Chronią Nas Mechaniczne Anioły

Chronią Nas Mechaniczne Anioły
,Ave in perpetum, frater, ave atque vale." - ,,Bądź pozdrowiony na wieki, bracie, witaj i żegnaj."

niedziela, 30 sierpnia 2015

Od Toma cd Olivera

Siedziałem pod drzewem i patrzyłem jak Scotty przeczesuje wszystkie szuwary w promieniu dwudziestu metrów, kiedy zobaczyłem Olivera. Wstałem i podszedłem do niego.
-Cześć Oliver. 
-Hej Tom. Jak się czujesz?
-Dobrze - wzruszyłem ramionami. 
Oliver spojrzał na mnie z powątpiewaniem. Wiem, nie wyglądam dobrze, ale co j poradzę, że jestem po ciężkiej walce z armią demonów nieznanej rasy?
-Naprawdę wszystko w porządku - powiedziałem. - A jak z tobą?
Potrząsnął głową i przeczesał włosy.
-W porządku. Jakoś żyję. 
Spojrzałem na psy Olivera i uśmiechnąłem się.
-Jak będą mieli szczeniaki, dasz mi jednego? - zapytałem śmiejąc się.
<Oliver?>

Od Olivera

Grałem na gitarze, tworząc nową piosenkę : 


" Tak właśnie zaczęło się, Ty i ja i ta bajka, która kręci się. wokół nas. Ale pamiętaj, że kocham cię, ale ty odchodzisz w siną dal, zapominasz co nas łączyło, zapomniałaś, że me serce zraniłaś. Ale ja dalej kocham cię, i miłuję. Ale ty... Dalej nie kochasz mnie, zapomniałaś, że ty połową serca jesteś." 
Przestałem grać i wyszedłem na korytarz kierując się na zewnątrz. Zobaczyłem panią Branwell zapłakaną. 
- Pani Charlotte, co pani jest? 
- Przez moją decyzję stracił połowę serca. Świat zatrzymał mi się w miejscu. 
- Kto?! - powiedziałem prawie krzykiem. 
- Mueter. Jego ojciec porwał go i Billa. Twojej siostrze udało się uciec. 
- Gdzie są teraz? 
- Mueter leży w izbie chorych, Bill przy nim siedzi, a Susan gdzieś chodzi po instytucie. 
- Niech się pani nie martwi, wszystko będzie dobrze. 
Biegłem do skrzydła szpitalnego. Tak jak pani Branwell mówiła, Mueter i Bill tu byli. 
- Cześć wam. I jak się czujesz Mueter? 
- Jakoś żyje - zaśmiał się lekko Mueter. 
- Jak widzisz miał wielką ranę na klatce piersiowej, jest osłabiony i stracił...
 Przerwałem Billowi zdanie.
 - Wiem, już się dowiedziałem. Pani Branwell szła zapłakana i mi powiedziała. 
- Przecież to nie jej wina - odezwał się Mueter. - Może zapomniała o mojej ochronie przez instytut. 
- Na czas twojego pobytu w szpitalu mogę karmić Domeni. - powiedziałem z czułością.
 - Dzięki. 
- Przyjdę jeszcze później, idę Rex'a i Lily wyprowadzić na spacer. 

***

 Już byłem przed instytutem z moimi kochanymi psami. Zobaczyłem pewną postać za sobą.
 [ktoś]

Wiadomość od admina: Proszę pisać z polskimi znakami, używać przecinków i kropek, a odstępy robić dopiero po znakach interpunkcyjnych, tak jak to się prawidłowo robi. 
Susan

wtorek, 25 sierpnia 2015

Od Muetera cd Susan, Billa

Wraz z ojcem umarło połowa mojego serca. Osunąłem się po ścianie jak Susan uwolniła nas. Traciłem przytomność. Susan i Bill podeszli do mnie. 
- Mueter słyszysz mnie? - spytał się Bill.
 Ruszałem ustami, ale nie mogłem nic powiedzieć, więc ścisnąłem mocniej rękę Susan. 
- Bill, słyszy cię, ale nie może mówić -powiedziała Susan.
 -Yyyee - nic nie mogłem powiedzieć.
 Weszli inny Nocni Łowcy i pani Branwell. 
- Mefit pokonany - powiedziała Susan. 
- Dobrze, co z nim? - spytała pani Branwell 
- Traci przytomność, ma głęboką ranę w klatce piersiowej i nie ma połowy serca. 
Pani Branwell wzięła ręce na twarz.
 - O Boże, trzeba go szybko przenieś do szpitala w Instytucie. On się wykrwawi! Szybko zabieramy go stąd! - Pani Branwell krzyczała jak opętana.
 Obudziłem się w szpitalnym łóżku. W miejsce rany była specjalna siatka i rurka. Przy moim siedział śpiący Bill. Ale też kroplówki i maszyny mierzące puls nie odstępowały mojego łóżka.
 - Bill, Bill śpisz? 
- Nie, zamknąłem na chwile oczy. 
- Co to za rurka, która jest w miejscu rany? 
[Susan,Bill]

Od Susan cd Muetera

Byliśmy już pod siedzibą demona. Plan był opracowany. Bałam się, ale zrobię wszystko, żeby ich uratować.
-Mefit, nie zrobisz demona z kogoś, kto już jest demonem - powiedziałam wchodząc do celi.
Bill spojrzał na mnie z zaskoczeniem i przerażeniem. Popatrzyłam na niego znacząco i przesłałąm swoją myśl.
- Proszę, nic nie mów.
Demon odwrócił się w moją stronę.
-Jak się tu dostałaś? - był wyraźnie zaskoczony moją obecnością.
-To nieistotne. Wiem, co chcesz zrobić Mueterowi.
-Aar..
-Milcz. Ma na imię Mueter.
-Nie będziesz mi mówić, co mam robić, głupia Nefilim!
Uniósł rękę by użyć zaklęcia, ale byłam szybsza. Wyjęłam sztylet i rzuciłam nim. Ostrze wbiło się w ramię Mefita. Demon krzyknął i uderzył mnie w twarz z taką siłą, że upadłam na ziemię. 
-Susan! - usłyszałam głos Billa. 
Mefit uśmiechnął się i złapał mnie za ramiona. Przygwoździł mnie do ściany i spojrzał na mnie.
-Więc to jest twoje imię, głupia Nefilim. Pozwól, iż zrobię z ciebie moje pożywienie...
Przekrzywił głowę i uśmiechnął się diabelsko. Mój sztylet wysunął się z jego ramienia i wpadł w jego dłoń. Koniec ostrza dotknął mojego brzucha.
-Zostaw ją! - krzyknął Bill. 
Szarpnął za łańcuchy, a ze ściany posypał się tynk. Mefit odwrócił się w stronę brązowookiego. Nucąc podszedł do niego i ciął ostrzem jego policzek, po czym uderzył go w twarz. Kiedy chciał to zrobić ponownie rzuciłam kolejnym sztyletem, a dłoń demona upadła na ziemię z głośnym plaśnięciem.
-Nie dotykaj go - wycedziłam. 
Demon spojrzał na swojego syna. Jednym skokiem znalazł się przy nim. Kiedy się odsunął z klatki piersiowej Muetera wyciekała krew.
-Mam już pół serca mego syna. Teraz mogę w końcu dokonać jego pełnej przemiany... potrzebyję jeszcze tylko krwi Nefilim. Nie bój się, nie tknę cię - zwrócił się do mnie, po czym podszedł do Billa. 
Wtedy wyjęłam seraficki miecz i rzuciłam się na demona. 
-Anael - szepnęłam, a ostrze mojego miecza zaświeciło.
Cięłam wzdłuż, z ciałą demona wyciekła zielona posoka. Był oszołomiony.
-Mówiłam, że masz go nie dotykać - powiedziałam i wbiłam miecz po rękojeść w klatkę piersiową wroga. 
Miałam czekać na resztę Nocnych Łowców, ale nie obchodziło mnie to teraz. Po raz kolejny cięłam, a demon rozsypał się. Umarł. 
Jednym ruchem miecza rozkułam Billa i Muetera.
<Mueter?>

Od Muetera cd Susan, Billa

- Przepraszam, że nie zdążyłem cię uratować. 
Wszedł Mefit. Podszedł do mnie i ruchem ręki mocniej przykuł mnie do ściany. Spojrzałem na Billa, żeby się nie odzywał. 
- Czarna krew...tak jesteś już demonem, tylko te ciało Nefilim.
- Nigdy nie będę demonem i nie będę taki jak ty! 
- Crucio! 
Ból był coraz silniejszy. Zacisnąłem zęby, próbując nie krzyczeć. 
- HEHE. Boli. I będzie boleć bardziej, jeśli czegoś nie zrozumiesz. - Nie będę Demonem, NIGDY!
- Crucio! 
- Aaaaaa... 
Z bólu straciłem przytomność.
 (Bill,Susan)

Od Susan cd Muetera

Wpadłam do Instytutu jak burza. Wbiegłam po schodach i bez pukania wtargnęłam do pokoju Charlotte. Popatrzyła na mnie zdziwiona.
-Co tu robisz? Gdzie Bill i Mueter?
-Jego ojciec po niego przyszedł. Zabrał Muetera i Billa gdzieś do swojej kryjówki. Musimy im pomóc.
Charlotte wstała. Jej mąż, Henry, patrzył na mnie z przerażeniem. Zerkał co chwilę na swoją żonę i na mnie. Po chwili pani Branwell wyszła z pokoju na korytarz.
-Wszyscy Nocni Łowcy powyżej osiemnastu lat przygotować się do wyjścia! Wszyscy! 
Wbiegłam do zbrojowni i złapałam łuk oraz seraficki miecz i kilka sztyletów, po czym dołączyłam do grupy Łowców w głównym holu.
-Powiedziałam powyżej osiemnastu lat - zwróciła się do mnie Charlotte.
-Proszę, pozwól mi iść. 
-Susan...
-Błagam. Jeśli się nie zgodzisz i tak znajdę sposób, żeby iść z wami.
Popatrzyła na mnie i westchnęła. 
-Dobrze. Powozy czekają na zewnątrz - zwróciła się do wszystkich. - Wsiadajcie po czterech do każdego. Ruszamy.
<Mueter?>

