Chronią Nas Mechaniczne Anioły

Chronią Nas Mechaniczne Anioły
,Ave in perpetum, frater, ave atque vale." - ,,Bądź pozdrowiony na wieki, bracie, witaj i żegnaj."

niedziela, 28 sierpnia 2016

Od Kiry cd Muetera

Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, po czym westchnęłam cicho.
-No dobrze - powiedziałam. -Porozmawiam z Alekiem. To widzimy się jutro?
-Oczywiście - jego usta wykrzywił uśmiech.
Dałam mu buziaka na pożegnanie, a później weszłam do domu. Było cicho, tata i Alec pewnie już spali. Postanowiłam iść za ich przykładem i przygotowałam się do kąpieli. Myślałam o tym, że on i Bill następnego dnia mieli zostać parabatai. Też chciałabym mieć kogoś takiego, ale ani nie mam najlepszej przyjaciółki, ani nie jestem Nocnym Łowcą, więc nici  z parabatai. Potem położyłam się do łóżka i zasnęłam myśląc o moim kochanym Mueterze.
<Mueter?>

Od Muetera cd Kiry


Jestem chyba w raju. Przez moje ciało przeszło wspaniałe uczucie. Nie panowałem nad sobą. Nie mogłem się oderwać od niej. Rękoma wodziłem po jej plecach. Nie obchodziło mnie nic, że jest noc, że ktoś może nasz zobaczyć, nic. Kiedy oderwaliśmy się od siebie między nami pojawiła się nitka śliny. Kira zaśmiała się lekko.
-Kocham cię Kiro, najbardziej na świecie-powiedziałem i ucałowałem ją w policzek.
-Ja ciebie też, Mueter.
Przytuliłem się do niej mocno. Jak dziecko do matki. Jak zakochany do swojej kobiety. Odprowadziłem Kirę do domu. Trzymaliśmy za rękę. Parę metrów przed domem zatrzymałem się i pocałowałem Kirę na dobranoc.
-Może wjedziesz? - spytała.
-Nie dzisiaj. Jest późno, a rano mam ceremonię. Zresztą, Alec nie byłby zadowolony-powiedziałem i uśmiechnąłem się.
[Kira?]

Od Kiry cd Muetera

Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na Muetera. Powoli szliśmy przed siebie, księżyc oświetlał nam drogę.
-Przeczytałam całkiem dużo...
Na twarz mojego towarzysza wstąpił uśmiech, zaczął mnie dźgać palcem w bok.
-Jak dużo? Hm? Dowiedziałaś się czegoś ciekawego?
-Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy - zaśmiałam się. - O twojej przeszłości, życiu uczuciowym...
Zbliżył się do mnie, poczułam jego dłonie na swoich plecach. Spojrzałam w jego śliczne oczy, świeciły w nich radosne iskierki.
-A dokładnie? - zapytał.
Jako odpowiedź przytknęłam swoje usta do jego warg, ujęłam jego twarz w dłonie. Uśmiechałam się lekko, było mi bardzo przyjemnie. Mueterowi pewnie też się podobało...
<Mueter?>

środa, 24 sierpnia 2016

Od Muetera cd Kiry

Wziąłem jej twarz w dłonie i kciukami zabrałem jej łzy.
-Już nie płacz-rzekłem spokojnie.
-Mueter- powiedziała uśmiechnięta i jeszcze bardziej się uśmiechnęła.-Masz na sobie runy, czyli jesteś już całkowitym Nefilim, bez demona?
-Tak-skłamałem.-Jutro będę miał ceremonię. Będę z Billem parabratai.
-No no no niezłą masz laskę-usłyszałem i spojrzałem się.
To był mój ojciec. Odruchowo przytuliłem do siebie mocniej Kirę.



-Przez tydzień mnie nie będzie nie roznieś domu-powiedział Mefit i znikł.
-Jakiego domu?-spytała Kira.
Posmutniałem.
-Zamieszkam z nim.
-Dlaczego?
-Żeby nie robił więcej akcji.
-Ale...
-Chodź odprowadzę cię do domu. Jeszcze coś ci się stanie.
-Dopiero co wyszłam. Może chciałbyś się przejść?
-Ok.
Szliśmy koło siebie, jednak nie trzymaliśmy się za ręce.
-Ile i co przeczytałaś z mojego pamiętnika?-zaśmiałem się.
[Kira?]

Od Kiry cd Muetera

Zamknęłam pamiętnik i schowałam go do szuflady. Wyjrzałam przez okno, noc była piękna, pomyślałam, że mogłabym się przejść. Zeszłam po schodach, wzięłam do ręki płaszcz, po czym wyszłam z domu nakładając go na siebie. Zamknęłam drzwi i skierowałam się w stronę lasu. Nie miałam się czego obawiać, wilkołaki nie powinny atakować, większość wampirów to znajomi mojego taty, a Mefit schował się gdzieś jak ostatni tchórz.
Usłyszałam ciche westchnienie gdzieś niedaleko mnie. Odwróciłam się, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Parę metrów ode mnie stał Mueter, opierał się o drzewo, wyglądał, jakby się czymś martwił.
Podeszłam do niego powoli i wyciągnęłam rękę w jego stronę.
-Mueter? - szepnęłam.
Spojrzał na mnie, uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam go, a łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
<Mueter?>

Od Billa, Muetera cd Susan do Kiry

Kiedy odessał się od nadgarstka mojego brata, widziałem w jego oczach dzikość. I czerwień. Jemu było mało. Jak dziki wgryzł się w szyję brata. On coraz bardziej słabł. Kiedy osunął się na kolana. Rzuciłem się na Muetera. -Dosyć-krzyknąłem. Na chwile się otrząsnął. -Nie mówcie nic Kirze. Przyszykuj wszystko na jutro popołudnie na Ceremonie. Wrócę rano-powiedział i znikł gdzieś w lesie. -Susan pomóż mi przenieść mojego brata do Instytutu. Mam nadzieję, że Clave o nim się szybko nie dowie.

