnienia się i Kira odłożyła moją koszulę i zasnęliśmy w siebie wtuleni.








Noc była bardzo przyjemna, jak i czynności naturalne (czyt. seks). Śniła mi się ona. Moja piękna Kira. Obudziłem się pierwszy, jednak nie ruszałem się, żeby nie zbudzić mojej piękności. Po jakieś chwili też się obudziła.
-Cześć skarbie-powiedziała zaspana Kira.
Odpowiedziałem jej pocałunkiem.
-Widzę, zę była bardzo dobra zabawa-powiedział Mefit siedzący na skraju łóżka.
Kira automatycznie zakryła swoją nagość kołdrą.
-Miałeś wrócić za parę dni...-burknąłem.
-Ale wróciłem wcześniej.
-Wyjdź-powiedziałem wścieklej.
-Już, już spokojnie, bo ci żyłka pęknie-powiedział i wyszedł.
-Przepraszam, Kira.
[Kira?]

Od Kiry cd Muetera



Czułam słodki smak jego ust, jego ciepłe dłonie na moje moich policzkach.
Nagle Mueter odwrócił się, patrzyłam na niego nie rozumiejąc. Położyłam dłoń na jego ramieniu. Odwróciłam go do siebie i pocałowałam. Zaczął prowadzić mnie do domu, weszliśmy po schodach.
Zastanawiałam się, czy to nie za wcześnie, ale czy nie liczy się miłość między nami?
Jedwab jego koszuli na moich palcach, dotyk gładkiej skóry, zetknięcie ciał.
Zamknęłam oczy czując przyjemność jego dotyku i pocałunków.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

Też pokusiłem się na ciasto, mimo, że i tak nie czułem smaku. Alec dalej patrzył na nie jakby chciał mnie zabić,  natomiast Magnus co chwile mnie zagadywał.
-Auu-krzyknęła lekko Susan.-Kotek mnie podrapał.
-Może się czegoś..-zacząłem i spojrzałem na lecącą krew.
Wybiegłem zanim moje oczy zrobiły się czerwone. Byłem koło swojego domu. Słyszałem jak ktoś za mną biegnie. To była Kira. Sałem do niej tyłem.
-Mueter, co się stało?
-Kira zostaw mnie. Jestem potworem.
-Mueter, nie jesteś.
-Odejdź póki coś ci nie zrobię.
-Nie boję się ciebie.
Milczałem jak grób, nie chciałem jej skrzywdzić.
-Mueter kocham cię.
Odwróciłem się do niej, zobaczyła mój smutny wyraz twarzy. Milczeliśmy przez chwilę. Jednak się przemogłem. Podszedłem do niej, ująłem jej twarz dłońmi i namiętnie pocałowałem.
[Kira?]

Od Kiry cd Muetera



Siedziałam w salonie, pogrążona w myślach. Tata przyniósł mi herbatę i trochę ciasteczek, które sam upiekł, bez używania magii. Alec siedział w swoim biurze i przeglądał swoje papiery, stare notatki z misji i inne rzeczy, w które pewnie nigdy nie będzie dane mi zajrzeć.
Usłyszałam pukanie do drzwi, otworzył je mój ubrany w różowy szlafrok ojciec.
-Dobry wieczór, Magnusie - usłyszałam Susan. - Wybacz, że niepokoimy o tak późnej porze.
-Nie przejmuj się, u nas zawsze jesteście mile widziani, wejdźcie.
Trójka przekroczyła próg naszego domu. Bill, Susan...
I Mueter.
Uśmiechnął się do mnie, ja owinęłam się ciasno kocem.
-Możemy chwilę porozmawiać? - zapytał.
Usłyszałam kroki Aleca na schodach, gdy zszedł na dół spojrzał na przybyłych.
-O, co za niespodzianka - powiedział. -Mueter, Bill, gratuluję wam po raz kolejny.
-Zaczynam się czuć jakbyśmy wzięli ślub - powiedział Bill, na co Susan z uśmiechem trzepnęła go w ramię.
Wstałam, złapałam Muetera za ramię i zaciągnęłam do ogrodu na tył domu.
-O co chodzi? - zapytałam.
-Chciałem cię przeprosić. To już się nie powtórzy, nie ma już we mnie demona. Jestem Nefilim i wampirem, już wszystko w porządku.
Zamyśliłam się na chwilę, przyjrzałam się jego runom. Uwierzyłam mu.
-Dobrze - powiedziałam i położyłam dłoń na jego policzku.
Później wróciliśmy do środka, Bill, Susan, mój tata i Alec siedzieli przy stole, na którym stał talerz z ciastem, mniejsze talerzyki, filiżanki i dzbanek z herbatą. Dołączyliśmy do reszty.
-No a wy - zwrócił się do Billa i Susan Alec. -Planujecie coś większego odnośnie waszego związku?
Susan z naszym kotem na kolanach i Bill zastygli, a Mueter i ja zaśmialiśmy się, podczas gdy mój tata zajadał ciasto.
<Mueter? Bill?>

Od Muetera cd Susan do Kiry

-Już lepiej?-spytał Bill. 
-Tak-powiedziałem chropowato. 
-Co się stało? 
-Pamiętam jedynie, jak ojciec wściekły wbijał mi kołki, nie wiem dlaczego. 
-Spokojnie, już jest dobrze. 
-Widzieliście Kirę?
 Milczeli. 
-Widzieliście Kirę?
-Tak, Mefit chciał jej coś zrobić jednak my zapobiegliśmy temu. Ale spokojnie Mueter. Mam coś dla ciebie-powiedział Bill i wręczył mi butelkę krwi.-Zwierzęca. 
-Może się uda-powiedziałem i wypiłem.-Dzięki, działa zwierzęca. Susan, mam prośbę. 
-Dawaj.
-Kira nie ma przyjaciółki. Nie mówiła mi tego, ale czytałem jej myśli.
-Postaram coś zrobić. 
-Dziękuję. 
Są ta­cy, którzy uciekają od cier­pienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, 
ni­komu służyć, ni­komu po­magać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Za­myka się w sobie. Ja po stracie znalazłem ją. Mam nadzieję, że mi wybaczy.
[Kira?]