Od Muetera cd Billa, Susan

Kiedy upewniłem się, że się schowali, spoglądałem na niebo. Było piękne, takie jak zawsze sobie wyobrażam. Poczułem, jak ktoś za mną stoi. Nie odwracałem się. 
- Witaj, Synu... - dwa demony złapały mnie i odwróciły w stronę Ojca. - Dawno cię nie widziałem Mueter, a raczej Aaron. Twoja głupia naiwna matka nazwała cię Mueter.
-Nie nazywaj jej tak! - krzyknąłem. 
Podszedł do mnie i dał mi w twarz .
- Myślała, że ją kocham! Haha, dobre. Głupia i naiwna. 
- To ty jesteś głupi i naiwny! - krzyknąłem, próbując się wyrwać z rąk demonów. 
Mefit , bo tak się nazywał mój ojciec wyciągnął rękę w moją stronę i powiedział:
 -Crucio! 
Padłem na kolana z bólu. Wiedziałem, że to zaklęcie torturujące. Krzyczałem. Demony przykuły mnie łańcuchami do ziemi i poszły gdzieś. 
- Zakazuję ci tak mówić! Crucio! 
Znów krzyczałem z bólu. Krew zaczęła lecieć mi z ust. Te dwa demony, wróciły... z Billem i Susan. 
- Nie! - próbowałem oswobodzić się z łańcuchó , ale na marne. 
- Zamknij się Aaron! Crucio! 
Ból zadawany mi przez Mefita był coraz silniejszy. 
- Mueter! - krzyknęła Susan. 
- Zamknij się, głupia Nefilim. 
Ojciec ponownie na mnie spojrzał. Podszedł do mnie. Wziął jedną ręką moją głowę i kopnął mnie z całej siły w brzuch. Padłem na ziemię, choć dalej byłem przykuty. 
- Teraz mi nie uciekniesz! Za długo cię szukałem Aaron. 
Resztek sił powiedziałem: 
- Wypuść ich...a wrócę z tobą... 
- Ty nie masz wyboru, a ich zabiję ,bo tylko sprawiają problemy. Kiedy się odwrócił, ostatnimi siłami wyrwałem jeden łańcuch i uderzyłem go. Padł na ziemię, a w tym czasie uderzyłem demona, który trzymał Susan. 
- Crucio! - krzyknął Mefit.
 Padłem, straciłem przytomność, ale widziałem jak Susan ucieka. Billa już nie zdążyłem uratować. Obudziłem się w celi, przykuty silnie do ściany. Moja czarna krew leciała mi z głowy. Na ścianie obok był przykuty Bill. 
- Czy udało mi się uratować Susan? - spytałem.
- Tak - powiedział Bill.
 - Nic ci nie jest Bill ? - spytałem się z ciężkim oddechem. [Bill,Susan]

Od Susan cd Muetera

-Nie, zostaniemy z Tobą. Musimy cię znów sprowadzić do Instytutu, taki jest plan Charlotte.
Mueter chciał wyrazić swój sprzeciw, kiedy usłyszeliśmy czyjeś głosy. Z pewnością nie byli to Nocni Łowcy. 
-Schowajcie się - powiedział Mueter.
-Ale... - zaczął Bill.
-Już!
Bill złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w krzaki. Siedzieliśmy cicho, Mueter rozglądał się nerwowo. Czułam tylko obejmujące mnie ramiona Billa. Chłopak również był zaniepokojony.
<Mueter?>

niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Muetera cd Billa, Susan

-Nic nie rozumiecie! W instytucie miałem ochronę. Poza instytutem jej nie mam. Ojciec już po mnie idzie! Patrzcie. Pokazałem swoje znamię, które świeciło ciemną aurą. - Uciekajcie. Żeby uratować instytut muszę z nim iść. Pani Branwell dobrze wiedziała o ochronie. Teraz jestem wyszukiwalny. Praw­dzi­wi przy­jaciele to ci, którzy są przy to­bie, gdy dob­rze ci się wie­dzie. Do­pin­gujący cię, cieszący się z twoich zwy­cięstw. Fałszy­wi przy­jaciele to ci, którzy po­jawiają się tyl­ko w trud­nych chwi­lach, ze smutną miną, ni­by so­lidar­ni pod­czas gdy tak nap­rawdę two­je cier­pienie jest po­ciechą w ich nędznym życiu. Ale dziś musicie odejść, żebym mógł was uratować. 
[Bill,Susan]

Od Susan cd Billa

Obudziłam się w izbie chorych. Pierwsze co zobaczyłam, to twarz Billa. Uśmiechnęłam się do niego. Pogładziłam jego policzek, a wtedy zobaczyłam, że moja ręka jest okryta bandażem. 
-Nic ci nie jest? - zapytałam.
Zaśmiał się. Pokręcił głową i spojrzał na mnie.
-Leżysz w szpitalu z ręką poparzoną demoniczną posoką i pytasz, czy mnie nic nie jest. 
-Martwię się o ciebie... Bill, ten demon nazwał cię bratem...
Westchnął i wyprostował się.
-Pewnie dlatego, że mam w sobie krew demona. 
Uścisnęłam jego dłoń i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nie przejmuj się. Dobrze wiesz, że nie jesteś taki jak one. 
-Skąd ta pewność? Przecież co noc chowam się, by nikt mnie nie zobaczył, by nikogo nie skrzywdzić. 
Podniosłam się. Przeczesałam jego włosy palcami i odwróciłam jego twarz w swoją stronę. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Bill, nikogo nie skrzywdziłeś i wiem, że tego nie zrobisz. Robisz wszystko, żeby nas chronić. Wyciągnąłeś mnie stamtąd. Wszyscy wiedzą, że jesteś dobrym człowiekiem...
-Nie jestem człowiekiem, nie w pełni.
-Jesteś, Bill. To nie twoja wina, że tak się stało. Dla mnie i tak jesteś najwspanialszą osobą na świecie, pamiętaj o tym.
Pocałowałam go delikatnie i przytuliłam, gładząc jego plecy rękoma. 
<Bill?>

Od Billa cd Susan

Kogo obchodzi atak demonów. Łowcy poradzą sobie beze mnie. Muszą sobie poradzić, bo nie wspieram dalej tej walki. Wybiegłem z sali trzymając Susan na rękach. Musiałem szybko dostać się do szpitala…
Szlag! Dlaczego nikogo tu nie ma? Sanitariusze też są wojownikami, czy co?!
Musiałem myśleć szybko. Położyłem Susan na łóżku, a sam zacząłem szukać naparów leczniczych. Parę z nich wylałem, ale co z tego. Drżącymi rękoma wyjąłem odpowiedni eliksir. Teraz liczyły się sekundy…

Minęły już trzy godziny. Jestem zmęczony, ale spokojny. Susan już po chwili zaczęła oddychać regularnie i jej stan się poprawił. Moim zadaniem było pilnowanie jej na wszelki wypadek.
(Susan?)

Od Alexa cd Laury

-Nie martw się - powiedziałem głaszcząc ją po policzku. 
Tom spuścił wzrok i odwrócił głowę. 
-Ja... powinienem iść. Zobaczę, jak sobie radzą. 
Wyszedł zatrzaskując drzwi. Wróciłem spojrzeniem do Laury i przytuliłem ją. 
-Cieszę się, że nic ci nie jest.
<Laura?>

Od Laury cd Toma, Alexa

Naprawdę. Naprawdę. Dlaczego nie mógł zabrać mnie ze sobą? Mogłabym pomóc. Co jeśli coś mu się stanie? Co jeśli coś stanie się Tomowi? Nie chcę nawet znieść myśli, że mogą tam umrzeć, podczas gdy ja siedzę spokojnie w zamkniętym pokoiku…
Chciałam użyć mocy, żeby wywarzyć drzwi – ale w tym samym momencie Alex i Tom wparowali do pokoju jak burza.
- Wszystko w porządku? – spytałam, przejęta.
- Tak… - mruknął Alex. – Udało się nam uciec. Teraz czekamy tylko, aż…
- Wiem, co masz na myśli – spojrzałam mu w oczy. – Ja też chciałabym choć trochę im pomóc, ale… najlepszą pomocą w obecnej chwili jest pozostanie przy życiu.
Pokiwał głową niepewnie. Wiedzieliśmy, że mam rację, ale w naszych sercach pozostało jeszcze trochę niepokoju.
Przez chwilę spędzoną w ciszy mogłam dokładnie przyjrzeć się swoim przyjaciołom. Niesamowite, jak  łatwo mogłam ich dzisiaj stracić.
- Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo się cieszę, że nic wam nie jest – uśmiechnęłam się przez  łzy. – Nie wiem, co bym zrobiła, gdybyście ucierpieli.
(Tom? Alex?)

Od Susan cd Muetera

-Spokojnie. Pani Branwell uznała, że tak będzie lepiej. Wszystko ci wyjaśnimy.
Mueter zasnął. Obudził się w lesie, nadal byliśmy przy nim.
-Pani Branwell chce dla ciebie dobrze. Postanowiła cię... wyrzucić... żeby potem znowu cię przyjąć. Zaufaj jej.
<Mueter?>

Od Muetera cd Susan, Billa

- Ja myślałem, że umieram, ale to gorszego. Środek zadziałał. Zasnąłem. Obudziłem się w lesie . Przecież pani Branwell mówiła, że mnie zostawi w instytucie. Prawdziwe chamstwo. Wypuściłem skrzydła. - bo życie to klęska przez­nacze­nia, to podłość lo­su, to pech, nie­szczęście, łgar­stwo, oszus­two, za­wiść, podłość, niena­wiść, zaz­drość, przet­rwa­nie, mdłości, cham­stwo i piekiel­ne roz­cza­rowa­nie, a na sam ko­niec... mar­twe ciało, które zas­ty­ga . . . na wie­czność. A po­tem za­pada się w ni­cość jak piasek, za­pom­niane wspom­nienie, dow­cip, pogłos­ka, czy choćby łza. Czułem wściekłość, wściekłość tego chamstwa. Już się zmieniałem, ale powstrzymałem się. Wydarłem się i siadłem na kamieniu. - Do ojca nigdy nie wrócę. Gdzie mam się podziać? Gdzie?

[Bill,Susan]

Od Sabiny

Jak zawsze trenowałam w siłowni, chciałam bardziej się podszkolić. Dzisiaj była moja kolej w kuchni, zrobiłam tradycyjne danie z mojego kraju, nie przejmowałam się czy komuś smakuje, lub nie. Wróciłam do pokoju, przebrałam się w mój strój i wyszłam oknem, by nikt nie nabrał podejrzeń. Po drodze spotkałam ludzi "Safraniego", który ma zamiar mnie zabić, ale to długa historia. Podeszli do mnie i zaczęła się walka, nagle zjawiła się szefowa i zaczęła mi pomagać. Po zwycięskiej bitwie Szefowa zapytała się mnie.
-Dlaczego uciekłaś?
-Chciałam powalczyć i pójść potrzebować... - powiedziałam.
-Mogłaś mi powiedzieć.
-Tak wiem.
Wróciłyśmy,ja od razu wzięłam gorący prysznic i zaczęłam medytować. Gdy zasnęłam, śniła mi się dziwna postać.
C.D.N

Od Susan cd Muetera

-Nie, Mueter. Chodzi o to, że wszyscy już wiedzą, że jesteś demonem. Nie pozwolą ci tu zostać. Przykro nam.
Milczał. Zaciskał pięści. Patrzył na nas z bólem w oczach. Uścisnęłam jego nadgarstek, a Bill położył mu dłoń na ramieniu. Do gabinetu weszła pielęgniarka.
-Muszę mu to podać - powiedziała pokazując nam strzykawkę.
Kiwnęliśmy głowami, a pielęgniarka wsunęła igłę w szyję Muetera i wlała płyn w jego żyły. Środek usypiający.
<Mueter?>

Od Muetera cd Billa, Susan

- Nie, nie...
Rozpłakałem się. Przecież musi być jakieś rozwiązanie. 
- Musi być jakieś rozwiązanie . Musi! MUSI! - krzyczałem. Kiedy się uspokoiłem powiedziałem: 
- Je­dynym bólem ja­ki prze­raża mnie w śmier­ci, jest to, że można um­rzeć nie z miłości. Bo umrzec za miłość, to piękna śmierć... Chwila, moment demony w stanie wściekłości mają stan regeneracji. Musimy ktoś mnie rozwścieczyć, ale najpierw przykuć, żebym nikomu nic nie zrobił. Jest nadzieja, jest! [Bill,Susan?]

