Chronią Nas Mechaniczne Anioły

Chronią Nas Mechaniczne Anioły
,Ave in perpetum, frater, ave atque vale." - ,,Bądź pozdrowiony na wieki, bracie, witaj i żegnaj."

wtorek, 13 grudnia 2016

Od Susan cd Muetera

Wyszłam z Instytutu, aby ochłonąć. Inni chcieli mi potowarzyszyć, ale chciałam być sama. Powoli zeszłam po schodach, śnieg skrzypiał pod moimi nogami.
Usłyszałam, że ktoś krzyczy. Kilka metrów dalej stał Mueter. Z jego gardła wydobywał się okropny wrzask. Na jego ciele widniały runy, płonące runy.
Podbiegłam do niego i wyciągnęłam stelę, po czym przytknęłam ją do jego skóry i zaczęłam rysować. Płomienie zniknęły, a ja zaciągnęłam chłopaka do Instytutu.
-Wezwijcie Magnusa, szybko! - poleciłam, nie chciałam, aby płomienie znów się pojawiły.
-Nie ma go w domu - powiedział Jace. - Chcieliśmy coś od niego, ale nie dostaliśmy odpowiedzi.
Nagle czarownik pojawił się pośrodku pomieszczenia.
-Mefit był u mnie - oznajmił i niemal od razu podszedł do Muetera.
-Jest gdzieś tu? - zapytał Tom.
-Na zewnątrz.
-Pójdę po niego i zaprowadzę do Sanktuarium - odpowiedział mój parabatai i wyszedł.
Mefit nie mógł wejść do Instytutu, ponieważ to poświęcona ziemia, a on jest wampirem. Mueter jest nim tylko połowicznie, dlatego mógł tu być. Podobnie jak Bill - krew Nefilim zapanowała nad demoniczną, której została tylko cząstka.
Kolejna zastanawiająca rzecz. Dziecko Nefilim posiadające demoniczną krew powinno być czarownikiem, a Bill nim nie jest...
Wszystko staje się coraz dziwniejsze.
-Co z nim? - zapytał Bill.
-To ma coś wspólnego z Mueterem I i Kateriną - odpowiedział. - Najlepiej będzie, jeśli Mueter zostanie w Instytucie, dziadkowie nie mogą tu wejść. Tylko Nefilim może otworzyć drzwi Instytutu, a wampiry i demony nie mogą też kroczyć po poświęconej ziemi. Nie wejdą.
Po tych słowach zaprowadziliśmy Muetera do izby chorych.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry do Susan/Magnusa

-Mueter, ja zaraz przyjdę-powiedział ojciec, a tak naprawdę poszedł po Magnusa, żeby coś poradził. Dalej nie dawał mi spokoju ten fakt. Kira wygląda jak moja babka, a jeśli to jest prawda i jesteśmy rodziną? Przeszedł przeze mnie dreszcz. Ogarnęło potężne rozkojarzenie. 
-Co się dzieje?-spytałem bezradnie samego siebie. 
Dostałem kolejną wizję. Mój dziadek u Clave. Jak po kolei morduje ich, bez większego trudu. Pojawiła się przede mną Katerina, która była w mojej głowie. Zaczęła niewyobrażalnie krzyczeć. Nie mogłem wytrzymać. Wziąłem kurtkę i wybiegłem. Złapałem się za głowę i coraz szybciej biegłem. 
-Zostawcie mnie w spokoju-warczałem ze wściekłości. 
Na moim ciele zaczęły pojawiać się najróżniejsze runy. Ja ich nie rysowałem. Każda mnie bolała i pokrywała całe moje ciało. Byłem w lesie. Wtedy zobaczyłem go. 
-Dołącz do mnie, a skończę mordować Clave i skończy się twoje cierpienie. 
-Nigdy... 
Biegłem dalej nie patrząc na nic. Ból był taki potężny, że zdarłem z siebie kurkę i bluzkę. Tylko spodnie na mnie zostały. Widziałem jak każda runa na mnie się pali. Byłem przed instytutem, a ból stawał się coraz mocniejszy. Zacząłem krzyczeć aby chociaż na chwile przestać myśleć o tym bólu. [Susan? Magnus?]