***

Biegłem jak najszybciej i jak najdalej od Billa. W głowie buzowała mi krew. Znowu byłem taki jak przedwczoraj. Jednak poczułem słodki zapach jaśminu. Spojrzałem za siebie. Dom Magnusa. Wskoczyłem na drzewo. Spojrzałem na pokój Kiry. Była wtulona w Magnusa, który ją pocieszał. Kiedy Magnus wyszedł, Kira jeszcze chwile płakała i podeszła do biurka, gdzie leżał mój pamiętnik. Otworzyła go, nie na początku. Szukała czegoś. I znalazła. Widziałem jak się lekko uśmiecha. Opisałem dzień jak się poznaliśmy. Czytała słowo po słowie.

„Nie wiem co się ze mną dzieje. Z dnia na dzień mniej śpię i nic nie jem. Żaden pokarm nie zaspokaja mojego głodu. Jednak dzisiaj w lesie, kiedy zobaczyłem swoją twarz, twarz potwora i kiedy odkryłem swoje nowe umiejętności, spotkałem pewną dziewczynę. Nazywa się Kira. Piękna dziewczyna. A jej uśmiech uspokaja. W jej oczach można było zobaczyć gwiazdy.”

Kira czytała kolejny kartki z mojego pamiętnika.
„To chyba niemożliwe, a jednak. Zakochałem się. Po tych latach. Po tym jak kochałem Susan, jednak wiedząc, że kocha Billa darowałem sobie, zakochałem się. Moje serce zabiło szybciej. Nie czuję przy niej głodu, nie czuję złego, nie jestem przy niej potworem.”
Chciałem już teraz do niej pójść jednak nie mogłem, muszę siebie opanować. Poszedłem do domu ojca. Drzwi były otwarte.
-A któż to wrócił z zaświatów. Teraz już wiesz jak to jest być ciągle zabijanym przez świat -tak mnie powitał ojciec. 
-A jakbym nie wrócił?
-Kiedy jako demon umieramy ostatecznie wracamy jako wampir, a widzę że runy na tobie zostały, więc ta część Nefilim też została. 
-Jeśli zostanę i zamieszkam z tobą, obiecasz, że moim przyjaciołom, ani nikomu innemu nie zrobisz krzywdy? 
-Oraz jak cię nauczę w miarę bezpiecznie pić krew i nauczę innych umiejętności? Tak, synu. Teraz zobaczysz ten smak życia.
[Kira?]

wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Susan cd Muetera do Billa

Patrzyłam wściekła na zebranych.
-Wynoście się stąd! - krzyknęłam. - Gdzie byliście, kiedy was potrzebowaliśmy?! Przyszliście sobie pooglądać ciało Muetera?! Wynoście się stąd! Już!
Bill podszedł do mnie i położył dłoń na moim ramieniu. Przytulił mnie delikatnie, uspokoiłam się nieco.
Tłum rozszedł się, a ja płakałam cicho w ramionach Billa. Udaliśmy się do pokoi, aby odpocząć po pełnym emocji dniu.
Następnego dnia odbył się pochówek, Clave nie pozwoliło nam tradycyjnie spalić ciała, ponieważ zmarły miał w sobie demona, więc zmuszeni byliśmy go zakopać.
Bill wręczył Kirze pamiętnik Muetera, ona uśmiechnęła się lekko. Nocni Łowcy ubrani byli na biało, to nasz strój żałobny. Gdzieś tam z tyłu stał Tom. Pochylał głowę, albo mi się wydawało, albo po jego policzkach spływały łzy.
Po ceremonii podszedł do Billa.
-Przykro mi, że nie zdążyliście odprawić ceremonii parabatai - powiedział.
Zaczęło się ściemniać, część zebranych wróciła do Instytutu, jednak my zostaliśmy, by pobyć jeszcze chwilę z przyjacielem.
Nagle ziemia zaczęła się ruszać. Najpierw wynurzyła się z niej dłoń, niczym w horrorze. Za nią reszta ciała. Stał przed nami Mueter w brudnym ubraniu.
-Ale... - zaczął Bill.
-Wampir?! - Tom wyglądał na bardzo zdziwionego.
-Jest głodny - powiedziałam. - Nie macie przy sobie woreczków z krwią, prawda?
Pokręcili przecząco głowami. Tom wyszedł naprzód.
-Mueter - zaczął. -To ja, Tom. Możesz upić mojej krwi, chcę odpokutować wszystko, co ci zrobiłem.
Tom dobrze wiedział, że Mueter może się nie opanować.
Po chwili kły chłopaka wbiły się w nadgarstek Toma.
<Bill?>

Od Muetera cd Kiry do Susan

Patrzyłem na Kirę z dumą. Cieszyłem się jak nie wiem. Bill podszedł do mnie. -Twoja dziewczyna nas uratowała- zaśmiał się Bill. -To nie jest moja dziewczyna, nawet nie wie co do niej czuję - powiedziałem i poczułem ostry ból w klatce piersiowej. Zacząłem szybko oddychać i moja koszula robiła się czerwona. Zrobiło mi się słabo, zacząłem się dusić. Plułem krwią. Dopiero zobaczyłem ostrze, które było wbite w moje plecy. Kira zaczęła krzyczeć. Bill uderzył konsula, który mi wbił miecz. Był to brat bliźniak tego, co miał mnie zabić. Padłem, straciłem przytomność. Kira do mnie podbiegła. Położyła rękę na moją ranę. -Mueter, spokojnie, zaraz mój tata tu będzie. Uratuje ciebie -mówiła przez płacz.
Położyłem rękę na jej policzku.
-Nie miałem czasu powiedzieć tobie... że cię...
Moje serce przestało bić. W tej chwili umarłem na jej kolanach. Po tej chwili wkroczył Magnus z Susan.