Od Susan cd Billa, Muetera

Szłam za nim, starając się go dogonić, był o wiele szybszy ode mnie. Co jakiś czas stawał, abym mogła się do niego zbliżyć. W końcu wściekłam się i narysowałam sobie run szybkości. 
W końcu dotarliśmy na miejsce - pod dom Mefita. Ostrożnie weszliśmy do środka i rozejrzeliśmy się, przeraziłam się widząc leżącego na ziemi Muetera. Klęknęliśmy przy nim i ostrożnie wyciągaliśmy kołki z jego brzucha, Bill rysował iratze - gdy runy rysował parabatai miały większą moc. W końcu rany zagoiły się, zakrwawione kołki leżały nieopodal. Bill rozpalił ogień w kominku i spaliliśmy je. Muetera siedział na podłodze, a my przy nim. 
<Bill? Mueter?>

Od Billa/Muetera cd Susan

Susan i jak po myciu udaliśmy do mojej sypialni. Położyliśmy się dzisiaj wyjątkowo grzecznie i zasnęliśmy jednak nie na długo, kiedy przyśniło mi się cierpienie Muetera. Wstałem tak, aby nie budzić Susan. Jednak i tak kiedy wychodziłem obudziła.
-Gdzie idziesz?-spytała zaspana. 
-Mojemu parabratai coś się dzieje. Czuję to. 
-Poczekaj, idę z tobą. 
-Susan, proszę cię, zostań. 
Jednak i tak zrobiła swoje i poszła za mną. 

*** 

Przeglądałem półki i książki ojca. Jedną książkę przez omyłkę zrzuciłem, ale wypadło z niej zdjęcie. Podniosłem je i miałem włożyć z powrotem, jakby nie pewien fakt. 



 Kira? Przecież to niemożliwe. Spojrzałem na odwrót, pisało: "Katherina Pietrova Devalios, rok 1769" W tym roku mój ojciec się urodził. Przecież to nie może być Kira. Wtedy poczułem silny ból na szyi. Potem zobaczyłem ojca, który mnie przygwoździł do ściany.
-Kto pozwolił ci to oglądać?!
-Przepraszam, ja tylko....
-Masz zapomnieć o tym zdjęciu-użył ojciec perswazji na mnie, zapomniałem o zdjęciu. -A teraz pożałujesz.
Ojciec połamał krzesło i po kolei sześć kołków wbił mi w brzuch. Ból był niemiłosierny. Krzyczałem przez zęby.
-Teraz naprawdę wrócę za parę dni-powiedział i znikł. A ja w cierpieniu nie mogłem się ruszać.
[Susan?]

Od Susan cd Billa

Między drzewami zauważyłam Kirę, przed nią stał Mefit uśmiechający się szyderczo.
Przytknęłam mu serafickie ostrze do gardła.
-Zostaw ją - warknęłam.
Bill stał tuż za mną ściskając w dłoni rękojeść swojej broni.
-Spokojnie, nic jej nie zrobię - uśmiechnął się Mefit. -Zaraz, to ty jesteś małą Nefilim, którą wtedy zraniłem?
Nie odezwałam się, spojrzałam na niego morderczo.
-Nie przypuszczałem, że to przeżyjesz - powiedział. - Niech zgadnę, Magnus Bane? Doprawdy, jak możecie zadawać się z podziemnymi?
-Za dużo gadasz - warknęłam przyciskając czubek ostrza do jego szyi.
-Zrób to, przecież i tak wrócę.
-Nawet, jeśli cię poszatkuję?
-Susan, spokojnie - powiedział Bill.
-Odejdź. I zostaw Kirę w spokoju.
-Jak sobie życzysz - powiedział Mefit, po czym wyparował.
Odprowadziliśmy Kirę do domu i ruszyliśmy w drogę powrotną do Instytutu.
<Bill?>

Od Billa cd Susan

-Moja kochana Susan 
Gwiazdo mego życia 
Światło mej drogi 
Moja kochana 
Moja jedyna 
Moja najlepsza 
-Och, Bill..
Głaskałem ją i przytulałem. Susan była odprężona.
-Już dawno cię takiej nie widziałem. 
-A ja ciebie-powiedziała swoim słodkim głosikiem. 
Tak byśmy zasnęli na tej zielonej trawie, jakby nie krzyk. Znajomy krzyk. 
-Susan! 
-Co? 
-Poznaję ten krzyk, to Kira krzyczy. 
Zerwaliśmy się na równe nogi. Ubrałem kurtkę i wzięliśmy do ręki serafickie ostrze. Kira ciągle krzyczała, a nie wiedzieliśmy gdzie jest. Modliliśmy się w duchu aby to nie był na głodzie Mueter. Błagaliśmy wręcz o to. Susan moja kochana Susan szła na przedzie.
[Susan]

Od Susan cd Billa

Spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem na twarzy. Obróciłam się na bok i objęłam czarnowłosego ramieniem. Czułam bijące od niego ciepło, było mi przyjemnie. Lekki wiatr poruszał liśćmi drzew, dotąd spokojna woda jeziora zafalowała lekko. Księżyc świecił jasno na niebie, wokół niego rozsypane były gwiazdy, a pod tym pięknym niebem, na rozłożonej na zielonej trawie czarnej kurtce leżeliśmy my, dwa drobne, lecz nierozłączne elementy tego świata. 
<Bill?>

Od Billa cd Kiry do Susan

-Co się dzieje?-spytała Susan. 
-Kira dowiedziała się o zajściu w wiosce... 
-To ona nie wiedziała? 
-Nie. Byłem u Muetera, nie wpuścił mnie, a wiem że jest załamany. 
-Poczekaj trochę. Chodź przejdźmy się. Już dawno nie spędzaliśmy razem czasu.
-No dobrze kwiatuszku mój-powiedziałem i uśmiechnąłem się. 
Poszliśmy do lasu, nad piękne jezioro, gdzie bardzo dobrze było widać gwiazdy. Ściągnąłem z siebie kurtkę, rozłożyłem ją na trawie i obydwoje się położyliśmy. Oglądaliśmy gwiazdy. 
-Patrz Bill, spadająca gwiazda. Pomyśl życzenie. 
-Ale moje marzenie już się spełniło.
[Susan?]