niedziela, 11 grudnia 2016

Od Kiry cd Muetera

Całymi dniami chodziłam po domu, przenosząc się z piętra na piętro. Nie chciało mi się nic, życie ze mnie upływało na myśl, że Mueterowi coś się stało. Pewnie leżał w łóżku nieprzytomny.
Czarownik co jakiś czas zerkał w moją stronę, tak samo jak Alec. Miałam dziwne wrażenie, że coś przede mną ukrywają. Czyżby chodziło o Muetera?
-Alec, o co chodzi? - zapytałam, gdy stanął obok mnie w kuchni, by zaparzyć herbatę.
-Martwimy się o ciebie i o Muetera - odpowiedział.
-Ty? O Muetera? - zapytałam z niedowierzaniem.
Alec uśmiechnął się blado i obdarował mnie smutnym spojrzeniem swoich błękitnych oczu.
-Polubiłem go - odparł.
Nie zadawałam więcej pytań. Pomyślałam, że odwiedzę Instytut, żeby zobaczyć, jak się trzymają. Pani Branwell na pewno jest zdruzgotana, jak Bill i Susan.
-Wychodzę - oznajmiłam zdejmując płaszcz z wieszaka.
-Pójdę z tobą - rzekł Alec. - Wiesz, co się teraz dzieje, nie powinnaś chodzić sama.
Skinęłam głową, po czym wyszliśmy. Całą drogę przemilczeliśmy, a gdy weszliśmy do Instytutu zastaliśmy obraz smutku. Nawet Tom był markotny, chociaż niespecjalnie pałał miłością do Muetera.
Przywitali nas lekkimi uśmiechami.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

Ojciec przyniósł kroplówkę z krwią i koc. Przez rurkę dawał mi krew, abym zyskał siły. Leżałem, nie mogłem się ruszać. Przeszedłem wielki szok, bo jeśli Kira wygląda jak moja babka i jest jej sobowtórem, to znaczy, że muszą być spokrewnione. Czy sobą, którą tak bardzo kocham ponad życie, nie mogę kochać, bo jest rodziną. Nagle przez moje ciało przeszedł impuls elektryczny i obudziłem się. Czułem ból i ogromny gorąc. Mefit zaczął się martwić. Moje oczy powiła czerń, a ja zacząłem nieludzko krzyczeć. Miałem wizje, a raczej mój dziadek łączył się z moim umysłem. Obserwował panią Branwell, a potem poszedł do dalszego miasta i zaczął mordować, a jego żona ożywiała ich i tworzyła z nich swoich sługów. Kiedy to się skończyło nie mogłem oddychać, dopiero, jak mnie ojciec wyrzucił z transu. 
-Zawołam Magnusa-powiedział ojciec przerażony. 
-Nie-ledwo co wykrztusiłem, łapiąc go za rękę. Objął mnie i kazał się położyć. 
Teraz spałem długo, bardzo długo. Mimo, że ciągle leżałem czułem ogromne zmęczenie. Jednak pewnej nocy obudziły mnie szmery. Podniosłem się do pozycji siedzącej i zacząłem obserwować, co się dzieje. Wtedy zobaczyłem postać kobiety w drzwiach. Kira-pomyślałem, ale zaraz dowiedziałem się prawdy. To była Katerina. Z nadnaturalną prędkością podbiegła do mnie i złapała mnie za szyję. Zaczęła dusić. Nie zdołałem nic powiedzieć. 
-Jaki kochany syneczek, swoje dziecko uratował. Teraz cię nikt nie uratuje. Teraz Mueter I, jak ty tu giniesz gniotku porwał tą twoją wielką miłość. Ale tak naprawdę... 
Wtedy się wkurzyłem. Rzuciłem ją o ścianę i rzuciłem się na nią. 
-Gdzie jest Kira?!-wywrzeszczałem. Ona się tylko śmiała, bardzo głośno. 
Obudziłem się zlany zimnym potem. Nie wiem co się ze mną dzieje. Zacząłem płakać. 
Co się ze mną dzieje?-powiedziałem. 
Ojciec przyszedł i objął mnie, nie pytając co się stało. 
[Kira?]