-Muter-powiedziała Susan.-Nie...
Bill ją złapał. -Przecież wysłuchaliście mojej córki-powiedział wściekły Magnus. Wszyscy spojrzeli na podnoszącego się konsula z zakrwawionym mieczem. -Demon zawsze zostanie demonem. Krwiopijca zawsze będzie krwiopijcą. Morderca zawsze zostanie mordercą-powiedział. -Nie trzeba wzywać już Razjela-powiedział Główny konsul i wszyscy wyszli. Został Magnus, Bill, Susan i Kira, która zapłakana trzymała moje ciało. Wtedy jakby nigdy nic pojawił się Mefit w demonicznej postaci. -Dopiero teraz! -zaczęła krzyczeć Kira. -Własnego syna poświęciłeś, aby ratować własną dupę. Ty gnoju - Kira wstała i odebrała Susan miecz i rzuciła w Mefita, jednak ten przeleciał przez niego jak przez ducha. -Nienawidzę cię -mówiła Kira. -Ty pieprzony egoisto. Ty cholerny dupku! -krzyczała zapłakana, jednak Magnus złapał ją w objęcia. -Znajdziemy sposób, abyś zginął. Mueter nie zasługiwał na taką śmierć. Pozwoliłeś mu umrzeć. Własnemu, pierworodnemu, jedynemu synowi.
-Jakbyś znali prawdę pozwolilibyście mu zginąć-powiedział Mefit i znikł.

***

Magnus wziął moje ciało na ręce i wrócili wszyscy do Instytutu. Pani Branwell czekała na schodach. -I jak Kira? Udało się uratować Muetera?-powiedziała to z takim przejęciem jak matka. Wtedy Magnus wyszedł na przód. -Mueter- powiedziała i przytuliła się do mojego martwego ciała. -Synku... Pan Branwell też przyszedł. Słyszał to. 
-Moje pierworodne będzie miało twoje imię-powiedziała Pani Branwell i odeszła. Cały Instytut wyszedł, a by zobaczyć moje martwe ciało.
<Susan?>

Od Kiry cd Billa, Muetera

Patrzyłam z góry na Mauetera i otaczających go konsulów. Czasami chciałabym być Nocną Łowczynią, ale przy takich chwilach to marzenie idzie w zapomnienie. Nie wszyscy są tacy, jak konsulowie, ale sam fakt, że jest się tej samej rasy...
Zeszłam na dół, patrzyłam na mężczyzn twardym spojrzeniem. Oni gapili się na mnie zaskoczeni, zapewne nie mieli pojęcia jak weszłam do środka. I bardzo dobrze.
-Proszę was, byście oszczędzili tych dwóch Nefilim. Nie zrobili nic złego, znam ich już dość długo, by wiedzieć, że nie zrobią nic złego.
-Mueter Devalios wczorajszej nocy wymordował wioskę, nie miał litości nawet dla dzieci - odezwał się stojący przede mną konsul.
-Nie miał nad sobą panowania - powiedziałam. - Jest sposób, aby wypędzić z niego demona.
Konsulowie zbili się w ciasną grupkę i zaczęli dyskutować. Czekałam cierpliwie, aż się naradzą. W końcu, po kilku minutach, odwrócili się w moją stronę i jeden z nich przemówił:
-Wysłuchamy cię, powiedz, jak można wypędzić demona z młodego Devaliosa.
-Aby to zrobić, trzeba zabić Mefita Devaliosa, aby już nigdy nie wszczepił demona w swojego syna. Trzeba także przepędzić demona z ciała Muetera. Potrzebny jest nam do tego Wspaniały.
Konsulowie wymienili spojrzenia, po czym zdziwieni przerzucili wzrok na mnie.
-Przecież aby go zdobyć...
-Tak - powiedziałam. -Trzeba o to poprosić Razjela.

***

Bill i Mueter zostali rozkuci, moja propozycja została przyjęta. Mueter uśmiechnął się do mnie, a gdy chciał mnie uściskać powstrzymałam go.
-Nie teraz - szepnęłam. - Nie mogą wiedzieć, jakie relacje nas łączą.
Mueter kiwnął głową, a Bill podziękował mi skinieniem głowy.
-Kto wezwie Razjela? - zapytał jeden z konsulów. - Twoje zdolności nie są jeszcze na tyle rozwinięte.
-Mój ojciec robił to już kiedyś. Magnus Bane.
Najwyraźniej zaskoczyło ich to, że Wielki Czarownik Brooklynu ma córkę. Czarownicy są bezpłodni, rzadko zdarzają się wyjątki takie jak Theresa Grey.
-A kto będzie z nim rozmawiał? - odezwał się drugi z konsulów. - Przecież Anioł Razjel rozgniewa się, że go wezwaliśmy. Poza tym, wydaje mi się, że prosił, aby go więcej nie wzywać.
-Ale prosił o to Chodzącego Za Dnia, nie nas - odezwałam się, po czym zwróciłam się do Billa. - Najlepiej będzie, jeśli to ty poprosisz Razjela o pomoc. Masz w sobie cząstkę demona, której nie da się pozbyć. Powiesz Aniołowi, że chcesz pomóc przyjacielowi, chociaż nie potrafisz pomóc sobie.
<Bill? Mueter?>