Od Kiry cd Muetera do Billa

Szłam ciemną ulicą, latarnie dawały niewiele światła. Otulałam się płaszczem, to była chłodna noc. Nie mogłam uwierzyć w to, że Mueter naprawdę jest mordercą, naprawdę zamordował ludzi z wioski, nawet dzieci. Nie patrzyłam przed siebie, to by tłumaczyło dlaczego w kogoś uderzyłam. 
-Przepraszam - powiedziałam cicho. 
-Nic się nie stało - usłyszałam głos Billa. 
Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. 
-Co tu robisz? - zapytałam. 
-Szukam swojego parabatai - odpowiedział.
- Widziałaś go może?
-Sprawdź u Mefita - powiedziałam i minęłam go, po drodze Susan próbowała mnie zatrzymać, ale ją też wyminęłam. Później słyszałam tylko jak coś do siebie szepczą.
<Bill?>

Od Muetera cd Kiry

Zaśmiałem się i odważnie objąłem Kirę w pasie i pocałowałem w policzek. Magnus nic nie powiedział tylko poklepał mnie po plecach i odszedł balować gdzie indziej. Pragnąłem Kiry teraz i zawsze. Pocałowałem ją namiętnie. Wtedy usłyszałem Susan jak pyta się Billa czy wie. Zaśmiałem się w duchu. Poczułem głód w takim momencie. 
-Za moment wracam-powiedziałem do Kiry i udałem się do swojego pokoju, gdzie była torebka z krwią. Wypiłem ją szybko i wtedy weszła Kira. Patrzyła ze smutkiem na mnie. 



 Kira wybiegła przerażona z pokoju. Rzuciłem torebkę, szybko wytarłem twarz i z nadnaturalną prędkością złapałem ją za ramię.
-Poczekaj, wszystko ci wytłumaczę. 
-Puść mnie-mówiła przez płacz. 
Pobiegła do swojego domu i zamknęła się w pokoju. Wszedłem do niej przez okno. Chciała uciec, jednak jedną ręką przygwoździłem ją do ściany, drugą trzymałem drzwi. 
-Kira, nic ci nie zrobię. 
-To ty wymordowałeś tą wioskę, wierzyłam że to była pomyłka ale jednak to byłeś ty. Idź stąd! Odpuściłem. Kira otworzyła drzwi, jednak wyszedłem tą samą drogą co wszedłem. Niezauważanie zabrałem rzeczy z Instytutu i poszedłem do mojego domu. Rozpakowałem się w swoim pokoju.
[Kira?]

Od Kiry cd Muetera, Billa

Spojrzałam na niego z lekkim zdziwieniem. 
-Wiedzą co? -zapytałam.
-No wiesz... "miłość rośnie wokół nas..." 
Zaśmiałam się i pokręciłam głową. 
-Jeszcze nie - powiedziałam i spojrzałam Mueterowi przez ramię. -Ale mogę zaraz powiedzieć - nagle wybuchnęłam śmiechem.
-O co chodzi? - zapytał Mueter marszcząc czoło. 
Gestem nakazałam mu się odwrócić. Gdy to zrobił na jego twarzy pojawił się jakże piękny wyraz zaskoczenia. Niedaleko nas dostrzegłam śmiejących się Susan i Billa. Wszystko dlatego, że świeżo upieczeni parabatai mieli takie same garnitury jak mój ojciec. Czarownik podszedł do chłopców i z uznaniem pokiwał głową. 
-Macie świetny gust, chłopcy - powiedział. 
<Mueter? Bill?>

Od Billa/Muetera cd Toma do Kiry

Ja i Mueter byliśmy wyróżnieni na tle sami jak małżonkowie. Zaśmiałem się jak to mi powiedział. Wiedziałem, że Mueter normalnego jedzenia nie przyjmuje ale starał się jak mógł o dziwo. Rozglądałem się po sali i ujrzałem młodą Bane. Już wiedziałem co się święci. Spojrzałem na mojego parabratai uśmiechając się i podniosłem brew. Mueter łyknął ukrywaną krew w kielichu i odpowiedział mi spojrzeniem. 
-A jednak - powiedziałem. 
-Cicho-burknął Mueter. 
Uczta była obfita i wielka, pani Branwell się postarała. Przed tańcami Mueter zabrał mnie na stronę.
-Co się dzieje chłopie? 
-Jesteś teraz moim parabratai, muszę to tobie powiedzieć. Nie będę mieszkać juz w instytucje, ale będę przychodził codziennie.
-Gdzie ty będziesz mieszkał? 
Nastała niezręczna cisza. 
-Z ojcem... 

*** 

Odnalazłem na sali Kirę i wziąłem są do tańca. 
-Ładny garnitur - powiedziała Kira. 
Był złoto biały. 
-Dzięki państwo Branwell ofiarowali mi i Billowi taki. 
Tańczyłem z Kirą wolnego. 
-Alec i  Magnus wiedzą już? -spytałem
[Kira?]

Mueter i Bill zostali parabatai!




Gratulacje! :)

Od Toma cd Muetera do Billa

Siedziałem na schodach prowadzących do Instytutu zastanawiając się nad niedawnymi wydarzeniami. Tak sobie myślałem, że byłem niesprawiedliwy dla Muetera, to nie było w porządku. Usłyszałem kroki, uniosłem głowę. O wilku mowa. 
-Mueter - uśmiechnąłem się lekko. - Miło cię tu znów widzieć. 
-Miło? - zdziwił się. - Ale jesteś pewny? 
Wstałem i spojrzałem mu w oczy. 
-Wiem, że to dziwne. Przemyślałem sobie to wszystko, no i chciałem cię przeprosić. Koniec wojny?  
-Koniec wojny - uśmiechnął się.
-Chodź do środka, wszyscy na ciebie czekają - powiedziałem i ruszyliśmy po schodach.
Kiedy przekroczyliśmy próg wielkiej sali przyjaciele rzucili się w naszą stronę i uściskali Muetera. Później udaliśmy się na odpoczynek, następnego dnia miała odbyć się ceremonia parabatai. Wstaliśmy wcześnie, Cisi Bracia już czekali. Zebraliśmy się w jednym pomieszczeniu, staliśmy za ławami, a Mueter, Bill i Cisi Bracia stali pośrodku sali. Płomienie buchnęły w górę, a przyszli parabatai zaczęli rysować sobie nawzajem runy parabatai nad sercami. Spojrzeli na siebie z uśmiechami na twarzy. 
-Pamiętasz naszą ceremonię? - szepnąłem do Susan.
-Pamiętam - odpowiedziała. -Tego się nie zapomina. 
Chwyciłem jej nadgarstek, uśmiechnęliśmy się, cieszyłem się, że mój brat również znalazł swoją bratnią duszę, swojego parabatai. Po ceremonii udaliśmy się do wielkiej sali na posiłek, razem z moją parabatai poszliśmy pogratulować Muetrtowi i Billowi.
<Braciszku?>