Od Susan cd Billa

Tym razem to Bill przyciągnął mnie do siebie i wturlał się ze mną pod stół. Jak widać stworzenia nie znalazły naszej kryjówki. 
- Boję się, Bill. Gdybym chociaż wiedziała, co to jest... 
Przerwał mi mój własny krzyk, kiedy czarna, szponiasta łapa złapała mnie za piekący nadgarstek. Demon wetknął łeb pod stół i pokazał swoje ostre zęby. Bill wyjął swój sztylet i wbił go po rękojeść w ramię stwora. Ten syknął i spojrzał na niego.
-Brat brata? - wycharczał okropnym, cienkim głosem.
-Nie jesteś moim bratem. Ani ty, ani żaden z was.
Bill zamachnął się i odciął stworowi łeb. Z przerażeniem patrzyłam na rozlewającą się po podłodze zieloną posokę. Wyszliśmy spod stołu. Patrzyliśmy jak Nocni Łowcy toczą walkę z demonami. Pomogliśmy im w miarę naszych możliwości. Podłoga była śliska od krwi potworów i Łowców. Poparzenie na mojej ręce coraz bardziej mi dokuczało. Spojrzałam na nie. Sięgnęłam po stelę, by narysować na skórze runę leczniczą. Z przerażeniem zauważyłam, że jej nie mam. Wszystko zaczęło się rozmazywać. Upadłam na podłogę. Usłyszałam głos Billa, wołający moje imię. Później nastąpiła ciemność.
<Bill?>

Od Toma, Alexa cd Laury

Odepchnąłem ją kilka metrów od siebie, kiedy skoczył na nas demon. Z trudem utrzymywałem go z dala od siebie. Stworzenie padło trafione sztyletem Alexa stojącego kilka metrów dalej.
-Laura, uciekaj! - krzyknąłem. - Alex, zabierz ją stąd! - poleciłem chłopakowi, gdy widziałem, że Laura nie ma zamiaru się ruszyć.
Chłopak wziął ją za ramiona i wyprowadził z sali.
***
-Musimy iść - powiedziałem, kiedy próbowała się wyszarpać.
-Ale...
-Wrócę po niego.
Z racji, że niedaleko znajdował się mój pokój, wepchnąłem ją do niego i zamknąłem drzwi na klucz, po czym udałem się na pomoc innym.
<Laura?>

Od Billa cd Susan

Byłem całkowicie przerażony. Przerażony chaosem, przerażony o życie zarówno moje jak i mojej ukochanej, przerażony bezradnością. Ale najbardziej przerażał mnie fakt, że… 
- Susan, ja… - szepnąłem. – Nie mam pojęcia. 
(Susan?)

Od Susan cd Billa

- Nie zostawię cię - powiedziałam. 
Otworzył usta, żeby wygłosić swój sprzeciw, ale wiedział, że to nic nie da. Jestem zbyt uparta. 
- Uważaj! - krzyknęłam i odepchnęłam go wyciągając seraficki miecz i tnąc demona na pół. 
Jęknęłam cicho, kiedy jego posoka zaczęła wypalać skórę na moim nadgarstku.
 - Co to jest? - zapytałam patrząc na martwego demona. 
<Bill?>

Od Laury cd Toma

Jego słowa jednocześnie rozlały we mnie ciepło i… ból. 
- Naprawdę?... – szepnęłam z niedowierzaniem. 
Pokiwał głową nieśmiało. Na moich oczach zniknęła jego zwyczajna odwaga. Tym razem martwił się, nie uzyskując odpowiedzi. Coraz bardziej tracił pewność siebie. 
- Tom… ja… (Tom?)

Od Billa cd Susan

O nie… Nie dziś… Nie teraz… Nie gdy ona tu jest… 
- Uciekaj, Susan – chwyciłem ją mocno za ramiona. – Ukryj się gdzieś, gdzie będziesz bezpieczna. Proszę. 
(Susan?)

Od Toma cd Laury

Chwilę później tańczyliśmy wraz z innymi na środku sali. 
- Laura, chciałbym ci coś powiedzieć. 
-Tak? O co chodzi? 
Wziąłem głęboki oddech. 
- Laura, odkąd się tu zjawiłaś nie mogę przestać o tobie myśleć. Niedawno zrozumiałem, że cię kocham. 
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Zaczerwieniłam się lekko. W jego oczach było tyle radości…
 - Oczywiście – uśmiechnęłam się szeroko i podałam mu dłoń. (Tom?)

P.S 
Laura nie umie liczyć. Miało być pięć linijek opowiadania. Matematyka się kłania xD

Od Susan cd Billa

- Dobry wieczór, książę - uśmiechnęłam się patrząc na Billa. 
-Dobry wieczór, Susie - uśmiechnął się delikatnie. 
Poprowadził mnie korytarzem w stronę sali balowej. Chyba nie muszę mówić, że wyglądał niesamowicie. 
- Jeju... - jęknęłam. 
- Coś się stało? - zapytał. 
- Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, jak niska jestem. 
Zaśmiał się. 
- Nie. Jesteś wysoką dziewczyną. To ja wyglądam jak żyrafa. Zaśmialiśmy się. Kiedy weszliśmy na salę, była ona ozdobiona w zwisające z sufitu serduszka. 
- Matko, tyle różowego...
 - Dasz radę - uśmiechnął się. 
Kiedy rozbrzmiała muzyka poprosił mnie do tańca. Byłam naprawdę szczęśliwa, mogąc znajdować się w tym miejscu właśnie z nim. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Słyszałam ciche bicie jego serca. Nagle usłyszałam też odgłos pękającej szyby. Odwróciłam głowę w stronę okien, jak inni Łowcy. Kiedy szyby pękły Bill zasłonił mnie chroniąc przed odłamkami szkła. Gdy znów spojrzeliśmy w miejsce, gdzie przed chwilą znajdowały się piękne witraże, zobaczyliśmy grupę małych, czarnych istot. Demony. 
<Bill?>

Od Toma cd Laury

- Martwisz się czymś? - zapytałem. 
- Nie. Wszystko w porządku. 
Uśmiechnąłem się po raz kolejny. Kiedy na sali słychać już było muzykę, wyciągnąłem dłoń w stronę Laury.
 - Mogę prosić? 
<Laura?>

Od Billa do Susan

Tyle godzin, minut, sekund minęło od kiedy wyznaliśmy sobie miłość. Ciągle jednak boję się, że pewnego dnia się obudzę i okaże się, że nigdy jej  nie poznałem. Za każdym razem, gdy patrzę jej w oczy, niepewność znika – albo przynajmniej zostaje wyparta. Cieszę się jak wariat, że zgodziła się pójść ze mną na bal. Po raz kolejny uśmiecham się do niej radośnie. Widziałem, że trochę się denerwuje na myśl o tłumie, ale starałem się stopić jej smutek ciepłym uśmiechem.
Tego dnia zwyczajnie nie mogłem się nadziwić jej pięknu. Włosy spięte w kok, ta delikatna, czarna sukienka, a na koniec ta olśniewająca radość w jej oczach. W moim rankingu cudów świata zajęła wszystkie miejsca.
(Susan?)

Od Laury cd Toma

Widać było po nim, że był szczęśliwy. Ja też powinnam, prawda? Problem w tym, że cała ta skomplikowana sprawa nie dawała mi spokoju. Chciałam porozmawiać o tym z Alexem, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Jakby rozpłynął się w powietrzu… Cóż, pozostało mi odrzucenie zmartwień, prawda? W końcu to będzie miły wieczór. Ciepły uśmiech Toma nie pozostawiał co do tego żadnych złudzeń. Odwzajemniłam gest. Na powrót byłam beztroska. No, może prawie. Przysięgłabym, że ktoś cały czas mnie obserwuje. I nawet wiem kto…
(ktoś?)

Od Toma cd Laury

Szliśmy korytarzem w stronę sali balowej. Uśmiechnałem się do przyjaciółki z oczami wypełnionymi radosnym iskierkami.
Nadal nie mogłem uwierzyć, że się zgodziła. Pięknie wyglądała w niebieskiej sukience sięgającej ziemi. Patrzyłem na nią z podziwem i zachwytem.
<Laura?>

Od Billa cd Susan

Wpatrywałem się w jej oczy niczym w obraz. Może faktycznie nim były…
- Ja ciebie też, moja królewno.
Przytuliła mnie z najbardziej promiennym uśmiechem jaki świat widział. Wtuliła twarz w moje rozczochrane włosy i zaciągnęła się ich zapachem.
- Nie pachną lawendą – oświadczyła z radością.
Zaśmiałem się.
- W rzeczy samej. Gdy cię poznałem, wyrzuciłem z mojego pokoju nawet przedmioty o lawendowym kolorze.

Od Laury cd Toma

Unika odpowiedzi. Oj, już widzę jak bardzo jej unika. To chyba zły znak… Zamrugałam parę razy. Chyba nie powinnam go denerwować tym pytaniem… zresztą boję się odpowiedzi. Jednak… muszę znać prawdziwą wersję wydarzeń. 
- Tom… - wydusiłam z siebie. 
Odwrócił się ze źle skrywanym przerażeniem w oczach. Wiedział, o co zapytam… a ja wiedziałam, że nie będzie mnie okłamywał. Nie mogłam… nie mogłam o to zapytać. 
- Mam nadzieję że wszystko się ułoży – uśmiechnęłam się lekko. 
- Dzięki – odparł z wyraźną ulgą. 
Gdy wyszedł, zdałam sobie sprawę z tego, w co się wpakowałam. (Ktoś?)