Od Billa, Muetera cd Susan do Kiry

Susan już płakała. Wiedziałem, że będzie dla niej to trudne. Tyle lat to ukrywałem, ale... dla parabratai wszystko. Kiedy jeszcze konsule nas nie trzymali, podnieśliśmy rękami i na naszych prawych rękach widniały runy parabratai. Susan wtedy spała, jak odbyła się szybka ceremonia. Złapali nas, a na głowę Muetera założyli na coś w rodzaju kagańca. -Co wy robicie? On jest spokojny!-krzyknęła już ze łzami pani Branwell. -On jest niebezpiecznym obiektem-powiedział konsul i wyszliśmy z Instytutu. Mimo, że szedłem dobrowolnie, byłem skuty. Mueter płakał, widziałem i czułem to. Dziwiło mnie jedno. Gdzie jest jego taki nieśmiertelny i odważny ojciec? Czemu nie ratuje jedynego syna? Tak przecież go porywał, podsycał krwią, żeby był demonem całkowitym. A teraz? Nic. Cisza. Kiedy dotarliśmy do Miasta Kości zamknęli nas w osobnych lochach, ale koło siebie. -Przepraszam-powiedział smutny Mueter, który tonął we łzach. -Nie ma coś się martwić. Może odrodzisz się jak ojciec-zaśmiałem się sztucznie. -Nie jestem pełnym demonem. Pamięta, że dalej jestem w połowie Nefilim. Mam na sobie runy. -I runę Parabratai. -Tak-powiedział weselej Mueter. -Mueter, co się wtedy stało? Jak nałożyłeś pierścień? -Nie panowałem nad sobą, próbowałem walczyć, ale nie dałem rady. A wtedy w ogniu... zobaczyłem swoją duszę, a raczej dwie... -Co?-spytałem zdziwiony. -Widziałem demona i anioła, którym jestem. Tak jak w śnie. Stałem między duszami, tak jak dwoma tunelami. Przed demonem, tunelem ciemności i aniołem, tunelem jasności. Wybór należał do mnie. Jednak stałem bliżej demona, który chciał mnie jeszcze wciągnąć w siebie. Te dusze były mną, były moimi odbiciami. Kiedy demon chciał ciebie zabić, pojawiła się przed oczami moja matka. Obroniłem cię, bo był to mój wybór. Bill, myślisz, że ja chcę zabijać? Ja muszę, czuję to w sobie. Próbowałem krew zwierzęcą, ale nie przyjmowała się. Za każdym razem gdy się otrząsnę z transu plączę nad ciałami. Ale wczoraj.... zabijałem nawet dzieci, bezbronne dzieci... Ja tego nie chciałem... -Mueter, spokojnie... -Ta jak w śnie... Stałem we krwi... Ja już nie mogę... -Mueter, pomyśl o nas, o Susan, o Kirze... Wtedy czułem jak przestał myśleć i zaczął myśleć tylko o Kirze.
-Mimo, że jej nie znam dobrze.... Ale ją kocham... Ona we mnie przyciąga anioła. Wtedy na balu, jak to się zaczęło, przy niej nie czułem głodu. -Miłość-westchnąłem-Martwię się o Susan. Straci dwóch facetów na których jej zależało. -Może Magnus jej powie, jeśli wiedział co czuje do niej... Usłyszałem kroki. -Idą-powiedziałem i spojrzałem. -Najpierw tą cholerną hybrydę-krzyknęli. Trzasnęło mną. Mueter przesłał mi myśl „Siedź spokojnie, proszę”. Widziałem jak go zabierają i jak każą mu stać na środku sali. *** Patrzyłem na Billa. I posłałem mu myśl „Dziękuję, że byleś moim przyjacielem i bratem”. Konsul Clave wyciągnął miecz. -W imieniu Clave, skazuję ciebie Mueterze Devalios na karę śmierci, za masowy mord w wiosce ludzi i za bycie niebezpieczną hybrydą Demona. Zamknąłem oczy, aby nie patrzeć na to. Jednak usłyszałem jak ktoś krzyknął moje imię. Otworzyłem oczy i spojrzałem w górę. To była Kira.
[Kira?]