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Od Kiry cd Muetera

Ojciec nie marnował czasu, otworzył bramę i przeszedł przez nią, a zaraz za nim wskoczył Alec tuż po tym, jak posłał Jace'owi, swojemu parabatai, krótkie lecz znaczące spojrzenie.
Czarownik położył mnie na łóżku i położył jedną dłoń na moim czole, drugą na sercu. Zaczął szeptać jakieś zaklęcie, którego nie znałam. Różnobarwne płomyki pojawiły się na jego rękach.
Odsunął się ode mnie i odetchnął, gdy otworzyłam oczy. Chciałam się podnieść, lecz Alec popchnął mnie delikatnie z powrotem na łóżko.
-Leż - powiedział łagodnie.
Posłuchałam go. Zastanawiałam się, co z resztą, co z Mueterrem. Czy ci ludzie odeszli? Czy ktoś z moich przyjaciół ucierpiał?
Miałam nadzieję, że nie.
Alec i ojciec wyszli zostawiając mnie samą. Odwróciłam się twarzą do okna i zasnęłam rozmyślając.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

-Mueter starczy mamy co chcieliśmy nie doprowadź do swojej klęski-mówiła Katerina. 
-Jeszcze wrócimy, ale z końcem tego świata-rzekł mój dziadek i zniknęli. Tak po prostu, zniknęli, rozpłynęli się, uciekli. 
Wtedy do sali przepychając się przez Nefilim wpadł Mefit. 
-Czarowniczku, jeśli nie chcesz aby córunia była wampirem to zabierz ją stąd i lecz. Ma w sobie krew mojego syna-powiedział szybko nawet się nie patrząc na Magnusa.
-Odejdź stąd!-wywrzeszczała Susan. 
-Chce uratować swojego syna! 
-To czemu wcześniej nie przyszedłeś?-powiedział zły Bill.
-Ciekawe jakbyś się czuł jakby własny ojciec skręcił ci kark i jeszcze wyssał z ciebie krew -odparł ironicznie Mefit. Wziął mnie na ręce i szybko stamtąd wybiegł. 
Biegł lasem, aż do momentu natrafienia czarownice. 
-Witaj, Milianio. Wiesz co robić. 
Czarownica przeniosła nas do jaskini z mojego snu. Do rodzinnego kraju matki naszego rodu, czyli Belgii. Skały rozstąpiły się przed nami. Ojciec położył moje ciało na kamiennym stole, wokół trzech marmurowych posągów. 
-Czego chcesz Demonie?-rozległ się po jaskini donośny głos. 
-Oddajcie synowi mojego, z przepowiedni mego ojca zrodzony. Oddajcie mu życie. 
-Co dajesz w zamian? 
-Póki szczęścia mój syn nie zazna w formie syna lub córki pierworodnej, daj mi żyć abym go mógł wspierać. W dzień zaznania syna mego szczęścia ja oddaje swój żywot tobie. 
-Przysięga została zawarta -jeden posąg ruszył się i na klatce piersiowej naprzeciwko serca Mefita narysowało znamię przysięgi wieczystej. 
Posąg wrócił do okrągłego stoły i trzy krople krwi ojca padły na moje usta. Drugi posąg dał na moje wargi trzy źródlane krople wody, a ostatni posąg trzy krople złotej substancji. Rozbłysło się światło i posągi stały się tak jak przedtem nieruchome. Mefit dotknął mojego serca. 
-Bije. 
Wziął mnie na ręce, wrócił do tamtej czarownicy i pojawiliśmy się w domu. Położył mnie na łózko w moim pokoju. 
-Nigdy nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić-powiedział Mefit. 
[Kira?]