Od Muetera cd Kiry do Toma

Ze smutkiem opuściłem jej towarzystwo. Udałem się w stronę Instytutu. Musiałem zabrać rzeczy i rano jest ceremonia. Z Billem byliśmy jak brat. Z daleka widziałem, ze ktoś siedzi na schodach, dopiero jak podszedłem zobaczyłem kto tam jest. To była pani Branwell. Kiedy mnie zobaczyła rzuciła się na mnie z objęciami. Miała opuchnięte oczy od płaczu.
-Mueter- wyjęknęła.- Żyjesz, ty żyjesz.
-Już spokojnie, pani Charllote. Musi się pani martwić o zdrowie pańskiego dziecka.
-Ty wiesz?
-Słyszę bicie serca maluszka.
Położyła mi rękę na policzku.
-Dla mnie i dla Henry'ego zawsze będziesz naszym pierwszym dzieckiem Mueter. Nie ważne jak bardzo to jest skomplikowane, w nas zawsze będziesz miał rodziców.
Popłynęła mi łza po policzku. Przytuliłem się do niej mimo, ze byłem wyższy.
-Dziękuję-powiedziałem szczerze.
Odeszła do swojego męża a ja poszedłem naszykować ubranie na jutro. Pakowałem rzeczy kiedy ktoś zapukał do moich drzwi.[Tom?]

Witamy na pokładzie!



Życzymy dobrej zabawy!

niedziela, 28 sierpnia 2016

Od Kiry cd Muetera

Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, po czym westchnęłam cicho.
-No dobrze - powiedziałam. -Porozmawiam z Alekiem. To widzimy się jutro?
-Oczywiście - jego usta wykrzywił uśmiech.
Dałam mu buziaka na pożegnanie, a później weszłam do domu. Było cicho, tata i Alec pewnie już spali. Postanowiłam iść za ich przykładem i przygotowałam się do kąpieli. Myślałam o tym, że on i Bill następnego dnia mieli zostać parabatai. Też chciałabym mieć kogoś takiego, ale ani nie mam najlepszej przyjaciółki, ani nie jestem Nocnym Łowcą, więc nici  z parabatai. Potem położyłam się do łóżka i zasnęłam myśląc o moim kochanym Mueterze.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry


Jestem chyba w raju. Przez moje ciało przeszło wspaniałe uczucie. Nie panowałem nad sobą. Nie mogłem się oderwać od niej. Rękoma wodziłem po jej plecach. Nie obchodziło mnie nic, że jest noc, że ktoś może nasz zobaczyć, nic. Kiedy oderwaliśmy się od siebie między nami pojawiła się nitka śliny. Kira zaśmiała się lekko.
-Kocham cię Kiro, najbardziej na świecie-powiedziałem i ucałowałem ją w policzek.
-Ja ciebie też, Mueter.
Przytuliłem się do niej mocno. Jak dziecko do matki. Jak zakochany do swojej kobiety. Odprowadziłem Kirę do domu. Trzymaliśmy za rękę. Parę metrów przed domem zatrzymałem się i pocałowałem Kirę na dobranoc.
-Może wjedziesz? - spytała.
-Nie dzisiaj. Jest późno, a rano mam ceremonię. Zresztą, Alec nie byłby zadowolony-powiedziałem i uśmiechnąłem się.
[Kira?]

Od Kiry cd Muetera

Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na Muetera. Powoli szliśmy przed siebie, księżyc oświetlał nam drogę.
-Przeczytałam całkiem dużo...
Na twarz mojego towarzysza wstąpił uśmiech, zaczął mnie dźgać palcem w bok.
-Jak dużo? Hm? Dowiedziałaś się czegoś ciekawego?
-Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy - zaśmiałam się. - O twojej przeszłości, życiu uczuciowym...
Zbliżył się do mnie, poczułam jego dłonie na swoich plecach. Spojrzałam w jego śliczne oczy, świeciły w nich radosne iskierki.
-A dokładnie? - zapytał.
Jako odpowiedź przytknęłam swoje usta do jego warg, ujęłam jego twarz w dłonie. Uśmiechałam się lekko, było mi bardzo przyjemnie. Mueterowi pewnie też się podobało...
<Mueter?>

środa, 24 sierpnia 2016

Od Muetera cd Kiry

Wziąłem jej twarz w dłonie i kciukami zabrałem jej łzy.
-Już nie płacz-rzekłem spokojnie.
-Mueter- powiedziała uśmiechnięta i jeszcze bardziej się uśmiechnęła.-Masz na sobie runy, czyli jesteś już całkowitym Nefilim, bez demona?
-Tak-skłamałem.-Jutro będę miał ceremonię. Będę z Billem parabratai.
-No no no niezłą masz laskę-usłyszałem i spojrzałem się.
To był mój ojciec. Odruchowo przytuliłem do siebie mocniej Kirę.



-Przez tydzień mnie nie będzie nie roznieś domu-powiedział Mefit i znikł.
-Jakiego domu?-spytała Kira.
Posmutniałem.
-Zamieszkam z nim.
-Dlaczego?
-Żeby nie robił więcej akcji.
-Ale...
-Chodź odprowadzę cię do domu. Jeszcze coś ci się stanie.
-Dopiero co wyszłam. Może chciałbyś się przejść?
-Ok.
Szliśmy koło siebie, jednak nie trzymaliśmy się za ręce.
-Ile i co przeczytałaś z mojego pamiętnika?-zaśmiałem się.
[Kira?]