piątek, 19 sierpnia 2016

Od Susan cd Muetera do Billa

Podbiegliśmy do niego, sprawdziłam, czy oddycha. Z ulgą stwierdziłam, że tylko stracił przytomność i nie miał żadnych poważniejszych obrażeń. Podszedł do nas Magnus, spojrzał na Muetera, po czym zwrócił wzrok w naszą stronę.
-Musimy go przenieść - powiedział.
Z trudem podnieśliśmy naszego przyjaciela z ziemi, chcieliśmy jak najszybciej dotrzeć do instytutu. Wyjęłam stelę i kreśliłam iratze na skórze Muetera. Miałam nadzieję, że to pomoże.
Po kilkudziesięciu minutach marszu dotarliśmy przed drzwi Instytutu. Bill otworzył wrota i weszliśmy do środka. Po drodze spotkaliśmy Charlotte, spojrzała na nas zaskoczona, później zauważyła Muetera, na jej twarz wstąpiło przerażenie.
-Co się stało? - zapytała.
Magnus zaczął wszystko opowiadać, podczas gdy dźwigaliśmy naszego przyjaciela po schodach. Kiedy dotarliśmy do izby chorych położyliśmy go na łóżku, a wtedy czarownik zaczął go leczyć swą magią.
-Moja moc jest zbyt słaba - powiedział. -Bill, Susan, znajdźcie Ragnora i Catarinę, i przyprowadźcie ich tu.
Skinęliśmy głowami, po czym wybiegliśmy z Instytutu jak szaleni i skierowaliśmy się w stronę domu Ragnora Fella. Dopadliśmy drzwi i zaczęliśmy w nie pukać. Otworzył nam zielonoskóry czarownik, miał na sobie różową koszulę nocną i czapeczkę z pomponem tego samego koloru.
-O co chodzi? - zapytał zaspany.
-Mueter leży w izbie chorych i potrzebuje pomocy, a Magnus nie poradzi sobie sam - powiedziałam. - Pomóż nam, proszę...
-Dobrze, dobrze. Dajcie mi się... zresztą - pstryknął palcami i już był ubrany, zdjął tylko czapeczkę i odłożył ją na półkę.
-Gdzie znajdziemy Catarinę? - zapytał Bill.
-W szpitalu, ma teraz dyżur - odpowiedział czarownik zamykając drzwi.
-Cholera... - warknęłam.
Nie znaliśmy żadnych innych czarowników ani czarownic.
Chyba, że...
-Tessa! - zawołałam.
Ragnor spojrzał na mnie, po czym pokręcił głową.
-Tessa mieszka przecznicę stąd - powiedział.
Bez słowa narysowałam na swojej skórze run szybkości, po czym schowałam stelę i pobiegłam w stronę domu Tessy. Zatrzymując się o mało nie wpadłam na drzwi. Gdy zapukałam otworzyła mi średniej wysokości kobieta o szarych oczach i brązowych włosach spiętych w kok, z którego wystawały niesforne kosmyki.
-Susan? Co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona.
-Mój przyjaciel potrzebuje pomocy, Magnus nie da rady uratować go sam. Ragnor zgodził się pomóc, ale potrzebujemy jeszcze jednego czarownika lub czarownicy. Proszę, pomóż nam.
Tessa przez chwilę wpatrywała się we mnie, po czym skinęła głową.
-Dobrze - powiedziała.
Uśmiechnęłam się do niej promiennie, nie wątpiłam w jej dobroć. Po chwili razem ruszyłyśmy w stronę Instytutu.
Bill i Ragnor już tam czekali, całą czwórką udaliśmy się na górę. Magnus ucieszył się na widok Tessy. Trójka dzieci Lilith zaczęła rozmawiać, Wielki Czarownik Brooklynu co jakiś czas wskazywał na leżącego na łóżku Muetera.
Później rozstawili się po trzech stronach i zaczęli szeptać zaklęcia przesuwając dłońmi nad naszym przyjacielem.
Po kilkunastu minutach czarownicy podeszli do nas z lekkimi uśmiechami na twarzach.
-Waszemu przyjacielowi nic nie będzie - powiedziała Tessa.
Uścisnęłam ją mocno, po czym zrobiłam to samo z Ragnorem i Magnusem. Uśmiechnięci odeszli bez słowa, a Bill i ja usiedliśmy na krzesełkach obok łóżka Muetera. Uścisnęliśmy jego dłonie.
Później udaliśmy się do swoich pokoi, aby odpocząć.
Rano byliśmy zaskoczeni, gdy przewodniczący Clave i konsule zjawili się w naszym Instytucie.
-Przyszliśmy po Muetera Devaliosa. Dowiedzieliśmy się o wczorajszym zdarzeniu i jesteśmy zmuszeni zabrać go do Miasta Kości.
Nie mogłam znieść myśli, że Mueter zostanie wtrącony do lochu, a co gorsza skażą go na śmierć. Clave z pewnością się o to postara.
Bill wyszedł naprzeciwko konsula i spojrzał na niego twardo.
-Jeśli bierzecie jego, bierzecie też mnie - powiedział.
Konsul popatrzył na niego zaskoczony.
-Wybacz chłopcze, ale...
-Też mam w sobie cząstkę demona.
Zamurowało mnie, przecież przez tyle czasu utrzymywał to w sekrecie. Wstrzymałam oddech, miałam nadzieję, że konsul nie uwierzy Billowi.
-Brać go, Jonathan Morgenstern również miał w sobie cząstkę demona, nie możemy pozwolić, by historia się powtórzyła..
-Pójdę dobrowolnie - powiedział Bill.
Po kilku minutach Clave wyszło z Instytutu razem z Mueterem i Billem. Gdy wrota za nimi zamknęły się, zaczęłam płakać w objęciach Tessy.
<Bill?>

środa, 17 sierpnia 2016

Od Billa/Muetera cd Magnusa

-Poczekajmy do zmroku. Przy krwi i krzyku go znajdziemy...-powiedziałem I wyszedłem na dwór. *** Czułem się jak opętany. Zabijam każdego kogo spotkam. Jakbym nie był sobą. Jakbym był swoim ojcem... Słyszałem głos w głowie. "Mordu, zabijaj". Nie liczyło się nic, ani nikt. Jakby świat nie istniał, a tylko krew i śmierć mną rządziła. Przede mną była jakaś osada ludzi biednych, bez rodzin, odrzuconych przed świat. Czekali tylko na zbawienie. A spotkała ich śmierć. Zimna i ciemna śmierć z moich kłów. Kiedy skończyłem z każdym człowiekiem, a nawet dzieckiem w tej wiosce, każdy dom zapalił się. Czułem w sobie ogromną siłę. W ciemności pojawił się ogień. Czerwień z oczu nie znikała. Kły były dwa razy większe. Krew spływała mi po twarzy. "Już niedługo" - usłyszałem głos i ogień znikł. Przechadzałem się między martwymi ciałami. Pozostała krew chlupała mi pod nogami. Usłyszałem bardzo silny pisk jakby czajnika. Ból jaki czułem w głowie rozsadzał. Padłem na kolana. Przede mną pojawił się wypalony pentagram do którego spływała krew. Ludzka, Nefilim i demona którego zabiłem. Położyłem w tej krwi pierścień. Ból nie ustawał. Złapałem się za głowę. Krzyczałem jak najęty. Drzewa się zapaliły. Słyszałem szmery, krzyki, płacz. Ogień buchnął. Poczułem silny dreszcz. Wstałem w ogniu zobaczyłem swoje odbicie. Moje odbicie wyciągnęło w moja stronę ręce. -"Chodź pomogę ci". -Kim ty jesteś?-warczałem. -"Tobą, twoja lepsza odsłoną, lepszym tobą. " Moje odbicie było ciemniejsze ode mnie. Miało czarne oczy. I ogień w rękach. -"Jestem tym do czego zostałeś stworzony jako Demon Klątwa. Nie będziesz zawieszony między światami." Nagle z pierścienia wyskoczyło światło. I pojawiło się na przeciw mego złego odbicia. Wiła od niego światłość i biel. To odbicie miało anielskie skrzydła. -"Nie musisz być zły. Nie musisz być między światami. Od ciebie zależy kim jesteś." Obydwa odbicia były mną. Demon którym był we mnie chciał mnie wciągnąć w ciemność. Anioł stał i tylko się patrzył. Usłyszałem swoje imię. Spojrzałem za ogień, to był Bill. Wolał mnie. Mój demon krzyknął. -"Zabić". Pojawiła mi się przed oczyma kobieta, starsza. -"Synu do ciebie należy wybór ". Odbiłem strumień śmierci lecący na Billa. -Nie! - krzyknąłem. Obydwa odbicia zniknęły. Ogień znikł. Pierścień taki jak powinien być był na moim palcu. Spojrzałem na Billa, który biegł w moja stronę. Krew leciała mi z oczu i starych blizn. Padłem na ziemię.
<Susan?>