niedziela, 4 grudnia 2016

Od Kiry cd Muetera

W moich oczach zebrały się łzy, nie mogłam w to uwierzyć.
Zobaczyłam, że ta kobieta, Katerina, zbliżyła się do mnie. Wyciągnęła rękę w moją stronę.
Wtedy ściana znów wybuchła, do środka wsypali się Nocni Łowcy, Jace, Bill, Tom, Alec, Susan, a nawet pani Branwell. Później do środka wszedł mój ojciec i jego przyjaciele - Catarina Loss, Tessa Grey i Ragnor Fell.
-Jak?! - zakrzyknęła Katarina odwracając się w ich stronę.
Mój ojciec uśmiechnął się tajemniczo i przechylił lekko głowę.
-Mamy znajomości - powiedział.
Stali naprzeciwko siebie. Pani Branwell stanęła obok czarownika i spojrzała na Katarinę i Muetera.
-Powiadomiliśmy Radę. Niedługo inni Nocni Łowcy przyjdą z pomocą. Nie utrudniajcie.
Chyba nie mieli zamiaru jej słuchać, ponieważ Katarina odwróciła się i znów wyciągnęła rękę w moją stronę. Na jej nadgarstku zacisnęła się dłoń mężczyzny.
-Łapy precz od mojej córki - warknął.
Odepchnęła go, uderzył o ścianę. Podniósł się powoli i chwiejnie.
-Mueter... - usłyszałam cichy głos Billa.
Podbiegł do niego i chwycił go za ramiona. Dało się słyszeć jak raz po raz cicho wypowiada jego imię. Mueter I i Katerina nie zareagowali.
Susan zbliżyła się powoli do Billa i klęknęła obok niego. Chciała położyć mu dłoń na ramieniu, lecz on wyjął zza pasa serafickie ostrze. Dziewczyna w ostatniej chwili powstrzymała go przed rzutem.
-Jak mogliście?! - wrzasnął.
Mężczyzna uśmiechnął się tylko. Później staliśmy w ciszy, czekając na ruch jednej ze stron.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

Każda minuta się dłużyła. Byłem coraz słabszy. Wściekłość nie pomagała. Byłem bezsilny. Chciałem zobaczyć tylko Kirę, całą i zdrową.

 *** 

Mój dziadek wiedział, że ma mało czasu. Musiał działać szybko, aby skończyć to, co zaczął. Szli tam, gdzie mnie prowadziła Rebekah. Na miejscu posągu Muetera I stał posąg Kateriny. Kira przyjrzała się posągowi. Ale zanim Kira zdążyła się odwrócić, Mueter I zacisnął ręce na jej szyi i wsadził głowę w parzącą wodę w misie. Tak samo jak ja padła nieprzytomna, a posąg zamienił się w prawdziwą czarownicę, w moją babkę. 
-Witaj skarbie-powiedział uśmiechnięty Mueter I.
-Od zawsze wiedziałam, że nasz syn jest niedorajdą. Mogłeś wtedy dać mi go zabić. 
-Wtedy nie spełniłaby się przepowiednia. Tu leży twój sobowtór. Szykuj się do rytuału. 
-A gdzie nasz wnuczek?-zapytała Katerina. 
Mężczyzna się uśmiechnął i spojrzał na ścianę przed siebie. 
-Otwórz.
Katerina była potężną czarownicą i rozwalenie ściany to dla niej błahostka. Jedno jej spojrzenie i ściany już nie było. Byłem tak słaby, że nie miałem siły się ruszać. Jednak kątem oka widziałem leżącą Kirę. Boże, dlaczego ona.... 
-Nie ucieknie, potrzebuje krwi aby mieć siły, poza tym ma uczucia. Nie ucieknie bez swojej ukochanej-powiedział mój dziadek patrząc na mnie. - Katerina, załóż potężne pole siłowe, bo zaraz mogą się tu zjawić czarownicy i Nefilim. Tak też zrobiła, a Mueter I narysował pentagram, a na każdym ramieniu zapalił ogień. Wziął ciało Kiry i położył na środku pentagramu. Chciałem ją ratować, a nie miałem siły. Chciałem ją uchronić przed tym, ale mi się nie udało. Upadłem na ziemię i ledwo co ruszyłem głową. Mój dziadek się zaśmiał. 
-Najpierw ty Katerino, zdobądź pełni moce, żeby w razie czego mnie wskrzesić. 
Zaczął się rytuał. Ogień buchał. Starałem się jak mogłem, próbowałem wzbudzić w sobie wściekłość. Odnalazłem ostatki energii. Doczołgałem się i przerwałem pentagram. Moich dziadków odrzuciło. Położyłem dłoń na sercu Kiry. Biło słabo. Ugryzłem się w rękę i przyłożyłem ją do jej ust. 
-Masz żyć, Kira-powiedziałem i poczułem szarpniecie silne. 
-Ty skurwysynie- wywrzeszczał wściekle Mueter I i rzucił mną o ścianę.-Nie uda ci się to.
-Dawaj jego, mam wszystkie moce, ale nie mam nieśmiertelności. Tobie też się uda mnie ożywić. Ty potrzebujesz nieśmiertelności. 
-Dobrze-powiedział i odrzucił ciało Kiry, a mnie położył na środku. Zaczęło się. -Dejar que el flujo de sangre hacia fuera del segundo cuerpo- po tych słowach z moich rąk wypływała krew do ramion gwiazdy- y afectar el cuerpo de la primera- krew zaczęła płynąc do mojego dziadka.-Pierda, la segunda a la primera presentación en vivo para siempre(Niech zginie drugi, aby pierwszy żył wiecznie)- po tych słowach zacząłem się dusić i pluć ostatkiem krwi, kiedy oczy Muetera I zapaliły się żywym ogniem, moje serce zatrzymało się. 
-Przepraszam Kira- to były moje ostanie słowa.
[Kira?]