Od Susan cd Billa

Wsunęłam palce w jego włosy. Poddałam się całkowicie jego pieszczotom. Czułam jego dłonie na swoich plecach, jego usta muskające czule moje wargi. Pieścił mój język swoim, gdy mierzwiłam jego włosy. Oderwałam się od niego, by spojrzeć mu w oczy.
- Kocham cię, Bill...
<Bill?>

Od Toma cd Laury

Spuściłem wzrok. Tak, posunąłem się odrobinę za daleko. Postanowiłem ukryć zażenowanie i uśmiechnąłem się.
 - Muszę już iść, Lauro. Mueter sam się nie przeprosi - zaśmiałem się. 
<Laura?>

Od Billa cd Susan

Czułem, że to co robię sprawia jej przyjemność… i to wielką. Już po chwili mój język tańczył delikatnie w jej ustach, moje dłonie pieściły jej ciało. Słyszałem jej cichy oddech. Przejęła inicjatywę, delikatnie muskając moje wargi swoimi i przygryzając je delikatnie. Wtulaliśmy się w siebie, a ja gładziłem dłońmi jej policzek i plecy. 
(Susan?)

Od Susan cd Billa

Uśmiechnął się miło i oparł czoło o moją głowę. Tak się cieszę, że go mam... Uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Pogładził mnie delikatnie po policzku. Objęłam jego szyję rękoma i uśmiechnęłam się delikatnie. Nasze twarze znajdowały się coraz bliżej siebie. Po chwili poczułam jak jego miękkie i ciepłe usta dotykają moich warg. 
<Bill?>

Od Laury cd Toma

Serce przez chwilę przestało mi bić. Musiałam chwilę odczekać, żeby przetworzyć fakty.
 - Tom?... – zaczęłam. 
- Słucham? – szepnął. 
- Czy ty… - nie zdołałam wydusić z siebie więcej. Wyglądało na to, że wie, o czym mówię. 
(Tom?)

Od Toma cd Laury

Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją do siebie.
 -Dziękuję - powiedziałem cicho. -Nawet nie wiesz, jak wiele to dla mnie znaczy. 
Ucałowałem czubek jej głowy, po czym zastanowiłem się, czy nie poszedłem o jeden krok za daleko. 
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Tom przecież wcale mnie nie traktuje jako coś więcej niż przyjaciółkę, prawda? Zapewne będziemy się dobrze bawić. Tylko… co z Alexem? Jako ostatnie słowa powiedział, że jeszcze się zobaczymy. Ale kiedy to będzie… tego nie wiem. Chyba nikt nie ucierpi, jeżeli pójdę na bal z moim przyjacielem, prawda? Uśmiechnęłam się ciepło. 
- Jasne, że tak. 
(Tom?)

Od Billa cd Susan

- Me serce wykonuje w tej chwili podniebne skoki – zaśmiałem się i pocałowałem ukochaną. – To będzie niezapomniany wieczór. Sprawię, że poczujesz się jak prawdziwa księżniczka.
- Nie wątpię w to – uśmiechnęła się ciepło. – Ale twoja miłość mi wystarczy, kochanie…
(Susan?)

Od Toma cd Laury

- Wszystko w porządku? - zapytałem patrząc na nią.
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się.
- Tak, jest dobrze.
- Więc... chciałabyś pójść ze mną na bal? - zapytałem i uśmiechnąłem się delikatnie.
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Zaczerwieniłam się. Nie będę mówić, że nie pamiętam. Tom podszedł do mnie z szarmanckim uśmiechem i kazał zamknąć oczy. Gdy pozwolił mi je otworzyć, moim tęczówkom ukazało się jego rozanielone oblicze. W rękach trzymał karteczkę z napisem – czy będziesz ze mną tego wyjątkowego dnia?
Zapytał mnie wtedy, czy pójdę z nim na bal. Ucieszyłam się, ale i speszyłam. Odebrało mi mowę na parę minut…
A potem wydarzył się incydent z Mueterem, Tom usłyszał pierwsze krzyki i hałasy. Nie chciał mnie zostawiać, ale nie mógł zostawić brata ani parabatai…
Wtedy byłam… nawet bardziej niż chętna. Ale wtedy… nie wiedziałam również, co myśleć. Czy pozostawić wspomnienia za sobą?...
Teraz nadszedł moment, w którym kontynuujemy temat. A ja wiem więcej, niż… wcześniej…
(Tom?)

Od Susan cd Billa

Zaśmiałam się i popatrzyłam na Billa z uśmiechem. 
- Ależ oczywiście, paniczu Kaulitz. Będę zaszczycona mogąc znaleźć się tego dnia, jak i każdego innego, u twego boku.
 <Bill?>

Od Billa cd Susan

Uśmiechnąłem się lekko. 
- Niektórzy nie zawsze mogą być pewni – podniosłem się z łóżka. Gestem kazałem usiąść mojej rozanielonej ukochanej. Posłuchała, ale zamiast obok – usiadła na mnie. 
- Mam do ciebie pytanie, jeśli już jesteśmy przy tym temacie. Zachichotała cicho. 
- Słucham uważnie. 
- Droga niewiasto, wybierzesz się wraz ze mną na Wielki Bal Walentynkowy, a w skrócie WBW? Radość wypełniłaby moje młodzieńcze serce, a pragnę okazać ci względy najlepiej jak umiem. Zapytuję więc… czy zechciałabyś uczynić ze mnie swego rycerza na tę jedną noc? 
(Susan?)

Od Toma cd Laury

Zaśmiałem się. 
- Żartuję. Bardzo cię lubię, ale Susan to moja jedyna kandydatka na parabatai. Też pomaga mi w wielu rzeczach. Swoją drogą, nie odpowiedziałaś jeszcze na moje pytanie, które zadałem ci wczoraj wpadając jak idiota do twojego pokoju. 
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Nieco mnie to zdziwiło. Zmienić? Lubi mnie na tyle, żeby chociaż pomyśleć o zmianie parabatai? Lubi…. A raczej… 
- O co chodzi? – zmartwił się. 
- Ja… po prostu nie spodziewałam się, że aż tak mnie… 
(Tom?)

Od Toma cd Laury

- Nie wiem... Może trzeba ci w czymś pomóc? - zapytałem i uśmiechnąłem się. 
Objąłem ją ramieniem i przytuliłem. Nie robiłem nic, na co by się nie zgadzała. Uwielbiałem spędzać z nią czas. 
- Szkoda, że nie można zmieniać parabatai... - powiedziałem, a Laura spojrzała na mnie z przerażeniem. 
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Uśmiechnęłam się szerzej. 
- Też się cieszę, że cię mam, Tom – odgarnęłam sobie włosy z oczu. – Bez ciebie nie miałabym komu doradzać. Wtedy nie miałabym kariery mędrca. 
Zaśmiałam się zanim zdążył zareagować. 
- Tylko dlatego ci na mnie zależy? – udawał smutek, ale i tak widziałam w jego oczach nietypowe refleksy szczerości.. 
- Przestań – szturchnęłam go delikatnie w ramię. – Przecież jesteś świetny i ciężko cię nie lubić. Poza tym ty też często mi pomagasz, prawda?
 (Tom?)

Od Susan cd Billa

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i zaczęłam się chaotycznie śmiać. Bill dołączył do mnie chwilę później. Nagle usłyszeliśmy trzask zza drzwi. Podeszłam do nich i powoli je otworzyłam. 
- Tom! Gdzie tak biegniesz? 
- Jak to gdzie? Do Laury! 
Pokręciłam głową i zaśmiałam się cicho. Mój wzrok napotkał kartkę na ścianie naprzeciw moich drzwi. Razem z Billem wyszłam z pokoju i przeczytaliśmy informację. 

"We wtorek odbędzie się bał z okazji walentynek. Miło by było, gdybyście przyszli w parach. 
Charlotte." 

To już za trzy dni... 
- Teraz wiem, czemu tak się spieszył do Laury - uśmiechnęłam się. <Bill?>

Od Billa cd Susan

Jakaś część mnie wciąż czuła się, jakbym śnił. Jakby to wszystko nie działo się naprawdę, a ja lunatykowałbym tylko po własnym pokoju i szeptał czułe słowa do jednego z foteli. Dziwnym jednak było, że fotel miał bijące serce. Uśmiechnąłem się. Wolę Susie od krzesła. 
- Ja też cię kocham, Susan. Najbardziej na świecie – szepnąłem wtulając się w nią mocniej. Pomyślałem chwilę i uniosłem brew. – I nigdy nie bądź zazdrosna o fotele, które obściskuję nocą.
(Susan?)

Od Billa cd Muetera

Spojrzałem przyjacielowi w oczy. Z trudem hamowałem łzy. Nie wiem, jak mu to powiedzieć…
- Co się stało? – powtórzył pa minucie ciszy.
Opuściłem wzrok. Oboje przecież wiedzieliśmy, jak to wszystko się skończy…
- Mueter… - szepnąłem. – To koniec…
(Mueter?)

Od Toma cd Laury

-Wiem, przeproszę go przy najbliższej okazji - uśmiechnąłem się do niej. 
Odwzajemniła uśmiech, dzięki czemu zrobiło mi się cieplej na sercu. 
- Cieszę się, że mam taką przyjaciółkę. Nie wiem, czemu Susan jest moją parabatai - zaśmiałem się. 
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Spojrzałam na Toma z lekkim niedowierzaniem. Nie znałam Muetera zbyt dobrze, ale nigdy nie wydawał mi się zły. Był dobrym kumplem mojego przyjaciela, a to wystarczy żeby nie uznać go za czarny charakter. Poza tym… w jego oczach nigdy nie widziałam nienawiści. Co najwyżej strach… Mój przyjaciel wpatrywał się w moje tęczówki z pewnego rodzaju ulgą i… nadzieją. Wyglądało na to, że byłam jedyną której może się zwierzyć. 
- Tom, rozumiem o co ci chodzi - zaczęłam. – Wiem, że mu nie ufasz, że patrzysz na niego pod pryzmatem jego ciemniejszej strony. 
Położyłam mu dłoń na ramieniu. Już wiedział, że się z nim nie zgodzę. Spojrzał w ziemię i westchnął cicho. 
- Mueter nie składa się tylko ze zła – starałam się uważnie dobierać słowa. – Jego pochodzenie nie zależy od niego. Z tego, co mówisz, nigdy nie chciał być demonem. Nigdy nie chciał skrzywdzić Billa ani Susan. Ciebie też nie. 
- Skąd ta pewność? – z powrotem podniósł wzrok. Powoli tracił pewność siebie. 
- Zamykał się w pokoju, pamiętasz? Gdy tylko czuł, że coś się dzieje, izolował się. Nie chciał narażać nikogo prócz siebie. Muszę przyznać, że twoje podejście do niego było dość metodyczne. Nie zwróciłeś uwagi na to, jaki jest w środku… 
Tom z każdym moim słowem coraz bardziej chciał zapaść się pod ziemię. Wyglądało na to, że tylko ja mogę na niego wpłynąć. Nie chciałam jednak sprawiać mu tyle bólu… Przytuliłam go mocno. Odwzajemnił gest. 
- Tom, wiem że ciężko ci zmienić o nim zdanie, ale przynajmniej spróbuj być bardziej tolerancyjny. I… naprawdę powinieneś go przeprosić. 
(Tom?)