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Od Magnusa cd Billa

Spojrzałem zaskoczony na młodego Devaliosa, po czym przeniosłem spojrzenie na Billa i Susan. Dziewczyna odpowiedziała mi równie zdziwionym wyrazem twarzy, zaś na twarzy chłopca malowała się mieszanina zaskoczenia, złości i poczucia winy.
-Wiedziałem, że z tym pierścieniem jest coś nie tak! - wybuchnął tak nagle, że stojący niedaleko mnie Ragnor podskoczył.
Susan westchnęła i położyła dłoń na ramieniu Billa, chcąc dodać mu otuchy. Podszedłem do nich i zerkałem to na jedno, to na drugie. Spojrzałem pytająco na czarnowłosego.
-Pierścień powinien być ze srebra, z niebieskim brylantem - powiedział w końcu.
Wyrzuciłem ręce w górę i spojrzałem na sufit, po czym odwróciłem się tyłem do przyjaciół. Spojrzałem błagalnie na Ragnora, ale on tylko wzruszył ramionami, na co zakryłem twarz dłonią.
-Teraz mi to mówisz? - spojrzałem na Billa.
-Myślałem, że Żelazne Siostry zrobiły tak specjalnie, że to coś oznacza! - bronił się.
-Też tak myślałam - poparła go Susan.
Westchnąłem i spojrzałem na wciąż otwarte drzwi. Moje dłonie spoczęły na biodrach, moja fioletowa marynarka (zmieniłem jej kolor, bo niebieski mi się znudził) falowała, gdy się obracałem.
-No dobrze, teraz musimy go znaleźć, zaciągnąć w ciemne miejsce i zdjąć ten pierścień, a potem coś wymyślić.
Zgodzili się ze mną okazując to kiwaniem głowami. Spojrzałem na mojego zielonego przyjaciela, który przyciskał do swojej szyi białą szmatkę, która powoli zaczęła przybierać czerwoną barwę.
-Ugryzł mnie - wyjaśnił.
-Wiem, wiem, widziałem - powiedziałem. -Daj, pomogę ci - podszedłem do niego i zacząłem poruszać palcami przy jego ranie, a ta po chwili się zagoiła.
-Dzięki - mruknął Ragnor. -Pomógłbym wam go szukać, ale mam ważne sprawy, a większość czasu pilnowałem Devaliosa. Kiedy już wszystko załatwię, pomogę wam.
Podziękowaliśmy mu, po czym wyszliśmy na zewnątrz. Ragnor opuścił nas, a jego płaszcz powiewał za nim.
-To gdzie zaczynamy poszukiwania? - zapytała Susan. - Może macie jakąś jego rzecz? Jak tak, będziemy mogli użyć runu tropiącego.
-Niestety, ja nic nie mam - powiedziałem, po czym spojrzałem na chłopaka.
Zastanowił się chwilę, po czym zaczął szperać w kieszeniach. Czekaliśmy cierpliwie, patrząc w różne strony. Susan również przetrzepała swój strój upewniając się, że nie ma nic należącego do Muetera. Słońce znajdowało się coraz niżej.
Spojrzałem wyczekująco na Billa.
<Bill?>

Od Billa cd Susan

-Coś mnie niepokoi-powiedziałem pokrótce.
-Co się dzieje Bill?
Pokazałem jej pierścień.





-I co nim złego?-spytała Susan.
-Jest ze złota i ma czerwony kamień, a z tego co mi wiadomo i co widziałem wcześniej, kamień księżycowy jest niebieski.
-Bill, może ten pierścień jest po po prostu silniejszy.
-Może masz rację-powiedziałem i położyłem się- Jestem zmęczony - powiedziałem i zamknąłem oczy. Susan przytuliła się do mnie.
Całą noc nie dawało mi to spokoju. Kiedy się obudziliśmy ubrałem się jak najszybciej i pośpieszałem Susan. Kiedy zeszliśmy na dół zjeść, ja zjadłem bardzo szybko i pośpieszałem resztę. Ja prawie biegłem. Kiedy dotarliśmy na miejsce wpadłem przez drzwi.
-Może spokojniej-rzucił zielonoskóry.
-Gdzie Mueter?!-rzuciłem zdenerwowany i spojrzałem na dopiero wchodzących Magnusa i Susan.
-W salonie...
-Wbiegłem do salonu i szukałem Muetera wzrokiem. Siedział.
-Mueter!-krzyknąłem z radości.- Boże święty-ogarnęło mnie przerażenie.
Był jakby lekko wysuszony. Miał na sobie czarne żyły.
-Co się stało?-spytałem.
-Ojciec mnie znalazł-mówił cicho i z zrypą.-Chciał zabić Ragnora, a mnie porwać. Nie pozwoliłem mu.
-Ale dlaczego tak wyglądasz?
Mueter podniósł podkoszulek i pokazał na brzuchu 3 wielkie jeszcze nie wygojone rany.
-Zwierzęca krew nie daje w pełni sił aby to się szybko goiło-mruknął.
-Trzymaj, brachu-powiedziałem i dałem mu pierścień.
-Jakoś inaczej wygląda -powiedział i nałożył.
I to co się teraz stało.... Jakby był prawdziwym demonem... W ułamku sekundy ugryzł Rangora i wybiegł przez drzwi. W takim tępie, że nie widzieliśmy go.
[Magnus?]

niedziela, 7 sierpnia 2016

Uwaga!