Od Kiry cd Muetera

Znów byłam na zewnątrz, było zimno. Szybkim krokiem przemierzałam ulicę, by odnaleźć Muetera. Martwiłam się o niego, wiedziałam, do czego jest zdolny, gdy się smuci.
-Hej - usłyszałam.
Odwróciłam się i zobaczyłam go, był cały i zdrowy.
-Co tutaj robisz? - zapytał. - Jest zimno, rozchorujesz się.
-Ty też masz na sobie tylko garnitur... - powiedziałam nieco zdziwiona. - Po co ci on?
-Miałem kilka spraw do załatwienia, urzędy i te sprawy.
Nocni Łowcy nie korzystali z urzędów, ubierali się w garnitury jedynie na specjalne okazje, lub kiedy udawali się na spotkanie z Clave lub zebranie Konklawe.
Mueter nie mógł pokazać się żadnym z nich, byli przeciwko niemu.
To nie on.
-Cieszę się, że nic ci nie jest - powiedziałam. - Chciałam się upewnić, lepiej pójdę.
Chciałam go ominąć, może był to demon, który przybrał jego postać? Było to całkiem możliwe zważywszy na to, że był wieczór, a demony unikały światła dziennego.
Złapał mnie za ramię.
-Nigdzie nie pójdziesz - uśmiechnął się, lecz nie był to uśmiech Muetera. Był to szyderczy uśmieszek.
Trzeba powiadomić Instytut i ojca.
-Dobrze, zostanę z tobą, ale puść mnie - uśmiechnęłam się słodko, jak miałam w zwyczaju robić to przy Mueterze.
Puścił mnie, a ja sięgnęłam do torby i wyciągnęłam z niej kartkę oraz pióro i napisałam krótką wiadomość, po czym za pomocą ognistej wiadomości wysłałam ją do ojca.
-Co tam wysyłasz?  - zapytał.
-Napisałam tacie, że będę później - skłamałam.
Skinął głową i podał mi ramię, przyjęłam je i ruszyliśmy razem.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry

Śnieg skrzypiący mi pod nogami, wiatr i moje zagubione myśli. Ja w białym garniturze. Padają na mnie promienie słoneczne. Idę do jakiejś jaskini. Widzę monument z kamienną misą ozdobioną w szlachetne kryształy. Przy nich trzy marmurowe, wysokie posągi. Mówiły językiem belgijskim. Mówiły przepowiednie, które miało zwiastować moje narodziny. Uklęknąłem, a posągi mnie pobłogosławiły. Wyszedłem z pieczary, a skały się zamknęły, aby nikt tu nie trafił. Wróciłem na świetliste wzgórze, gdzie czekała na mnie Kira, jednak to nie była ona, ja i ja nie byłem sobą. To był mój dziadek i babka. 