sobota, 8 sierpnia 2015

Od Muetera cd Susan, Billa

- Głodny nie jestem, na razie - zaśmiałem się. - Na razie dzięki. Kiedy spadałem, myślałem że umrę. Nagle poczułem, że zacznie się atak. 
- Susan trzymaj mnie. Szybko! 
Znowu dostałem drgawek i straciłem przytomność. Śniła mi się matka, mówiła mi : Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu.Są ta­cy, którzy uciekają od cier­pienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu po­magać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia. Za­myka się w sobie. Żad­na wiel­ka miłość nie umiera do końca. Możemy strze­lać do niej z pis­to­letu lub za­mykać w naj­ciem­niej­szych za­kamar­kach naszych serc, ale ona jest spryt­niej­sza – wie, jak przeżyć. Byłem już pół przytomny. Pobierali mi krew do badań . 
- Panie doktorze on ma czarną krew. 
Tyle pamiętam obudziłem się na następny dzień. 
- Bill, Susan, co się stało ? - spytałem. 
[Susan,Bill]

Od Susan cd Muetera

-Nie martw się, zawsze będziemy z tobą. A Tomem się nie przejmuj. Przejdzie mu - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-To co? Co możemy dla ciebie zrobić? - zapytał Bill. - Nakarmić, przeczytać coś? Wiem, przeczytam mu tą poezję, którą tak kocha.
-Nie! -Mueter miał na twarzy wyraz przerażenia.
Bill i ja zaczęliśmy się śmiać.
<Mueter?>

Od Muetera cd Billa, Susan

- Dziękuje przyjacielu. Uścisnąłbym Cię, jestem w gipsie i jeszcze przywiązany do łóżka. - zaśmiałem się lekko. - Chciałem inaczej o tym wam powiedzieć. Ale teraz przyszła pora powiedzieć prawdę o rodzinie . Moja matka była nocnym łowcą, a ojciec demonem. Matka była zakochana w ojcu, ale on chciał ją tylko wykorzystać. Jak matka ujawniła się, że kocha demona, on ją porwał i zapłodnił. Po 9 miesiącach urodziłem się ja. Wtedy ją zabił a mnie wychowywał. Nigdy nie czułem tego zła co on. Przez to, że to on mnie wychowywał jestem w pełni demonem. Kiedy skończyłem 12 lat uciekłem od niego i przyjąłem postać Nocnego Łowcy, i przyszedłem do Instytutu. - widać było po mnie, że trudno było mi to opowiadać - Każdego dnia boje się, że może mnie znaleźć. Myślicie, że po tylu latach by mnie nie poznał. Nie prawda, pozna mnie szybko . Mam na ręce znamię, nawet kiedy jestem pod postacią nocnego łowcy to dalej widać znamię. 


-Naprawdę nie chciałem was skrzywdzić. To wszystko przez wściekłość . Kiedy Tom powiedział mi, że mam się do was nie zbliżać, wtedy się wściekłem. Bo oprócz was nie mam nikogo. Bo mój ojciec, nie jest dla mnie ojcem. Ale też jest mi głupio, bo narażam Instytut na atak demonów, które mają zadanie mnie odszukać. Te hałasy co ode mnie słychać z pokoju, wtedy się przemieniam. Nie powiedziałem wam wcześniej, bo myślałem, że trącicie do lochów i zabijecie. Są w życiu chwi­le, gdy myśli się, że jest tak źle, iż już gorzej być nie może. Wte­dy właśnie oka­zuje się... że jed­nak może. 
[Bill,Susan]

Witamy nową członkinię!


Sabina

Od Toma cd Laury

Westchnąłem cicho i uspokoiłem się.
-Jasne, wejdź,
Otworzyła drzwi i wetknęła głowę do mojego pokoju. Uśmiechnąłem się delikatnie.
-Wejdź, nie zjem cię - zaśmiałem się niepewnie. 
Weszła do pokoju i usiadła obok mnie. 
-Co byś chciała? - zapytałem z uśmiechem na twarzy. 
Laura wzięła głęboki oddech i spojrzała na mnie.
-Czym się tak zdenerwowałeś? Tylko mi nie mów, że wszystko w porządku - powiedziała.
Westchnąłem i opowiedziałem jej o całej historii z Mueterem.
<Laura?>

Od Laury cd Toma

Cały dzień skakania po dachach… Nie sądziłam, że to aż tak męczące. Patrzyłam w ziemię myśląc o tym, co się wydarzyło. O sekretach, które dziś odkryłam. Tom minął mnie właśnie, całkiem bez słowa. Wyglądał na rozdrażnionego… Nierzadko mu się to zdarza, ale tak zdenerwowanego jeszcze go nie widziałam. To chyba coś poważnego… Zatrzasnął za sobą drzwi. Tak, to coś bardzo poważnego. Niewiele myśląc podchodzę pod drzwi. Nieważne, czy to odpowiedni moment. Muszę mu pomóc… 
- Kto tam? – usłyszałam warknięcie. 
- Tu Laura – odpowiedziałam. – Mogę wejść? 
(Tom?)

Od Toma cd Billa

- On mógł cię zabić! Rozumiesz?!
 Bill patrzył na mnie poważnym spojrzeniem, którego nie mogłem znieść. Spojrzałem na Susan w nadziei, że mnie poprze. 
- Nie tym razem, Tom - powiedziała. - Tym razem cię nie poprę. Byłem wściekły, na Billa i na Susan. Skierowałem się w stronę wyjścia i trzasnąłem drzwiami. Po drodze spotkałem Laurę. Minąłem ją bez słowa i udałem się do swojego pokoju. 
<Ktoś?>

Od Billa cd Muetera

Spojrzałem na Muetera. Rannego, okaleczonego. Płaczącego, błagającego o przebaczenie. Skierowałem wzrok ku mojemu bratu. W jego tęczówkach widziałem jedynie złość. Dziecinną złość, doprawioną szczyptą prawdziwej dojrzałej nienawiści. Mimo że o 10 minut starszy, nie zawsze jest dorosły. Co mam zrobić z tym człowiekiem, Tom? Mam go jeszcze kopnąć? Zostawić go? Nie mogłem. W oczach chłopaka nie widziałem tego demona, za którego go uznaliśmy. To wciąż był mój przyjaciel. Wciąż na mnie liczył. A ja… liczyłem na niego. Uśmiechnąłem się.
 - Wybaczam ci, Mueter – rzekłem ku zdumieniu Susan i Toma. – Wiem, że sam od siebie byś tego nie zrobił. To było… nikt nie mógł tego przewidzieć. 
Próbowałem rozpuścić lód oczu mojego bliźniaka i przegonić zimę z serca Muetera ciepłym uśmiechem. Nic to jednak nie dało. 
- O czym ty w ogóle mówisz… - Tom spojrzał na mnie z niedowierzaniem. 
(Tom?)

Od Muetera cd Susan, Toma i Billa

Słyszałem ich rozmowę. Chciałem na nich spojrzeć ale nie mogłem. Chce, żeby Bill wybaczył. On był i jest pierwszym, który chciał mnie lubić.
 - Cza­sami jed­na chwi­la we­ryfi­kuje przy­jaźń ... i wte­dy oka­zuje się, że "całe życie" to za mało żeby poz­nać praw­dzi­we ob­licze "przy­jaciela"... Po­pełniam błędy. Wiele błędów... Ale ona na­dal jest ze mną... Praw­dzi­wa przyjaźń. Przy­jacielu..." Nie mar­tw się przyjacielu, kiedyś przyj­dzie czas i na nas. Kiedyś to my będziemy z uśmie­chem w oczach spoglądać na ludzi. Ra­zem i nig­dy osob­no. Nie ważne, że ma­my wspólny dar przy­ciąga­nia smut­ku.Jak mag­nes... Ludzie łamią nam ser­ca. Ale cze­kamy. Przyj­dzie i ta­ki dzień, w którym sta­wimy czoła prze­ciw­nością. I wiesz co wte­dy? Po­kona­my je. Bez tru­du. To właśnie jest naj­piękniej­sze. Przy­jaźń is­tnieje na­wet wte­dy, gdy in­ni ludzie, cie zniena­widzą. Na­wet wte­dy, gdy cier­pienie roz­ry­wa ci ser­ce. Na­wet wte­dy, gdy zos­ta­jesz sam na sam z włas­ny­mi wyrzu­tami su­mienia. Będzie. Przet­rwa wszys­tko...O ile jest praw­dzi­wa. 
[Bill,Susan,Tom]

piątek, 7 sierpnia 2015

Od Toma cd Muetera

-Ja - powiedziałem patrząc na panią Branwell. - Zezłościłem go. Chodzi o to, że... martwiłem się o Billa i Susan. Wiedziałem, że Mueter jest tym, kim jest, a zawsze przebywał blisko mojego brata i przyjaciółki. Powiedziałem mu, że ma się trzymać od nich z daleka. On zdenerwował się i przemienił.
Pani Branwell spojrzała na mnie z poirytowaną miną.
-To było bardzo nierozsądne, Tom - skarciła mnie. - Mogło ucierpieć więcej osób. 
Pochyliłem głowę i patrzyłem na podłogę. 
-Przepraszam.
-To nie mnie powinieneś przeprosić.
Wyszła. Prychnąłem. Nie przeproszę tego potwora. Nigdy. 
Usiadłem razem z Susan przy łóżku Billa i zajęliśmy go rozmową. Chociaż na chwilę mógł zapomnieć o wcześniejszych wydarzeniach. 
<Mueter?>

Od Muetera cd Susan, Billa, Toma

-W prze­bacze­niu tkwi ma­gia, która uz­dra­wia. W prze­bacze­niu, które da­jesz, a zwłaszcza w tym, które uzyskujesz - powiedziałem. Tom wyszedł bez słowa. Susan niechętnie klęknęła przy mnie.
 - Susan, chcesz być szczęśli­wa przez chwilę? Zemścij się. Chcesz być szczęśli­wa zaw­sze? Przebacz. 
Znowu dostałem silnych drgawek. I po raz kolejny mną rzucało. Ale kiedy drgawki brały siły, poczułem, że któś mnie trzyma. Trzyma mocno, żeby nie stało mi się gorzej . 
- Mueter spokojnie. Spokojnie, zaraz przejdzie. 
Potem już nic nie pamiętam. Obudziłem się na kolejny dzień. Miałem na sobie mocniejszy gips i byłem dodatkowo przypięty do łóżka. Leżałem łóżko przy Billu. 
- Jeśli znowu dostanie drgawek, nawet lekkich to zawołajcie. Nie licząc połamań pana Muetera, jest w gorszym stanie niż pan Bill. A i dokładnie wytłumaczcie jak doszło to jego przemiany . Ktoś go sprowokował ? - ktoś się spytał, ale nie mogłem ruszyć głową i zobaczyć . 
[Bill,Susan,Tom]