Od 8.08.2016.r do 12.08.2016.r opowiadania i postacie nie będą dodawane, jednak można będzie je wysyłać. Po powrocie dodam je najszybciej jak to możliwe. 

Susan

sobota, 6 sierpnia 2016

Od Susan cd Billa

Uśmiechnęłam się i oparłam głowę o jego tors. Poczułam jak moje powieki opadają, nie chciałam jeszcze zasypiać. Mimo to po chwili moja głowa opadła bezwładnie na poduszki.
Rano obudziłam się pierwsza. Bill spał, oddychając spokojnie. Musiałam go obudzić, chociaż nie paliłam się do tego. Delikatnie potrząsnęłam jego ramieniem. Chłopak przeciągnął się i spojrzał na mnie.
-Dzień dobry - powiedział z uśmiechem.
-Dzień dobry, pora wstać - moje usta wykrzywiły się w uśmiechu.
Chłopak niechętnie się podniósł, po czym wyszliśmy na spotkanie z Żelaznymi Siostrami. Magnus już na nas czekał, dłonie trzymał w kieszeniach. Wyjął je, kiedy usłyszał kroki jednej z Sióstr.
-Witajcie - powiedziała. - Oto pierścień dla młodego Devaliosa. Przekazuję go tobie, jako jemu przyszłemu parabatai.
Bill skinął głową i wziął pierścień, po czym ścisnął go w dłoni. Żelazna Siostra uśmiechnęła się ledwo widocznie, po czym zniknęła w mroku.
Udaliśmy się w drogę powrotną do pensjonatu. Recepcjonista zdziwił się znów nas widząc. Dostaliśmy te same pokoje na nocleg. Do wieczora było jeszcze dużo czasu, więc Bill schował pierścień do torby, starannie go w coś owijając, po czym wyszliśmy na zewnątrz, a Magnus poszedł rozmawiać z jakimś starym znajomym.
Za pensjonatem znajdowało się małe jeziorko. Pływały w nim kolorowe rybki i kilka kaczek. Usiedliśmy na ławeczce i patrzyliśmy na nie w milczeniu.
-Mam nadzieję, że Mueterowi nic nie jest - odezwał się w końcu Bill.
-Nie martw się, jest w dobrych rękach. Miałam kiedyś okazję rozmawiać z Ragnorem.
Bill uśmiechnął się, po czym znów patrzył na kaczki. Dobrze jest czasem posiedzieć razem w ciszy.
Kiedy zrobiło się ciemno wróciliśmy do środka. Po gorącej kąpieli położyliśmy się do łóżka, Magnus nadal nie wracał.
-Może powinniśmy sprawdzić, czy nie zrobił czegoś głupiego? - zapytałam patrząc w sufit.
-Wróciłem! - usłyszeliśmy za drzwiami.
-Chyba nie będzie to konieczne - uśmiechnął się Bill.
Również się uśmiechnęłam, po czym zamknęłam oczy. Byłam zmęczona wędrówką, do tego kąpiel podziałała na mnie uspokajająco.
Nagle poczułam dłoń Billa na ramieniu.
-Co się stało? - spojrzałam na niego.
<Bill?>

piątek, 5 sierpnia 2016

Od Billa cd Susan

Westchnąłem i poszliśmy do swoich pokoi. Magnus gdzieś poszedł a nam kazał zostać w pokoju. 
-Bill, nie martw się, przecież zrobią ten pierścień -uspokajała mnie Susan. 
-Ale czy na pewno? A skąd ona wie o Mueterze? A ten kamień księżycowy?
-Bill - powiedziała głośniej Susan. - Uspokój się, ona wie, co robi. 
-Wiem ale się martwię o Muetera. A Kira? A jak się dowie kim on jest? 
-I tak prędzej czy później do tego dojdzie. Przecież widzisz, jak się zachowuje Magnus. Kira pewnie też zrozumie Muetera. 
Westchnąłem.
-Prawda, nie można patrzeć przez pryzmat pochodzenia, lecz przez serce. 
-Piękne słowa Bill. 
-Usłyszałem je od brata. 
-Tomowi przechodzi?
-Tak, o dziwo tak. 
-Billuś, chodź do mnie - powiedziała Susan, która się położyła. 
-Kochanie, kusisz - powiedziałem i położyłem się około niej. -
Susan 
Wszystko kryją te dwa słowa,to zagadka nie typowa 
Mówią one o czymś pięknym 
Dobrym słodkim i namiętnym wszystko oddam w Twoje ręce 
Duszę ciało nawet serce
Dałaś mi szczęście jakiego nie miałem 
Tylko marzyłem i pustką wzdychałem 
Pragnę tylko Twojego szczęścia 
Szczęścia jak w niebie 
Po prostu Ciebie 
Wszystkie chwile z Tobą spędzone 
Dają mi siły , moce nieznane 
Kocham Cię i tego jestem całkowicie pewny 
Kocham Cię bardziej niż ktokolwiek inny 
<Susan?>