Od Kiry cd Muetera

Zamknęłam pamiętnik i schowałam go do szuflady. Wyjrzałam przez okno, noc była piękna, pomyślałam, że mogłabym się przejść. Zeszłam po schodach, wzięłam do ręki płaszcz, po czym wyszłam z domu nakładając go na siebie. Zamknęłam drzwi i skierowałam się w stronę lasu. Nie miałam się czego obawiać, wilkołaki nie powinny atakować, większość wampirów to znajomi mojego taty, a Mefit schował się gdzieś jak ostatni tchórz.
Usłyszałam ciche westchnienie gdzieś niedaleko mnie. Odwróciłam się, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Parę metrów ode mnie stał Mueter, opierał się o drzewo, wyglądał, jakby się czymś martwił.
Podeszłam do niego powoli i wyciągnęłam rękę w jego stronę.
-Mueter? - szepnęłam.
Spojrzał na mnie, uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam go, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
<Mueter?>

Od Billa, Muetera cd Susan do Kiry

Kiedy odessał się od nadgarstka mojego brata, widziałem w jego oczach dzikość. I czerwień. Jemu było mało. Jak dziki wgryzł się w szyję brata. On coraz bardziej słabł. Kiedy osunął się na kolana. Rzuciłem się na Muetera. -Dosyć-krzyknąłem. Na chwile się otrząsnął. -Nie mówcie nic Kirze. Przyszykuj wszystko na jutro popołudnie na Ceremonie. Wrócę rano-powiedział i znikł gdzieś w lesie. -Susan pomóż mi przenieść mojego brata do Instytutu. Mam nadzieję, że Clave o nim się szybko nie dowie.

***

Biegłem jak najszybciej i jak najdalej od Billa. W głowie buzowała mi krew. Znowu byłem taki jak przedwczoraj. Jednak poczułem słodki zapach jaśminu. Spojrzałem za siebie. Dom Magnusa. Wskoczyłem na drzewo. Spojrzałem na pokój Kiry. Była wtulona w Magnusa, który ją pocieszał. Kiedy Magnus wyszedł, Kira jeszcze chwile płakała i podeszła do biurka, gdzie leżał mój pamiętnik. Otworzyła go, nie na początku. Szukała czegoś. I znalazła. Widziałem jak się lekko uśmiecha. Opisałem dzień jak się poznaliśmy. Czytała słowo po słowie.

„Nie wiem co się ze mną dzieje. Z dnia na dzień mniej śpię i nic nie jem. Żaden pokarm nie zaspokaja mojego głodu. Jednak dzisiaj w lesie, kiedy zobaczyłem swoją twarz, twarz potwora i kiedy odkryłem swoje nowe umiejętności, spotkałem pewną dziewczynę. Nazywa się Kira. Piękna dziewczyna. A jej uśmiech uspokaja. W jej oczach można było zobaczyć gwiazdy.”

Kira czytała kolejny kartki z mojego pamiętnika.
„To chyba niemożliwe, a jednak. Zakochałem się. Po tych latach. Po tym jak kochałem Susan, jednak wiedząc, że kocha Billa darowałem sobie, zakochałem się. Moje serce zabiło szybciej. Nie czuję przy niej głodu, nie czuję złego, nie jestem przy niej potworem.”
Chciałem już teraz do niej pójść jednak nie mogłem, muszę siebie opanować. Poszedłem do domu ojca. Drzwi były otwarte.
-A któż to wrócił z zaświatów. Teraz już wiesz jak to jest być ciągle zabijanym przez świat -tak mnie powitał ojciec. 
-A jakbym nie wrócił?
-Kiedy jako demon umieramy ostatecznie wracamy jako wampir, a widzę że runy na tobie zostały, więc ta część Nefilim też została. 
-Jeśli zostanę i zamieszkam z tobą, obiecasz, że moim przyjaciołom, ani nikomu innemu nie zrobisz krzywdy? 
-Oraz jak cię nauczę w miarę bezpiecznie pić krew i nauczę innych umiejętności? Tak, synu. Teraz zobaczysz ten smak życia.
[Kira?]

wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Susan cd Muetera do Billa

Patrzyłam wściekła na zebranych.
-Wynoście się stąd! - krzyknęłam. - Gdzie byliście, kiedy was potrzebowaliśmy?! Przyszliście sobie pooglądać ciało Muetera?! Wynoście się stąd! Już!
Bill podszedł do mnie i położył dłoń na moim ramieniu. Przytulił mnie delikatnie, uspokoiłam się nieco.
Tłum rozszedł się, a ja płakałam cicho w ramionach Billa. Udaliśmy się do pokoi, aby odpocząć po pełnym emocji dniu.
Następnego dnia odbył się pochówek, Clave nie pozwoliło nam tradycyjnie spalić ciała, ponieważ zmarły miał w sobie demona, więc zmuszeni byliśmy go zakopać.
Bill wręczył Kirze pamiętnik Muetera, ona uśmiechnęła się lekko. Nocni Łowcy ubrani byli na biało, to nasz strój żałobny. Gdzieś tam z tyłu stał Tom. Pochylał głowę, albo mi się wydawało, albo po jego policzkach spływały łzy.
Po ceremonii podszedł do Billa.
-Przykro mi, że nie zdążyliście odprawić ceremonii parabatai - powiedział.
Zaczęło się ściemniać, część zebranych wróciła do Instytutu, jednak my zostaliśmy, by pobyć jeszcze chwilę z przyjacielem.
Nagle ziemia zaczęła się ruszać. Najpierw wynurzyła się z niej dłoń, niczym w horrorze. Za nią reszta ciała. Stał przed nami Mueter w brudnym ubraniu.
-Ale... - zaczął Bill.
-Wampir?! - Tom wyglądał na bardzo zdziwionego.
-Jest głodny - powiedziałam. - Nie macie przy sobie woreczków z krwią, prawda?
Pokręcili przecząco głowami. Tom wyszedł naprzód.
-Mueter - zaczął. -To ja, Tom. Możesz upić mojej krwi, chcę odpokutować wszystko, co ci zrobiłem.
Tom dobrze wiedział, że Mueter może się nie opanować.
Po chwili kły chłopaka wbiły się w nadgarstek Toma.
<Bill?>

Od Muetera cd Kiry do Susan

Patrzyłem na Kirę z dumą. Cieszyłem się jak nie wiem. Bill podszedł do mnie. -Twoja dziewczyna nas uratowała- zaśmiał się Bill. -To nie jest moja dziewczyna, nawet nie wie co do niej czuję - powiedziałem i poczułem ostry ból w klatce piersiowej. Zacząłem szybko oddychać i moja koszula robiła się czerwona. Zrobiło mi się słabo, zacząłem się dusić. Plułem krwią. Dopiero zobaczyłem ostrze, które było wbite w moje plecy. Kira zaczęła krzyczeć. Bill uderzył konsula, który mi wbił miecz. Był to brat bliźniak tego, co miał mnie zabić. Padłem, straciłem przytomność. Kira do mnie podbiegła. Położyła rękę na moją ranę. -Mueter, spokojnie, zaraz mój tata tu będzie. Uratuje ciebie -mówiła przez płacz.
Położyłem rękę na jej policzku.
-Nie miałem czasu powiedzieć tobie... że cię...
Moje serce przestało bić. W tej chwili umarłem na jej kolanach. Po tej chwili wkroczył Magnus z Susan.