środa, 5 sierpnia 2015

Od Toma cd Muetera

Przechodziłem obok izby chorych, kiedy usłyszałem krzyki. Wpadłem do sali i zobaczyłem próbującego się podnieść Billa i popadającego w drgawki Muetera.
-Uspokój się! - krzyknąłem.
Nie byłem delikatny. Niemal zdzieliłem Muetera w twarz, a wtedy on uspokoił się i spojrzał na mnie morderczo. Do sali wbiegła Susan.
-Co się stało? - zapytała.
-Mueter miał atak silnych drgawek. Rozłamał gips.
-Idź po pielęgniarki, ja tu zostanę - powiedziała.
Ruszyłem w stronę wyjścia, kiedy Mueter złapał mnie za nadgarstek.
<Mueter?>

Od Muetera cd Susan, Toma, Billa

- Dziękuję Pani Branwell - powiedziałem.
- Mueter ty musisz leżeć w gipsie dwa miesiące. I nie ma za co. Pani Branwell poszła a ja dalej leżałem na sali z Billem, ale już niedługo sam. Jedynie chciałem, żeby Bill mi wybaczył. Następnego dnia wcześnie rano przy Billu jeszcze nikogo nie było. - Bill ja tego niekontroluje. To ciągle we mnie rośnie. Przepraszam, wybacz...
W tej chwili dostałem silnego ataku drgawek. Tak silnych , że przełamałem gips. Rzucało mną. Leżałem prawie przy łóżku Billa. Bardzo głośno krzyczałem. A wyłem z bólu, bo moje kości jeszcze się nie zrosły. Próbowałem krzyczeć pomocy, ale ból był zbyt silny, żeby powiedzieć jakiekolwiek słowo . 
[Bill,Susan,Tom]

Od Susan, Toma cd Muetera

Pani Branwell uśmiechała się miło do Billa.
-Jak się czujesz?
-Dobrze proszę pani.
-Niedługo będziesz mógł stąd wyjść. Mueter zostanie z nami.
Bill pochylił głowę i uścisnął moją rękę.
-Dobrze...
Odeszła. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Wiem, wiem, że był naszym przyjacielem. Był. Mógł zabić Billa, Toma, mnie, mógł skrzywdzić innych.
Położyłam chłopaka na poduszkę.
-Musisz jeszcze odpoczywać.
-Dziękuję, Susan...
Ignorowałam krzyki Muetera. Aktualnie nie obchodziło mnie to. Obchodził mnie Bill. I ogromna rana po pazurach na jego torsie. Biedny Billy, tyle godzin w drgawkach....
Nagle do sali wszedł Tom. Obdarzył Muetera morderczym spojrzeniem i minął jego łóżko.
<Mueter?>

Od Muetera cd Susan, Toma, Billa



Patrzyłem na Bill'a, co chwilę miał drgawki.
- Ja nie chciałem! Nie kontroluję tego! - krzyczałem - Naprawdę! Po 5 minutach kruszenia, podeszła do mnie pielęgniarka i podała leki nasenne dożylnie. Po chwili usunąłem. Śniły mi się zabawne i piękne chwile z Susan i Billem. Już nie wrócą, nie wybaczą mi. Pewnie jak wyzdrowieję każą mi odejść z instytutu. Nie tak miało być, miałem im powiedzieć sam, a nie w taki sposób. Obudziłem się na drugi dzień. Bill już był przytomny, ale dalej osłabiony. Była przy nim Susan. Bill był pierwszym, którym mnie poznał i polubił. Ko­go Bóg darzy wielką miłością, w kim pokłada wiel­kie nadzieje, na te­go zsyła wiel­kie cier­pienie, doświad­cza go nieszczęściem.Nie wiem ja­ki jes­tem, ale cier­pię, gdy mnie de­for­mują... Wbrew wszystkiemu chcę być sobą. Nie chodzi tu więc o to, czy ktoś jest słaby, czy sil­ny, tyl­ko - czy może przet­rwać miarę swo­jego cier­pienia, mo­ral­ne­go czy fizycznego. Spojrzałem na Bill'a, trzymał rękę na policzku Susan. Chciałem wstać ale nie mogłem, bo byłem cały w gibsie. Przyszła do Billa Pani Branwell.
[Susan,Tom,Bill]

wtorek, 4 sierpnia 2015

Od Susan, Toma cd Muetera

-Co się stało, to się nie odstanie - powiedziałam oschłym tonem. - Nie zbliżaj się do Billa, Toma, ani do mnie.
Nie obchodziły mnie jego łzy. Nadal nie wiedziałam, dlaczego pani Branwell tak się upierała, żeby go tu zostawić. Ciało Billa znów wpadło w drgawki.
-Spokojnie Billy... - wyszeptałam, a chłopak opadł spokojnie na łóżko.
<Mueter?>

Od Muetera cd Susan, Toma i Billa

Kiedy otworzyłem oczy, byłem w szpitalu. Zobaczyłem Toma jak mówi mi: -Mówiłem, potworze - i odszedł od mojego łóżka. Nie mogłem się ruszać byłem cały w gipsie i bandażach. Zobaczyłem Susan przy łóżku Billa. 
- Co ja zrobiłem - powiedziałem cicho. 
Wiedziałem, że straciłem przyjaciół, że straciłem jedynych ludzi, którzy mnie lubili. Nigdy mi tego nie wybaczą. Nawet Bill mi tego nie wybaczy. Udało mi się przekręcić głowę w stronę łóżka Billa. Z mych oczu zaczęły lecieć łzy. Pierwszy raz płakałem.
 - Przepraszam, nie chciałem - wyszeptałem . 
[Susan, Tom, Bill]

Od Susan, Toma i Billa cd Muetera

Siedziałam przy łóżku szpitalnym Billa. Znów miał gorączkę. Demoniczna trucizna nie zagrażała mu tak, jak nam, ponieważ sam miał w sobie cząstkę demona. Ale i tak było to dla niego groźne. Jego ciało co chwilę wpadało w drgawki. Uspokajałam go w miarę możliwości. Robiłam chłodne okłady na jego czole. Ściskałam jego dłoń, mając nadzieję, że to go uspokoi. Dwa łóżka dalej leżał Mueter. Pani Branwell uparła się, żeby go znaleźć i wyleczyć. Tom i ja najchętniej wbilibyśmy mu nóż w gardło i zostawili. Jak mógł zrobić coś takiego? Biedny Billy...
***
-Mówiłem, potworze - powiedziałem do Muetera, kiedy otworzył oczy i odszedłem do łóżka brata.
<Mueter?>

Od Muetera cd Susan, Toma i Billa.

Susan patrzyła na mnie oczami nienawiści. Nie byłem całkiem świadomy co robię. Nie chciałem się przemienić, NIE CHCIAŁEM! Przecież to moi przyjaciele. Susan i Bill oni byli pierwsi, którzy mnie polubili. Kiedy byłem już świadomy, ale dalej byłem demonem. Jak najszybciej uciekłem. Wiem co mnie teraz czeka. Wywalenie z Instytutu, zamknięcie w lochach i zabicie. Leciałem i leciałem, nie patrzyłem gdzie. Lecą, niestety zmieniłem postać bez skrzydeł. Spadałem z wysokości 10 piętra. Upadłem gdzieś w lesie. Żyłem, ale czułem ogromny ból. Czułem ból połamanych kości. Straciłem przytomność. Dobrze wiedziałem, że nikt nie pójdzie mnie szukać. A jak już to tylko, żeby złapać. Straciłem przytomność i może dobrze będzie miej bolesna śmierć. [Susan, Tom, Bill]

Od Susan, Toma cd Muetera

-Przepraszam, nie mogę. Jak już słyszałeś pani Branwell nas wzywa i musimy iść. Tom - powiedziałam do przyjaciela, który wstał i ruszył w naszą stronę, patrząc morderczo na Muetera.
-O co ci chodzi? - zapytał w końcu Mueter.
-Nic. Mówiłem ci już.
-Chłopaki...
Patrzyli na siebie morderczym wzrokiem. 
-Susan, idź już - powiedział Tom.
Cofnęłam się, po czym ruszyłam do biura pani Branwell. 
***
-Posłuchaj mnie, Mueter - warknąłem. - Nie zabiłem cię tylko dlatego, że przyjaźnisz się z Billem, rozumiesz? Inaczej mój sztylet już dawno byłby wbity w twoją krtań. 
Zamachnął się. W porę się uchyliłem i przeciągnąłem go nad stołem. Jedno s krzeseł rozbiło się na drzazgi kiedy Mueter chciał mnie nim uderzyć. Susan wpadła do pokoju wtedy, kiedy z pleców demona wyrosły skrzydła. 
-Susan, odsuń się! - krzyknąłem, kiedy krzesło poleciało w jej stronę. 
-Przestańcie! - krzyknęła. 
Do jadalni wpadł Bill. Spojrzał na Susan, Muetera i na mnie. 
-Mueter, spokojnie! - powiedział do przyjaciela.
Ten zignorował go. Jego demoniczna moc przewyższyła jego zdrowy rozsądek. Teraz w jego głowie brzmiała jedna myśl. Żeby nas zabić. 
Susan uderzyła go krzesłem w głowę. On odwrócił się chcąc ją uderzyć. Już miałem do niej podbiec, ale Bill był szybszy. Zasłonił ją, przyjmując na siebie cios Muetera.
Mój brat odbił się od ściany i upadł nieprzytomny na ziemię. Z jego klatki piersiowej wypływała stróżka ciemnej krwi. Susan klęknęła przy nim i co chwilę wypowiadała jego imię. Oddychał, ale nie odpowiadał. Oczy dziewczyny były przepełnione łzami. Spojrzała z nienawiścią na Muetera. 
<Mueter?>

Od Muetera do Susan

-Cieszę się. Na mnie też przyjdzie czas- uśmiechnąłem się. 
Kątem oka patrzyłem na Toma. Skąd może mieć podejrzenia. 
-O czym myślisz? - spytała Susan. 
-W sumie o niczym. Myślałem o... rodzinie. Zginęli kiedy miałem 12 lat - skłamałem. - Nie mieć nikogo z rodziny. Nikogo kogo można kochać -westchnąłem. - Ty i Oliver macie rodzinę. Macie do kogo wrócić, a ja nie. Jak na razie moją rodziną jest instytut. Ale i... jak to ująć... jestem nielubiany. Spojrzałem wtedy na Toma, który cały czas spoglądał na nas jakby się bał, że pocałuję i lub coś zrobię Susan. - Może gdzieś byśmy się spotkali we trójkę: ja, ty i Bill. Tak po przyjacielsku. Co ty na to? 
[Susan]

Od Toma, Susan cd Muetera

Wpadłem do jadalni zaraz za Mueterem. Co cię to interesuje, chciałem powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem.
-Dobrze - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy, miała rozmarzony wzrok.
-Halo - powiedziałem machając ręką przed jej oczami.
Zamrugała kilka razy i uśmiechnęła się do mnie. W kieszeni miała kawałek papieru. Wiem, co to było. Ten rysunek, który mi pokazywała i pytała, czy spodobałby się Billowi. Doskonale wiedziałem, dlaczego ma go przy sobie. Uśmiechnąłem się do niej. Poklepałem ją po ramieniu i usiadłem na krześle niedaleko nich, patrząc na Muetera spode łba.
<Mueter?>