***

 Obudziłem się gdzieś zamknięty. Żadnego światła, żadnego okna. Wokół mnie tylko kamienie i beton. Jaki ja byłem głupi wierząc tej wampirzycy. Chciałem tylko wiedzieć kim jestem, a wpakowałem się w kłopoty. Martwiła mnie jedna rzecz. Nikt nie wiedział, że tu jestem, a po ziemi stąpa mój dziadek, który wygląda tak samo jak ja. Każdą rzecz jaką zrobi pomyślą, ze to ja zrobiłem. Modliłem się, aby nic krytycznego nie zrobił, ani nie skrzywdził Kiry. Walczyłem ze ścianami, walczyłem z ciemnością, ale nie miałem wystarczająco sił, aby z nimi wygrać. Chłód i wilgoć ogarniała mnie z każdą minutą. Jeszcze ten fakt z Billem. Czy kiedyś moje życie się ustatkuje? Czy będę kiedyś wolny od ciężarów przeszłości? Chciałem poznać swoją matkę. Ona by mi doradziła co zrobić. Na ojca nigdy nie mogłem liczyć. 

*** 

Mój dziadek kierował się w stronę domu ojca. Jakby nigdy nic wyważył drzwi, na co ojciec się zdziwił. -Synek, mogłeś spokojnie wejść-powiedział popijając kolejną szklankę burbony. 
-Rozpiłeś się Mefit-powiedział Mueter I. 
-Znowu ci coś odbiło czy co? Z Kirą się pokłóciłeś? 
-Katerina nie byłaby zadowolona, że jej synek się rozpił. Ojciec zbladł. -Witaj Synku- uśmiechnął się chytrze mój dziadek. 
-Gdzie jest mój syn!?-krzyknął Mefit.
-Tam gdzie trzeba. Twój synalek wdał się we mnie. Dociekliwy jak ja, ale słaby bo ma w sobie uczucia. On wie Mefit, trzeba było zrobić tak jak kazałem, w dniu wstąpienia w dorosłość mu o wszystkim powiedzieć, jednak tego nie zrobiłeś, więc sam musiałem zdziałać. 
-Rebekah...-powiedział cicho wściekły Mefit. 
-Tak, twoja kuzynka zawsze była mi wierna. Dobrze nie będę marnować pogaduszki z marnym synalkiem. Idę się zabawić z dziewczyną swojego wnuka. 
-Jeśli zrobisz coś Kirze... -Mówi ten, co sam chciał krzywdzić i ją, i syna. 
Szybkim krokiem podszedł Mueter I do Mefita i skręcił mu kark. 
-Pośpisz sobie. Nie będziesz mi przeszkadzał. 
Ukąsił go kilka razy, aby regeneracja potrwała bardzo długo. Zamknął go w piwnicy i poszedł odszukać Kirę. 
[Kira?]

sobota, 3 grudnia 2016

Bill i Mueter nie są parabatai! D:




Od Kiry cd Muetera

Wracałam do domu, mróz szczypał w policzki. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Pierwszym co zobaczyłam była markotna mina ojca.
-Coś się stało? - zapytałam odwieszając kurtkę na wieszak.
Wstał z krzesła i podszedł do mnie. Pogładził mnie po ramieniu i westchnął cicho.
-Wygląda na to, że w świecie Nocnych Łowców nigdy nie będzie spokoju - powiedział.
Zaniepokoiłam się, spojrzałam niezrozumiale na ojca.
-O co chodzi?
Wahał się, nie wiedział czy mi powiedzieć.
-Przecież nie jestem już małą dziewczynką. Możesz mi powiedzieć.
-Skarbie, świat Nocnych Łowców jest pełen niebezpieczeństw i wolałbym, żebyś się w to nie mieszała.
To było zbyt podejrzane.
-Chodzi o Muetera, prawda?
Odwrócił wzrok. Czyli jednak.
Wbiłam w niego chłodne spojrzenie. Musiał mi powiedzieć, chodziło o Muetera. Musiałam wiedzieć.
-Powiedz jej - Alec wszedł do pokoju. Stanął przy ścianie i oparł się o nią. -To nie jest takie makabryczne.
-Wśród Cichych Braci znajduje się albo zdrajca, albo przebieraniec - powiedział czarownik. - Był przy ceremonii Billa i Muetera. Runy nie są prawdziwe. Oni nie są parabatai. Nigdy nie byli.
-Ale przecież nie zaprzepaścili szansy, skoro ceremonia jest nieważna.
-Kiedy robi się to drugi raz to nie jest to samo - powiedział Alec. - W zasadzie, nie robi się tego drugi raz, bo można mieć jednego parabatai na całe życie i więzi nie da się odwołać.
-Ale między nimi nie ma tej więzi - powiedziałam.
-Tak, ale mimo wszystko drugi raz nie będzie taki sam - kontynuował. - Przykro mi z ich powodu - westchnął.
-Przebierańca trzeba zdemaskować i ukarać, postawić przed Clave - powiedział czarownik. - Na razie wiemy tylko my, Bill i Susan. Możliwe, że Mueter usłyszał...
-Znajdę go - powiedziałam, - Muetera. Postaram się go jakoś pocieszyć.
Założyłam kurtkę i wyszłam w poszukiwaniu chłopaka.
<Mueter?>

Od Arszy - Jakim sposobem jestem tutaj?