-Muter-powiedziała Susan.-Nie...
Bill ją złapał. -Przecież wysłuchaliście mojej córki-powiedział wściekły Magnus. Wszyscy spojrzeli na podnoszącego się konsula z zakrwawionym mieczem. -Demon zawsze zostanie demonem. Krwiopijca zawsze będzie krwiopijcą. Morderca zawsze zostanie mordercą-powiedział. -Nie trzeba wzywać już Razjela-powiedział Główny konsul i wszyscy wyszli. Został Magnus, Bill, Susan i Kira, która zapłakana trzymała moje ciało. Wtedy jakby nigdy nic pojawił się Mefit w demonicznej postaci. -Dopiero teraz! -zaczęła krzyczeć Kira. -Własnego syna poświęciłeś, aby ratować własną dupę. Ty gnoju - Kira wstała i odebrała Susan miecz i rzuciła w Mefita, jednak ten przeleciał przez niego jak przez ducha. -Nienawidzę cię -mówiła Kira. -Ty pieprzony egoisto. Ty cholerny dupku! -krzyczała zapłakana, jednak Magnus złapał ją w objęcia. -Znajdziemy sposób, abyś zginął. Mueter nie zasługiwał na taką śmierć. Pozwoliłeś mu umrzeć. Własnemu, pierworodnemu, jedynemu synowi.
-Jakbyś znali prawdę pozwolilibyście mu zginąć-powiedział Mefit i znikł.

***

Magnus wziął moje ciało na ręce i wrócili wszyscy do Instytutu. Pani Branwell czekała na schodach. -I jak Kira? Udało się uratować Muetera?-powiedziała to z takim przejęciem jak matka. Wtedy Magnus wyszedł na przód. -Mueter- powiedziała i przytuliła się do mojego martwego ciała. -Synku... Pan Branwell też przyszedł. Słyszał to. 
-Moje pierworodne będzie miało twoje imię-powiedziała Pani Branwell i odeszła. Cały Instytut wyszedł, a by zobaczyć moje martwe ciało.
<Susan?>

Od Kiry cd Billa, Muetera

Patrzyłam z góry na Mauetera i otaczających go konsulów. Czasami chciałabym być Nocną Łowczynią, ale przy takich chwilach to marzenie idzie w zapomnienie. Nie wszyscy są tacy, jak konsulowie, ale sam fakt, że jest się tej samej rasy...
Zeszłam na dół, patrzyłam na mężczyzn twardym spojrzeniem. Oni gapili się na mnie zaskoczeni, zapewne nie mieli pojęcia jak weszłam do środka. I bardzo dobrze.
-Proszę was, byście oszczędzili tych dwóch Nefilim. Nie zrobili nic złego, znam ich już dość długo, by wiedzieć, że nie zrobią nic złego.
-Mueter Devalios wczorajszej nocy wymordował wioskę, nie miał litości nawet dla dzieci - odezwał się stojący przede mną konsul.
-Nie miał nad sobą panowania - powiedziałam. - Jest sposób, aby wypędzić z niego demona.
Konsulowie zbili się w ciasną grupkę i zaczęli dyskutować. Czekałam cierpliwie, aż się naradzą. W końcu, po kilku minutach, odwrócili się w moją stronę i jeden z nich przemówił:
-Wysłuchamy cię, powiedz, jak można wypędzić demona z młodego Devaliosa.
-Aby to zrobić, trzeba zabić Mefita Devaliosa, aby już nigdy nie wszczepił demona w swojego syna. Trzeba także przepędzić demona z ciała Muetera. Potrzebny jest nam do tego Wspaniały.
Konsulowie wymienili spojrzenia, po czym zdziwieni przerzucili wzrok na mnie.
-Przecież aby go zdobyć...
-Tak - powiedziałam. -Trzeba o to poprosić Razjela.

***

Bill i Mueter zostali rozkuci, moja propozycja została przyjęta. Mueter uśmiechnął się do mnie, a gdy chciał mnie uściskać powstrzymałam go.
-Nie teraz - szepnęłam. - Nie mogą wiedzieć, jakie relacje nas łączą.
Mueter kiwnął głową, a Bill podziękował mi skinieniem głowy.
-Kto wezwie Razjela? - zapytał jeden z konsulów. - Twoje zdolności nie są jeszcze na tyle rozwinięte.
-Mój ojciec robił to już kiedyś. Magnus Bane.
Najwyraźniej zaskoczyło ich to, że Wielki Czarownik Brooklynu ma córkę. Czarownicy są bezpłodni, rzadko zdarzają się wyjątki takie jak Theresa Grey.
-A kto będzie z nim rozmawiał? - odezwał się drugi z konsulów. - Przecież Anioł Razjel rozgniewa się, że go wezwaliśmy. Poza tym, wydaje mi się, że prosił, aby go więcej nie wzywać.
-Ale prosił o to Chodzącego Za Dnia, nie nas - odezwałam się, po czym zwróciłam się do Billa. - Najlepiej będzie, jeśli to ty poprosisz Razjela o pomoc. Masz w sobie cząstkę demona, której nie da się pozbyć. Powiesz Aniołowi, że chcesz pomóc przyjacielowi, chociaż nie potrafisz pomóc sobie.
<Bill? Mueter?>