Od Muetera cd Susan, Toma

- Mam prawa się z nią przyjaźnić i ty mi nie zabronisz - powiedziałem do Toma i ruszyłem w stronę Susan. 
Była na stołówce. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się. 
- Dzięki, że ty i Bill jesteście moimi przyjaciółmi. Nikogo oprócz was nie mam. 
Westchnąłem. Boję się jej powiedzieć prawdę. 
- Przepraszam, że było mnie tak słychać . Miałem... gorszy dzień. Ale już jest lepiej. Jak Susan z Billem toczą się sprawy?
[Susan]

Od Susan, Toma cd Muetera

-Hej. Przyszłam ci powiedzieć, że słychać cię na dole. I że to ty dzisiaj gotujesz.
-Dobra.
-Susan! - usłyszałam za sobą głos Toma. - Chodź już. Musimy iść, wzywa nas pani Branwell!
-Idę! - krzyknęłam przez ramię.
Ale to Tom do mnie podszedł. Położył mi dłoń na ramieniu.
-Idź już.
-Cześć - powiedziałam do Muetera i odeszłam.
***
Kiedy upewniłem się, że Susan nas nie słyszy, zwróciłem się do Muetera.
-Wiem, że jesteś niebezpieczny. Trzymaj się od niej z daleka - warknąłem i poszedłem w ślad za Susan.
<Mueter?>

Od Muetera cd Toma, Susan

- W sumie nic. Dobrze , nie będę już hałasować.
Poszedłem do swojego mieszkania . Westchnąłem i zacząłem sprzątać. Ale zanim zacząłem sprzątać nakarmiłem Domeni. Mój kochany kot zawsze wie kiedy jest odpowiedni moment na jedzenie. Napełniłem miski Domeni i zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Tom, już nie hałasuję ! - krzyknąłem.
Otworzyłem drzwi i to nie był Tom tylko Susan.
- Cześć, Susan.
[Susan? ]

Od Susan cd Billa

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Przytuliłam go mocno. 
-Kocham cię, Bill. Tak bardzo cię kocham... - wyszeptałam. Czułam jego dłonie na moich plecach. Gładził mnie delikatnie. Wtedy poczułam, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Ściskałam go mocno, nadal nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą się wydarzyło.
<Bill?>

Od Billa cd Susan

- To... To ja? - spytałem choć znałem odpowiedz. Pokiwała głową nieśmiało. 
- Chciałam ci to kiedyś dać, ale... Nie było okazji... 
Podniosłem głowę. Napotkałem jej zmartwione oczy. Uśmiechnąłem się ciepło. 
-Mogę prosić cię o jakiś ołówek?
 Bez słowa podała mi go. Zacząłem pisać. Gdy skończyłem, podałem jej rysunek. Musiała przeczytać tekst kilka razy, żeby doszedł do niej sens tych pięciu słów. Ja też cię kocham, Susan. (Susan?)

Od Susan cd Billa

Na moją twarz wstąpił rumieniec. Może to pora, żeby w końcu mu powiedzieć? Żeby wyznać co czuję? Ale jak, skoro słowa ugrzęzły mi w gardle? Wyjęłam jeszcze jedną kartkę ze stosu. Podałam ją Billowi czerwona jak burak. Odwróciłam głowę i spojrzałam w ziemię. Na rysunku uwieczniłam jedno z moich najskrytszych marzeń. Przedstawiał on Billa muskającego moje usta. Pod postaciami wisiał napis "Kocham Cię" , napisany najładniej jak umiałam. Bill wziął kartkę do ręki i spojrzał na rysunek.
 <Bill?>

Od Billa cd Susan

-Naprawdę ładne - stwierdziłem trzymając kartkę wysoko nad głową dziewczyny. Nie odbierze mi tego rysunku! 
- Masz talent.
 -Dzięki - mruknęła, gdy udało jej się odzyskać obrazek. - Twoja opinia wiele dla mnie znaczy... W końcu byłeś modelem... Zaśmiałem się cicho. 
-Oj Susie, Susie... 
(Susan?)

Od Alexa cd Laury

-Wreszcie ktoś o takich samych zainteresowaniach jak ja - uśmiechnąłem się. - Mam prośbę, wypuść swojego konika gdzieś daleko ode mnie. On planuje zamach, ja to wiem. 
<Laura? >

Od Susan cd Billa

Obudziłam się wcześnie. Drago chrapał głośno, leżąc w swojej ulubionej pozycji, czyli na plecach z łapami rozstawionymi na boki jak u żaby. Była szósta, słońce świeciło za oknem bladym światłem. Spojrzałam na Billa. Już nie miał skrzydeł. Spał spokojnie, jego klatka piersiowa unosiła się powoli w górę i w dół. Jego usta wykrzywiał delikatny uśmiech. Pogładziłam go po policzku. Mruknął cicho i ruszył delikatnie głową. Postanowiłam pozwolić mu spać jeszcze chwilę. Sama wstałam i podeszłam do biurka. Wzięłam do ręki plik kartek, z czego jedna upadła na ziemię. Był to rysunek, na którym widniał Bill. Chciałam go podnieść, ale Bill był szybszy. Wziął kartkę do ręki i spojrzał na nią.
 <Bill? >

Od Laury cd Alexa

- Ten koń naprawdę mnie nie znosi - zaśmiał się chłopak. 
- Mały zazdrośnik - poklepałam zwierzę po grzbiecie. - Ma mnóstwo energii. Muszę wypuścić go na zewnątrz, a potem... Zaczerwieniłam się lekko. 
Czy to taktowne, mówić ze naprawdę chce spędzić z nim dzień?
 - Potem możemy poskakać po dachach - odparł Alex. 
- Dobry pomysł - uśmiechnęłam się. 
(Alex?)

Od Billa cd Susan

Czułem już, że zasnęła. Leżała tak spokojnie. Zadbałem o to, żeby jej sny nie zostały zmącone horrorami. Dziś ma być idealnie. Ma wypocząć za wszystkie czasy, a potem obudzić się w moich ramionach i usłyszeć jak szeptem wyznaję jej miłość. Dobrze, to ostatnie jest poza moim zasięgiem. Wszyscy wiedzą, że kocha innego. Za każdym razem wierci to małą dziurę w moim sercu, ale nie przeszkadza mi to. Jeżeli jest szczęśliwa... Tyle mi wystarczy. (Susan?)

Od Alexa cd Laury

Pogładziłem ją po głowie i starałem łzy z jej twarzy. Uśmiechnąłem się delikatnie. Nie zauważyłem, kiedy jej koń podszedł do nas, parsknął na mój widok, złapał koszulę Laury zębami i odciągnął ją ode mnie. 
<Laura? >

Od Laury cd Alexa

Uśmiechnęłam się przez łzy. 
- Płaczę ze szczęścia, Alex. Tęskniłam... Tak bardzo tęskniłam... Myślałam że cię nigdy nie odnajdę... 
(Alex?)

Od Susan cd Billa

- Postaram się - uśmiechnęłam się i położyłam głowę między jego obojczykami. 
Zamknęłam oczy. Słyszałam ciche bicie jego serca. Czułam jak gładzi mnie po głowie. Drago opierał głowę o łóżko i patrzył na nas. Chwilę później zasnęłam pewna o to, że nic mi nie grozi. <Bill?>

Od Billa cd Susan

Złapałem oddech. Naprawdę mi ufała... Tak jak ja ufałem jej. Delikatnie położyłem ją na łóżku. Sam ułożyłem się obok, wciąż ją przytulając. 
- Tym razem żadnych koszmarów - uśmiechnąłem się. 
(Susan?)

Od Alexa cd Laury

Objąłem ją i przytuliłem do siebie. 
-W końcu... w końcu cię znalazłem... - wyszeptałem wtulając twarz w jej włosy. 
Moja koszulka była już mokra od jej łez. 
- Nie płacz... 
<Laura? >

Od Laury cd Alexa

W moich oczach zaszkliły się łzy. Po tylu latach... Oszczędzałam słowa. Po prostu go przytuliłam. Najmocniej jak potrafiłam. Zmoczę mu koszulkę łzami, ale co z tego? Jest ze mną. A to jest najważniejsze. 
(Alex?)

Od Alexa cd Laury

Zastanowiłem się nad jej słowami. Powoli zacząłem sobie wszystko przypominać. Dziewczyna, do której wymykałem się wieczorami. Jedyne dziecko z jakim się bawiłem i z jakim rozmawiałem. 
- Pamiętam, Lauro Cruise. 
<Laura?>

Od Susan cd Billa

Nic nie powiedziałam. Po prostu go objęłam. Jego słowa docierały do mnie powoli. Ukrywał to tyle lat... Musiało mu być bardzo ciężko. 
- Ktoś jeszcze wie? - zapytałam. 
- Tylko Tom - odpowiedział cicho. 
Pogładziłam go po plecach. 
- Rozumiem, jeśli się mnie boisz... 
- Nie- przerwałam mu. - Nie boję się, Bill. Wierzę, że nie zrobiłbyś mi krzywdy. 
< Bill? >

Od Laury cd Alexa

Stałam tak jak wryta, zastanawiając się co powiedzieć. Nic nie było wytłumaczeniem, uzna mnie za wariatkę. 
- Byłeś w moim jedynym wspomnieniu, a ja tęskniłam za tobą jak jasna cholera. Nie wiedziałam nawet, skąd pochodzę, a pamiętałam jedynie ciebie... 
Tak. Skrajność numer trzy. Zamrugał intensywnie. 
- Ty... Nie pamiętasz? 
(Alex?)

Od Billa cd Susan

Westchnąłem cicho. 
- Mam w sobie cząstkę demona. To dlatego tak się bałem dzisiaj wieczorem. Bałem się, że przez atak barku kontroli skrzywdzę cię... 
Wtuliłem się w nią mocniej. Wreszcie nie musiałem jej okłamywać... 
(Susan?)

Od Alexa cd Laury

-Coś ci wypadło! - zawołałem podnosząc przedmiot z ziemi. 
Kiedy na niego spojrzałem powstrzymałem się od krzyku. To była moja podobizna. Spojrzałem na zakłopotaną dziewczynę. Już nic nie rozumiałem.
 <Laura? >

Od Susan cd Billa

W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Uspokoiłam się. Poczułam, jak Bill ściera łzy z moich policzków. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się z wdzięcznością. W moje oczy rzuciła się para czarnych skrzydeł wyrastająca z jego pleców. Wzdrygnęłam się na ich widok. Już nie raz śniły mi się kły wbijane w moją szyję. - Dziękuję. Bill, skąd wzięły się te skrzydła? - zapytałam. 
Chłopak spuścił wzrok. Najwyraźniej nie wiedział, co powiedzieć.
<Bill?>

Od Laury cd Alexa

- Wszystko dobrze... - mruknęłam. - Tylko... Twoje imię zabrzmiało znajomo.
 Przez chwilę badałam go wzrokiem. Wpatrywaliśmy się sobie nawzajem w oczy - ja lekko podejrzliwie, a on z dziwnym oczekiwaniem. Nie miałam pojęcia, co to wszystko znaczy. Uznałam jednak, że z czasem się dowiem. Odwróciłam się energicznie w stronę konia. Skakał jak idiota, najwyraźniej był zadowolony ze swojego dzieła. Chciałam do niego podejść. Nie zauważyłam nawet, że talizman wypadł mi z kieszeni. 
(Alex?)