Sama nie wiem jak i co się zdarzyło. Obudziłam się na...drzewie. Czy to przypadek? Nie. W sumie nic nie dzieje się przypadkiem. W ciągu całego mojego życia nauczyłam się paru rzeczy.
1. Nikomu nie ufaj.
2. Jeśli zaczniesz nie zajmuj się czymś innym.
3. Nie daj się zabić itp. 
Ale najważniejsza to u mnie NIGDY nie pokazuj tego co czujesz. Popatrzyłam w dół z sosny na której w jakiś sposób się znalazłam i musiałam z niej zleźć. Gdy już to zrobiłam poczułam głód. Zawołałam kruka. Podleciał do mnie i usiadł na mojej wyciągniętej ręce. 
,, Przynieś" - powiedziałam mu w innym języku. Kruk popatrzył na mnie i odleciał. Po pięciu minutach kruk wrócił z jednym chlebem. Chyba z jakiegoś straganu. Dałam mu pieniądze i zaleciłam, by zapłacił. Po chwili kruk odleciał. Szłam sobie dalej odrywając skrawki chleba. Gdy wtedy zauważyłam dziewczynę. Miała czarne włosy i błękitne oczy. czy to normalne by się tak ktoś zapuszczał? Dla mnie nie. Ostrożnie i przy okazji po cichu udałam się za dziewczyną. Szłam powoli gdy wtedy się odwróciła. Zatrzymałam się i nie ruszałam. Nie wiem czemu ale nie lubi znajomości.

Od Muetera cd Magnusa do Kiry

Posmutniałem i spojrzałem na tę runę. Magnus chyba nie wie o moim dobrym słuchu. Założyłem kaptur i poszedłem przed siebie. Moje życie komplikuje się z dnia na dzień. Nie mam parabratai, nie wiem kim jestem lub czym, co ojciec chciał ukryć, kim jest moja dziewczyna. Moje życie to wieczne pytania bez odpowiedzi. Szedłem przez park i usłyszałem znajomy głos. To była Kira... śmiała się z jakimś chłopakiem. Z nadnaturalną prędkością uciekłem w las. Oparłem się o drzewo i wyjąłem zdjęcie z kieszeni. Zdjęcie ojca z kimś, kto wygląda jak ja i z kimś kto wygląda jak Kira. Czemu życie się tak pierniczy? Wyczułem kogoś i natychmiast schowałem zdjęcie. To była jakaś blondynka. Podeszła do mnie.
-Cześć, młody Devalios -powiedziała z jakże przebiegłym uśmieszkiem.
-Skąd wiesz, jak mam na imię?
-Jestem starą przyjaciółka twojego ojca i znam prawdę o tobie. Jestem Rebekah.
-Mueter...
-Wiem, tak jak twój dziadek.
Coś mówiło mi, żeby jej nie ufać, ale chęć poznania siebie przeważała wszystko.
-Powiem wszystko co chciałbyś wiedzieć, tylko pójdź ze mną-mówiła.
-Dobrze-nic więcej nie udało mi się wydobyć z ust.
Szedłem za nią przerażony i zaciekawiony. Doszliśmy do starych ruin. Weszliśmy do piwnicy ruin, gdzie na środku stał monument z kamienną misą. Przed tą misą stał kamienny posąg mnie, a raczej mojego dziadka. Woda na dnie świeciła się.
-Zanurz głowę, a dowiesz się wszystkiego-powiedziała, a ja jak otumaniony zrobiłem to.
Woda parzyła. Szybko się cofnąłem i jedynie co pamiętam, swoją krew w tej misie i jak posąg przemienia się w człowieka.
[Kira?]