Od Billa, Muetera cd Susan do Kiry

Susan już płakała. Wiedziałem, że będzie dla niej to trudne. Tyle lat to ukrywałem, ale... dla parabratai wszystko. Kiedy jeszcze konsule nas nie trzymali, podnieśliśmy rękami i na naszych prawych rękach widniały runy parabratai. Susan wtedy spała, jak odbyła się szybka ceremonia. Złapali nas, a na głowę Muetera założyli na coś w rodzaju kagańca. -Co wy robicie? On jest spokojny!-krzyknęła już ze łzami pani Branwell. -On jest niebezpiecznym obiektem-powiedział konsul i wyszliśmy z Instytutu. Mimo, że szedłem dobrowolnie, byłem skuty. Mueter płakał, widziałem i czułem to. Dziwiło mnie jedno. Gdzie jest jego taki nieśmiertelny i odważny ojciec? Czemu nie ratuje jedynego syna? Tak przecież go porywał, podsycał krwią, żeby był demonem całkowitym. A teraz? Nic. Cisza. Kiedy dotarliśmy do Miasta Kości zamknęli nas w osobnych lochach, ale koło siebie. -Przepraszam-powiedział smutny Mueter, który tonął we łzach. -Nie ma coś się martwić. Może odrodzisz się jak ojciec-zaśmiałem się sztucznie. -Nie jestem pełnym demonem. Pamięta, że dalej jestem w połowie Nefilim. Mam na sobie runy. -I runę Parabratai. -Tak-powiedział weselej Mueter. -Mueter, co się wtedy stało? Jak nałożyłeś pierścień? -Nie panowałem nad sobą, próbowałem walczyć, ale nie dałem rady. A wtedy w ogniu... zobaczyłem swoją duszę, a raczej dwie... -Co?-spytałem zdziwiony. -Widziałem demona i anioła, którym jestem. Tak jak w śnie. Stałem między duszami, tak jak dwoma tunelami. Przed demonem, tunelem ciemności i aniołem, tunelem jasności. Wybór należał do mnie. Jednak stałem bliżej demona, który chciał mnie jeszcze wciągnąć w siebie. Te dusze były mną, były moimi odbiciami. Kiedy demon chciał ciebie zabić, pojawiła się przed oczami moja matka. Obroniłem cię, bo był to mój wybór. Bill, myślisz, że ja chcę zabijać? Ja muszę, czuję to w sobie. Próbowałem krew zwierzęcą, ale nie przyjmowała się. Za każdym razem gdy się otrząsnę z transu plączę nad ciałami. Ale wczoraj.... zabijałem nawet dzieci, bezbronne dzieci... Ja tego nie chciałem... -Mueter, spokojnie... -Ta jak w śnie... Stałem we krwi... Ja już nie mogę... -Mueter, pomyśl o nas, o Susan, o Kirze... Wtedy czułem jak przestał myśleć i zaczął myśleć tylko o Kirze.
-Mimo, że jej nie znam dobrze.... Ale ją kocham... Ona we mnie przyciąga anioła. Wtedy na balu, jak to się zaczęło, przy niej nie czułem głodu. -Miłość-westchnąłem-Martwię się o Susan. Straci dwóch facetów na których jej zależało. -Może Magnus jej powie, jeśli wiedział co czuje do niej... Usłyszałem kroki. -Idą-powiedziałem i spojrzałem. -Najpierw tą cholerną hybrydę-krzyknęli. Trzasnęło mną. Mueter przesłał mi myśl „Siedź spokojnie, proszę”. Widziałem jak go zabierają i jak każą mu stać na środku sali. *** Patrzyłem na Billa. I posłałem mu myśl „Dziękuję, że byleś moim przyjacielem i bratem”. Konsul Clave wyciągnął miecz. -W imieniu Clave, skazuję ciebie Mueterze Devalios na karę śmierci, za masowy mord w wiosce ludzi i za bycie niebezpieczną hybrydą Demona. Zamknąłem oczy, aby nie patrzeć na to. Jednak usłyszałem jak ktoś krzyknął moje imię. Otworzyłem oczy i spojrzałem w górę. To była Kira.
[Kira?]