Od Billa cd Susan

Noc minęła bez większych przeszkód, i dobrze. Tacy jak ja często muszą ukrywać się nocami... Zbliża się czwarta rano, nic już mi nie grozi. Skrzydła zostaną na moich plecach przez jakiś czas, ale nie przeszkadzają mi zbytnio. Spokojny uśmiech wstąpił na moją twarz. Nikt nie ucierpiał... Usłyszałem krzyk. Krzyk Susan. Nie zastanawiałem się, po prostu wybiegłem z pokoju. Wparowałem jak burza do jej pomieszczenia. Zastałem ją zapłakaną i roztrzęsioną.
-Co się stało?! 
- Bill... Ty... - jęczała. 
Jej oddech przyspieszył, gdy zmierzyła mnie wzrokiem. Skrzydła... Domyśliłem się, że to wina koszmaru. A jakiego - wolę nie wiedzieć. Zamiast tłumaczeń usiadłem na łóżku Susan i przytuliłem ją. Bez słowa wtuliła się we mnie, przerywając ciszę jedynie szlochem. Pogłaskałem ją po głowie. Z każdym ruchem mojej dłoni na moich palcach pojawiało się więcej czarnego dymu. Po chwili miałem w garści cały koszmar dziewczyny. Zdecydowanym ruchem zniszczyłem go, i to na dobre. Susan uspokoiła się, ale wciąż kurczowo mnie trzymała. Postanowiłem tego nie zmieniać. (Susan?)

Od Alexa cd Laury

Uśmiechnąłem się do niej.
 - Gdzie moje maniery. Jestem Alex. 
Nagle przypomniało ci się, jak rozmawiać z ludźmi. Brawo, Alex. Miną dziewczyny była niewyraźna gdy Wypowiedziałem swoje imię. 
-Wszystko w porządku? - zapytałem.
 <Laura? >

Od Susan cd Billa

Martwiłam się o niego. W końcu kto nie martwi się o osoby, które kocha? Usiadłam na łóżku i pogłaskałam machającego ogonem Drago. 
- Dobranoc, piesku. 
Wśliznęłam się pod kołdrę i zamknęłam oczy. Poczułam wielkie cielsko kładące się obok mnie i zasnęłam. Miałam dziwny sen. Stałam na środku czarnego pomieszczenia. Wokół mnie kręciły się różne przerażające kształty. Kiedy zniknęły zobaczyłam Billa. Przytuliłam się do niego ignorując czarne skrzydła wzrastające z jego pleców. Poczułam ukłucie na mojej szyi, z której lała się krew. Obudziłam się krzycząc tak głośno, że Drago podskoczył. 
<Bill? >

Od Laury cd Alexa

Nie mogłam powstrzymać śmiechu, mimo tego że bardzo mocno próbowałam. Pomogłam mu wstać. 
- Nie jest tak źle. Ja na początku też jeździłam nie dłużej niż pół sekundy, bo kończyłam na ziemi - uśmiechnęłam się. - Wszystko w porządku? 
(Alex?)

Od Billa cd Susan

- To nic...- uśmiechnąłem się blado. - Jestem po prostu trochę zmęczony, wiesz? 
Nie przekonałem jej zbytnio. Wciąż patrzyła na mnie z troską. 
- Naprawdę. Nie martw się - przytuliłem ja. - Dobranoc, Susie. Miłych snów. 
- Tobie też, Billy. 
Jej drzwi się zamknęły, a ja odbiegłem. Byle się schować w porę... (Susan?)

Od Alexa cd Laury

Właśnie zdałem sobie sprawę z tego, co zrobiłem. Jestem idiotą. Ale cóż, nie uznała tego za coś dziwnego, więc jest dobrze, nie? Wsiadłem na konia, który zaraz po wyjeździe ze stadniny zrzucił mnie z hukiem. 
- Konie mnie nienawidzą - powiedziałem leżąc plackiem na ziemi. < Laura? >

Od Laury cd Alexa

Uśmiechnęłam się. Gdybym była koniem, też chciałabym zjeść jego włosy.
 - W takiej sytuacji pozostaje jedno... 
Odwróciłam się na pięcie i dałam mu do zrozumienia, żeby poszedł za mną. Po chwili wkroczyliśmy do jednego z boksów. Naszym oczom ukazał się pstrokaty koń z długą grzywą. Mój koń. 
- Możesz pojeździć na Sleepwalker - poklepałam chłopaka po ramieniu. - Na pewno cię polubi. 
Uśmiechnął się. 
- Zapewne tak - odparł. - Dzięki, Laura. 
Zamrugałam intensywnie. Przedstawiałam mu się? Żenująca sytuacja... Zbyłam to uśmiechem. 
- Nie ma sprawy.
 (Alex?)

Od Susan cd Billa

Uśmiechnęłam się do chłopaka po raz kolejny. Widziałam strach w jego oczach. Był widoczny pomimo uśmiechu chłopaka. Kiedy stanęliśmy przed drzwiami mojego pokoju spojrzałam na niego. 
- Bill, wszystko w porządku? - zapytałam nieco zmartwiona wyrazem jego twarzy. 
<Bill? >

Od Billa cd Susan

Śmiechem dałem upust wstrzymanemu powietrzu. Obróciliśmy to w żart, zastanawiam się jednak, jak zareagowałaby na myśl że mógłbym być jednym z koszmarów. Czując nieprzyjemne pulsowanie w skroniach wiedziałem, że nie będę musiał długo czekać na odpowiedź na to pytanie. 
- Idź już, Susie. Nie powinnaś chodzić tu tak późno, poza tym jutro powinnaś wstać o przyzwoitej godzinie. 
Mój zdecydowany wzrok napotkał jej szczenięce oczy. Susan, nie dziś. Po jakimś czasie uległa. 
- Dobrze, Bill - westchnęła. - A mógłbyś mnie odprowadzić? Zamrugałem intensywnie. Było to dość ryzykowne, ale inaczej wydałoby się jej to podejrzane... 
- Jasne - uśmiechnąłem się. 
Wziąłem ją pod rękę i po chwili wyruszyliśmy w stronę jej pokoju. (Susan?)

Od Alexa cd Laury

- Tak, to ja. 
-Nieźle. 
Ukłoniłem się jak baletnica, co wywołało śmiech dziewczyny. 
- Dziękuję. Jest tu może jakiś koń, który mnie lubi? Ostatnio jeden z wierzchowców chciał zjeść moje włosy. 
Dziewczyna zamyśliła się na chwilę. 
<Laura? >

Od Laury cd Alexa

Gapiłam się na niego jak cielę w malowane wrota. Co. Jak. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, a potem znowu je zamknęłam. Zmarszczyłam brwi i przybrałam swoją słynną zakłopotaną minę. Znów otworzyłam usta, a gdy zdałam sobie sprawę z mojego podobieństwa do ryby zaśmiałam się cicho i uderzyłam dłonią w czoło. Druga z wielu skrajności. 
- Przepraszam - jęknęłam. - Jestem dość nieśmiała... I robię dziwne rzeczy. 
Potrząsnęłam lekko głową. W oczach chłopaka widziałam rozbawienie, zresztą słuszne. Zacznijmy od nowa... 
- Cześć. Ty tak skoczyłeś przed chwilą? - uśmiechnęłam się. (Alex?)

Od Susan cd Billa

Spojrzał na mnie przejęty. 
- Naprawdę? - zapytał. 
- Nie martw się tak - powiedziałam z uśmiechem. - Wiem, jestem histeryczką, ale trudno nią nie być, kiedy śledzą cię różne kształty... A ten leń Drago nie chciał iść ze mną - udawałam obrazę, po czym spojrzałam na niego kątem oka i uśmiechnęłam się delikatnie. 
<Bill? >

Od Alexa cd Laury

Siedziałem na sklepieniu stadniny. Jak dobrze, że umiem się szybko wspinać. Pomyślałem, że może trzeba się w końcu odezwać. Zeskoczyłem obok niej.
 - Cześć - powiedziałem strzepując siano z włosów. 
< Laura? >

Od Billa cd Susan

- Ja? - zaczerwieniłem się lekko. - Nigdzie. Właśnie byłem w drodze do pokoju. 
Dlaczego nawet gdy jest tak ciemno, że nie widzi własnej ręki, widzi gdy kłamię? 
- Tędy? - uniosła brew. - Trochę dziwna droga. 
- Lubię dziwne rzeczy - odparłem. - A to lekkie urozmaicenie życia. 
- Przechodzenie przez ciemny korytarz w środku nocy? 
Susan, nie patrz tak, bo odwrócę wzrok, a wtedy nie będzie ratunku dla mojego kłamstwa. Na szczęście się uśmiechnęła. 
- Ja już trzy razy umarłabym ze strachu - zaśmiała się. 
(Susan?)

Od Susan cd Billa

- Bill, to ty - odetchnęłam z ulgą. - Przepraszam, jeśli cię wystraszyłam. 
- Ty mnie? To nie ja krzyknąłem - uśmiechnął się zawadiacko. Odwzajemniłam uśmiech. Patrzyłam w jego brązowe oczy jak zaczarowana. 
- Gdzie się wybierasz? - zapytałam kiedy przypomniałam sobie o istnieniu innych rzeczy niż jego piękne tęczówki. 
<Bill?>

Od Laury cd Alexa

Co to za dźwięk? Uśmiechnęłam się do siebie. Nie co dzień widuję ludzi skaczących do siana. Chyba, że ja się liczę. Podeszłam do kupki. 
- Co tak wcześnie? - próbowałam zagadać. 
Ale do kogo zagadać, skoro nikogo tam nie ma? Pokiwałam głową z zainteresowaniem. Dość często mi się to ostatnio zdarza. Z uśmiechem na ustach wróciłam do codziennej pracy... Wciąż jednak... Czułam się obserwowana. 
(Alex?)

Od Billa cd Susan

Moje źrenice zmniejszyły się, gdy poczułem czyjąś obecność. Kto tu jest? Dlaczego? To niebezpieczne.... Próbowałem wyjść, ale nie obyłoby się bez hałasu. Musiałem więc stać w miejscu. Nagle ktoś we mnie uderzył, tłumiąc krzyk. Szybko złapałem ją (zdecydowanie była to dziewczyna) i postawiłem na nogi. 
-Wszystko w porządku? Przepraszam... - szepnąłem próbując stłumić drżenie głosu. 
(Susan?)