Od Susan cd Billa

Powoli otworzyłam oczy i zamrugałam kilkukrotnie. Odwróciłam się na plecy i spojrzałam na Billa. Uśmiechał się delikatnie, gładził mnie po ramieniu. Odwzajemniłam uśmiech, po czym podniosłam się i przeciągnęłam leniwie.
-Chodź - powiedział Bill. - Musimy coś zjeść, a później ruszamy.
-Wiem, wiem... - mruknęłam.
Wstałam, złapałam strój bojowy i poszłam do łazienki, aby się przebrać. Kiedy wyszłam, Bill miał już na sobie czarny strój i pas z bronią - sztylety, miecz, stela i parę innych rzeczy.
Później razem z Magnusem, ubranym w różową marynarkę i niebieskie spodnie, udaliśmy się na śniadanie.
-Mieliśmy się nie rzucać w oczy - mruknęłam patrząc na czarownika sponad karty dań.
-Nie wiem o czym mówisz - powiedział.
Po chwili podeszła do nas kelnerka, wyglądała na fearie, miała niebieską skórę i długie blond włosy. Jej brązowe oczy świeciły wesoło, dziewczyna trzymała w ręce plik kartek i długopis.
-Co dla państwa? - zapytała melodyjnym głosem.
-Poproszę omlet i kakao - uśmiechnął się Bill.
-Dla mnie proszę grzankę i herbatę - powiedziałam, starając się miło uśmiechać.
Później Magnus wymienił bardzo długą listę rzeczy, na które ma ochotę. Fearie zapisała wszystko i z uśmiechem oznajmiła, że zaraz będzie gotowe, po czym odeszła.
Magnus Bane, człowiek, który stwierdził, że nie możemy rzucać się w oczy co chwilę wołał kogoś do siebie i przeprowadzał krótką rozmowę. Po paru takich rozmowach dostaliśmy nasze zamówienia.
Zapłaciliśmy za posiłek, oddaliśmy klucze do recepcji, wzięliśmy nasze plecaki i ruszyliśmy w dalszą drogę. Po pewnym czasie zaczęło się robić zimno, rośliny zaczęły znikać. Pod naszymi nogami zaczął skrzypieć śnieg. Byliśmy już bardzo blisko.
W końcu naszym oczom ukazała się wysoka wieża - Adamantowa Cytadela. Magnus przez chwilę wpatrywał się w nią, po czym dał nam znak, abyśmy cicho szli za nim. Wspinaliśmy się po krętych schodach. Zaczynało się robić coraz ciemniej. W końcu zrobiło się tak ciemno, że Bill i ja nałożyliśmy sobie runy, dzięki którym lepiej widzieliśmy.
-Uważajcie - powiedział Magnus, gdy znaleźliśmy się przed ogromnym mostem we wnętrzu wieży. - Są tu ukryte pułapki i ostre narzędzia.
Ostrożnie, lecz ze zwinnością Nocnych Łowców przeszliśmy na drugą stronę. Magnusowi zajęło to trochę więcej czasu. Przed nami pojawiła się kobieta w białej sukni, jej włosy związane były w dwa warkocze.
-Czego tu szukacie? - zapytała, obrzucając nas lodowatym spojrzeniem swych miodowych oczu.
-Witaj, Żelazna Siostro - zaczął czarownik. - Potrzebujemy pewnych materiałów, aby zrobić pierścień dla młodego Devaliosa, bez niego...
-Bez niego Mueter Devalios spłonie w słonecznych promieniach - dokończyła. -Wiem. Młody Devalios stwarza zagrożenie, tak jak jego ojciec.
-Mueter ma dobre serce - powiedziałam. - Pomoże nam w walce z Mefitem.
-Jestem tego pewny - dołączył się Bill. -Jestem jego przyszłym parabatai, ręczę za niego.
Żelazna Siostra patrzyła na nas w milczeniu, po czym odwróciła się i odeszła. Czekaliśmy kilkanaście minut, aż w końcu wróciła.
-Zgoda - powiedziała. -Zrobimy dla was ten pierścień, jednak będziecie musieli poczekać do jutra. Damy wam tutaj schronienie - rzekła, po czym odeszła.
<Bill?>

Od Billa cd Susan

Susan poszła przodem do łazienki, a ja ubrałem pościel. Rozebrałem się do bokserek i czekałem. Słyszałem jak Susan śpiewa pod prysznicem. Kocham jak śpiewa. Ona tak pięknie śpiewa. Wstałem i postanowiłem do niej wejść. Wszedłem do łazienki w samych bokserkach. Chciałem przejść do rozbierania ale doznałem oślepiania. Moja Susan, moja piękna Susan stała, a raczej myła się w pod prysznicem. Kotara nie była zasunięta. Te piękno natury, te piękno nagości. Jakby świat się zatrzymał i ta chwila trwała wieczność. Moja kochana Susan. Śpiewała niczego się nie spodziewając. Kiedy wyszedłem z transu rozebrałem się i wskoczyłem do niej. Moja piękność krzyknęła.
-To demonów się nie boisz, a mnie się boisz - zaśmiałem się i przytuliłem tą nagą piękność.


Wziąłem gąbkę i zacząłem myć moją ukochaną. Łaskotałem niektóre miejsca na jej ciele. Ona robiła wtedy naburmuszoną minę, ale godziła się na to. Kąpiel zajęła nam godzinę.


*** 

Zacząłem się martwić. Ich nie było już długo. Zielonoskóry zabronił mi wychodzić nawet w nocy. Powiedział, że jakby mi się coś stało, to on by oberwał. Przyniósł mi kilka woreczków z krwią ze szpitala. Ludzka... smakuje inaczej niż krew Nefilim. Rozmawiałem z nim długo i polubiliśmy się. Powiedział, że w Instytucie powinni znać wampira, który nauczyłby mnie przydatnych rzeczy. Czasami mnie wkurza, jak krzyczy do mnie "pijawko", ale da się przywyknąć.


 *** 

Po kąpieli udaliśmy się do łóżka i mocno przytuliłem do siebie Susan.
-Dobranoc skarbie, wyśpij się - powiedziałam i pocałowałem ją w policzek. 
Jak ona zasnęła to i ja po chwili już spałem. Rano obudził nas Magnus stukający w drwi.
-Wstawać gołąbeczki, później się wyśpicie.
<Susan?>