piątek, 19 sierpnia 2016

Od Susan cd Muetera do Billa

Podbiegliśmy do niego, sprawdziłam, czy oddycha. Z ulgą stwierdziłam, że tylko stracił przytomność i nie miał żadnych poważniejszych obrażeń. Podszedł do nas Magnus, spojrzał na Muetera, po czym zwrócił wzrok w naszą stronę.
-Musimy go przenieść - powiedział.
Z trudem podnieśliśmy naszego przyjaciela z ziemi, chcieliśmy jak najszybciej dotrzeć do instytutu. Wyjęłam stelę i kreśliłam iratze na skórze Muetera. Miałam nadzieję, że to pomoże.
Po kilkudziesięciu minutach marszu dotarliśmy przed drzwi Instytutu. Bill otworzył wrota i weszliśmy do środka. Po drodze spotkaliśmy Charlotte, spojrzała na nas zaskoczona, później zauważyła Muetera, na jej twarz wstąpiło przerażenie.
-Co się stało? - zapytała.
Magnus zaczął wszystko opowiadać, podczas gdy dźwigaliśmy naszego przyjaciela po schodach. Kiedy dotarliśmy do izby chorych położyliśmy go na łóżku, a wtedy czarownik zaczął go leczyć swą magią.
-Moja moc jest zbyt słaba - powiedział. -Bill, Susan, znajdźcie Ragnora i Catarinę, i przyprowadźcie ich tu.
Skinęliśmy głowami, po czym wybiegliśmy z Instytutu jak szaleni i skierowaliśmy się w stronę domu Ragnora Fella. Dopadliśmy drzwi i zaczęliśmy w nie pukać. Otworzył nam zielonoskóry czarownik, miał na sobie różową koszulę nocną i czapeczkę z pomponem tego samego koloru.
-O co chodzi? - zapytał zaspany.
-Mueter leży w izbie chorych i potrzebuje pomocy, a Magnus nie poradzi sobie sam - powiedziałam. - Pomóż nam, proszę...
-Dobrze, dobrze. Dajcie mi się... zresztą - pstryknął palcami i już był ubrany, zdjął tylko czapeczkę i odłożył ją na półkę.
-Gdzie znajdziemy Catarinę? - zapytał Bill.
-W szpitalu, ma teraz dyżur - odpowiedział czarownik zamykając drzwi.
-Cholera... - warknęłam.
Nie znaliśmy żadnych innych czarowników ani czarownic.
Chyba, że...
-Tessa! - zawołałam.
Ragnor spojrzał na mnie, po czym pokręcił głową.
-Tessa mieszka przecznicę stąd - powiedział.
Bez słowa narysowałam na swojej skórze run szybkości, po czym schowałam stelę i pobiegłam w stronę domu Tessy. Zatrzymując się o mało nie wpadłam na drzwi. Gdy zapukałam otworzyła mi średniej wysokości kobieta o szarych oczach i brązowych włosach spiętych w kok, z którego wystawały niesforne kosmyki.
-Susan? Co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona.
-Mój przyjaciel potrzebuje pomocy, Magnus nie da rady uratować go sam. Ragnor zgodził się pomóc, ale potrzebujemy jeszcze jednego czarownika lub czarownicy. Proszę, pomóż nam.
Tessa przez chwilę wpatrywała się we mnie, po czym skinęła głową.
-Dobrze - powiedziała.
Uśmiechnęłam się do niej promiennie, nie wątpiłam w jej dobroć. Po chwili razem ruszyłyśmy w stronę Instytutu.
Bill i Ragnor już tam czekali, całą czwórką udaliśmy się na górę. Magnus ucieszył się na widok Tessy. Trójka dzieci Lilith zaczęła rozmawiać, Wielki Czarownik Brooklynu co jakiś czas wskazywał na leżącego na łóżku Muetera.
Później rozstawili się po trzech stronach i zaczęli szeptać zaklęcia przesuwając dłońmi nad naszym przyjacielem.
Po kilkunastu minutach czarownicy podeszli do nas z lekkimi uśmiechami na twarzach.
-Waszemu przyjacielowi nic nie będzie - powiedziała Tessa.
Uścisnęłam ją mocno, po czym zrobiłam to samo z Ragnorem i Magnusem. Uśmiechnięci odeszli bez słowa, a Bill i ja usiedliśmy na krzesełkach obok łóżka Muetera. Uścisnęliśmy jego dłonie.
Później udaliśmy się do swoich pokoi, aby odpocząć.
Rano byliśmy zaskoczeni, gdy przewodniczący Clave i konsule zjawili się w naszym Instytucie.
-Przyszliśmy po Muetera Devaliosa. Dowiedzieliśmy się o wczorajszym zdarzeniu i jesteśmy zmuszeni zabrać go do Miasta Kości.
Nie mogłam znieść myśli, że Mueter zostanie wtrącony do lochu, a co gorsza skażą go na śmierć. Clave z pewnością się o to postara.
Bill wyszedł naprzeciwko konsula i spojrzał na niego twardo.
-Jeśli bierzecie jego, bierzecie też mnie - powiedział.
Konsul popatrzył na niego zaskoczony.
-Wybacz chłopcze, ale...
-Też mam w sobie cząstkę demona.
Zamurowało mnie, przecież przez tyle czasu utrzymywał to w sekrecie. Wstrzymałam oddech, miałam nadzieję, że konsul nie uwierzy Billowi.
-Brać go, Jonathan Morgenstern również miał w sobie cząstkę demona, nie możemy pozwolić, by historia się powtórzyła..
-Pójdę dobrowolnie - powiedział Bill.
Po kilku minutach Clave wyszło z Instytutu razem z Mueterem i Billem. Gdy wrota za nimi zamknęły się, zaczęłam płakać w objęciach Tessy.
<Bill?>

środa, 17 sierpnia 2016

Od Billa/Muetera cd Magnusa

-Poczekajmy do zmroku. Przy krwi i krzyku go znajdziemy...-powiedziałem I wyszedłem na dwór. *** Czułem się jak opętany. Zabijam każdego kogo spotkam. Jakbym nie był sobą. Jakbym był swoim ojcem... Słyszałem głos w głowie. "Mordu, zabijaj". Nie liczyło się nic, ani nikt. Jakby świat nie istniał, a tylko krew i śmierć mną rządziła. Przede mną była jakaś osada ludzi biednych, bez rodzin, odrzuconych przed świat. Czekali tylko na zbawienie. A spotkała ich śmierć. Zimna i ciemna śmierć z moich kłów. Kiedy skończyłem z każdym człowiekiem, a nawet dzieckiem w tej wiosce, każdy dom zapalił się. Czułem w sobie ogromną siłę. W ciemności pojawił się ogień. Czerwień z oczu nie znikała. Kły były dwa razy większe. Krew spływała mi po twarzy. "Już niedługo" - usłyszałem głos i ogień znikł. Przechadzałem się między martwymi ciałami. Pozostała krew chlupała mi pod nogami. Usłyszałem bardzo silny pisk jakby czajnika. Ból jaki czułem w głowie rozsadzał. Padłem na kolana. Przede mną pojawił się wypalony pentagram do którego spływała krew. Ludzka, Nefilim i demona którego zabiłem. Położyłem w tej krwi pierścień. Ból nie ustawał. Złapałem się za głowę. Krzyczałem jak najęty. Drzewa się zapaliły. Słyszałem szmery, krzyki, płacz. Ogień buchnął. Poczułem silny dreszcz. Wstałem w ogniu zobaczyłem swoje odbicie. Moje odbicie wyciągnęło w moja stronę ręce. -"Chodź pomogę ci". -Kim ty jesteś?-warczałem. -"Tobą, twoja lepsza odsłoną, lepszym tobą. " Moje odbicie było ciemniejsze ode mnie. Miało czarne oczy. I ogień w rękach. -"Jestem tym do czego zostałeś stworzony jako Demon Klątwa. Nie będziesz zawieszony między światami." Nagle z pierścienia wyskoczyło światło. I pojawiło się na przeciw mego złego odbicia. Wiła od niego światłość i biel. To odbicie miało anielskie skrzydła. -"Nie musisz być zły. Nie musisz być między światami. Od ciebie zależy kim jesteś." Obydwa odbicia były mną. Demon którym był we mnie chciał mnie wciągnąć w ciemność. Anioł stał i tylko się patrzył. Usłyszałem swoje imię. Spojrzałem za ogień, to był Bill. Wolał mnie. Mój demon krzyknął. -"Zabić". Pojawiła mi się przed oczyma kobieta, starsza. -"Synu do ciebie należy wybór ". Odbiłem strumień śmierci lecący na Billa. -Nie! - krzyknąłem. Obydwa odbicia zniknęły. Ogień znikł. Pierścień taki jak powinien być był na moim palcu. Spojrzałem na Billa, który biegł w moja stronę. Krew leciała mi z oczu i starych blizn. Padłem na ziemię.
<Susan?>